Hiszpański dziennik: zamach na prezydenta Wenezueli sfingowano
"ABC", najstarszy konserwatywny dziennik hiszpański, powołując się na wenezuelskie źródła, których - jak pisze - nie może jeszcze ujawnić, twierdzi, że sobotni zamach na Nicolasa Maduro był sfingowany i stanowił wynik walki między frakcjami u szczytów władzy. Według gazety wenezuelski rząd wykorzystał zamach głównie aby zaostrzyć metody walki z opozycją.
"Dwaj oskarżeni przez wenezuelskiego ministra spraw wewnętrznych o udział w rzekomym zamachu na prezydenta Nicolasa Maduro dokonanym podczas defilady wojskowej w alei Bolivara w Caracas, Rayder Russo i Osman Delgado, zostali wskazani przez byłego kolegę, zbuntowanego policjanta Oscara Peresa, jako infiltrowani przez władze" - pisze dziennik, który przedstawia kulisy wydarzenia.
Według rezultatów dotychczasowych dochodzeń prowadzonych przez wenezuelską opozycję, Russo i Delgado odegrali kluczową rolę w "logistycznym przeprowadzeniu" operacji sfinansowanej przez jedną z frakcji sił politycznych znajdujących się w Wenezueli u władzy. "ABC" powołuje się na zapis "zbuntowanego wenezuelskiego policjanta Oscara Pereza" na Twitterze, który 1 grudnia 2017 roku ostrzegał przed byłym opozycjonistą Rayderem Russo, który "został zdemaskowany i teraz pracuje dla rządu".
Drony miały tylko wywołać panikę
Dziennik powołując się na własne informacje z wenezuelskich kręgów opozycyjnych pisze: "Bez współpracy organizatorów zamachu z władzami drony z ładunkiem wybuchowym nie mogłyby dotrzeć nad aleję Bolivara w Caracas, gdzie odbywała się defilada wojskowa". Gazeta zwraca uwagę na ważny szczegół: według jej informacji ładunki wybuchowe zawierały zaledwie po 30 gramów prochu, co mogło jedynie wywołać panikę.
Celem ataku dwóch dronów - według wenezuelskich władz - miała być osoba prezydenta Nicolasa Maduro. Nie odniósł on żadnych obrażeń, podczas gdy rannych zostało siedem innych osób. Prokurator generalny Wenezueli Tarek Saab w publicznych oświadczeniach na temat zamachu twierdzi, że w zorganizowanie go było zamieszanych "co najmniej 10 osób, a właściwe wenezuelskie instytucje są w trakcie przygotowywania wobec Kolumbii i Stanów Zjednoczonych wniosków o ekstradycję "osób, które sfinansowały atak na prezydenta Wenezueli".
Wenezuelski minister informacji Jorge Rodriguez oznajmił, że jego kraj "uruchamia mechanizmy dyplomatyczne i prawne", aby osoby podejrzane odpowiedziały przed sądem w jego kraju za "materialne i intelektualne sprawstwo" zamachu na Maduro.
W wypowiedzi dla wenezuelskiej telewizji państwowej VTV twierdził, że te osoby "zwykły spotykać się" z charge d'affaires USA Jamesem Storym i kolumbijskimi dyplomatami, prosząc ich o współpracę w swych poczynaniach.
Rząd wenezuelski jako prawdopodobnych "intelektualnych sprawców" zamachu wskazał przebywających w Kolumbii Raydera Russo Marqueza pseudonim "Pico" oraz zamieszkałego w USA finansistę Osmana Delgado, oskarżonych już wcześniej o przygotowanie w sierpniu ub. roku zamachu na bliżej niesprecyzowany strzeżony obiekt w Wenezueli.
Wenezuela oskarża Kolumbię
Prezydent Maduro występując w telewizji zapowiedział, że przedstawi dowody, iż "niektórzy ludzie bezpośrednio odpowiedzialni za przygotowywanie zamachu" mieszkają m.in. na Florydzie i w Kolumbii.
Do Kolumbii Wenezuela zamierza wystąpić o ekstradycję pięciu przebywających w tym kraju osób, które Maduro podejrzewa o udział w przygotowaniu zamachu. Mają to być m.in. opozycyjny deputowany Julio Borges i pułkownik armii wenezuelskiej w stanie spoczynku Oswaldo Garcia Palomo.
Według Maduro w próbę zamachu zamieszany był ustępujący prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos.
Wenezuelska policja polityczna SEBIN dokonała rewizji w domach osób podejrzanych o związek z zamachem na Maduro, m.in. deputowanego do parlamentu Juana Requesensa, który jest w areszcie, i przebywającego w Kolumbii Julio Borgesa.
Komisja polityki wewnętrznej wenezuelskiego Zgromadzenia Narodowego, w którym zdecydowaną przewagę ma opozycja, ale które zostało zmarginalizowane politycznie wskutek utworzenia przez Maduro podporządkowanego mu Zgromadzenia Konstytucyjnego, powołała w czwartek własny zespół do zbadania sprawy zamachu na prezydenta.
Będzie to, jak podkreślają przedstawiciele opozycji, trudne zadanie, ponieważ eksplozja dronów z materiałem wybuchowym, których użyto do przeprowadzenia zamachu, prawdopodobnie zniszczyła większość materialnych dowodów.
PAP
Czytaj więcej