"Nie jesteśmy w Ameryce". Lider AfD dystansuje się od pomysłu byłego stratega Trumpa
Lider antyimigranckiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) Alexander Gauland sceptycznie odniósł się do inicjatywy Steve'a Bannona, byłego stratega i szefa kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, który chce stworzyć w Brukseli szeroki populistyczny sojusz.
"Nie jesteśmy w Ameryce" - powiedział Gauland w opublikowanym w sobotę wywiadzie dla gazet wydawanych przez Funke Mediengruppe.
"Interes partii antyestablishmentowych w Europie jest dość rozbieżny" - zauważył współprzewodniczący populistyczno-prawicowej AfD.
Agencja Reutera pisze, że komentarz Gaulanda to "bezceremonialny afront" dla Bannona ze strony jednej z najbardziej wpływowych skrajnie prawicowych partii w Europie.
Gauland wskazał, że chociaż współprzewodnicząca AfD Alice Weidel spotkała się kiedyś z Bannonem, to on osobiście nie widzi możliwości współpracy z nim. "Bannonowi nie uda się stworzyć sojuszu (partii) podobnie myślących do wyborów europejskich" - dodał.
Z Frontem Narodowym współpraca nie wyszła
Szef AfD powiedział, że jego ugrupowanie ma jedynie bliskie kontakty ze skrajnie prawicową Austriacką Partią Wolności (FPOe). Była liderka AfD Frauke Petry zawsze chciała współpracować z francuskim skrajnie prawicowym Frontem Narodowym (obecnie Zjednoczenie Narodowe), ale to nie wyszło - zwraca uwagę Reuters.
W połowie lipca Bannon ogłosił powołanie fundacji w Brukseli, by wspierać prawicowe i antyestablishmentowe ruchy w Europie. Celem ma być zjednoczenie skrajnej prawicy przed przyszłorocznymi wyborami do europarlamentu.
Projekt Bannona o nazwie "The Movement" (Ruch) ma zatrudniać początkowo 10 osób. Wydawany w Brukseli EUobserver zwraca uwagę, że ich zadaniem będzie opracowywanie polityk, zamawianie paneuropejskich badań sondażowych, a także dzielenie się wiedzą o metodach wykorzystywania danych do docierania do odpowiednich wyborców.
"Idea, a nie organizacja prowadząca kampanię"
Reuters pisze o Ruchu jako o "»organizacji politycznej« mającej zgromadzić nacjonalistycznych i populistycznych wyborców w wyborach do PE w maju przyszłego roku w celu podważenia i sparaliżowania UE".
Rzecznik Ruchu Rahim Kasam w reakcji na komentarze Gaulanda powiedział: "Ruch to czysta idea, a nie organizacja prowadzącą kampanię, która chciałaby mieć cokolwiek wspólnego z polityką krajową AfD lub kampaniami wyborczymi. Jesteśmy zadowoleni, że wysocy rangą przedstawiciele AfD rozumieją (nasz) projekt i są z nami codziennie w kontakcie. Cieszymy się na współpracę z tymi, którzy chcą to zrobić, dla powodów, w które wszyscy wierzymy".
Gauland powiedział w wywiadzie, że w ostatnich sondażach jego partia ma 17-20 proc. poparcia i może ono dalej rosnąć, dopóki kanclerz Angela Merkel pozostanie u władzy.
Bannon oskarżany o związki ze zwolennikami białej supremacji
We wrześniu ub.r. AfD zdobyła 12,6 proc. głosów, co sprawiło, że została trzecią największą partią i po raz pierwszy dostała się do niemieckiego parlamentu.
Eksperci polityczni twierdzą, że AfD może stać się najsilniejszą partią we wschodnich landach - w Saksonii i Brandenburgii - w wyborach regionalnych w przyszłym roku, podnosząc przy tym kwestię, czy główne partie zmienią zdanie i zgodzą się na koalicję z tym ugrupowaniem.
Bannon, były szef portalu Breitbart, organu tzw. alternatywnej prawicy w USA, oskarżany o związki ze zwolennikami białej supremacji, uważany jest za inicjatora najbardziej kontrowersyjnych decyzji z pierwszego okresu prezydentury Trumpa, takich jak wycofanie się z porozumienia klimatycznego czy wprowadzenie zakazu wjazdu dla obywateli niektórych krajów muzułmańskich do USA.
Bannon musiał odejść z administracji Trumpa w sierpniu 2017 r., po czym wrócił do Breitbarta, ale został zmuszony na początku roku do dymisji po ukazaniu się książki Michaela Wolffa "Ogień i furia: Biały Dom Trumpa" z krytycznymi uwagami pod adresem prezydenta; cytowany obszernie w książce Bannon przedstawił Trumpa jako "umysłowo niezdolnego" do panowania nad Białym Domem i jego personelem.
Partie populistyczne, z wyraźnym profilem antyeuropejskim zyskały już w poprzednich wyborach do Parlamentu Europejskiego, obejmując ponad 100 miejsc w izbie. Mimo wszystko nie stworzyły jednak prawdziwej siły politycznej, bo w kluczowych sprawach były izolowane. Szeroka koalicja chadeków z socjalistami i liberałami podzieliła się stanowiskami i jest w stanie przegłosować obecnie każdą decyzję.
PAP
Czytaj więcej