Sojusznicy USA w Jemenie nie odnoszą zwycięstw nad Al-Kaidą, lecz je opłacają. Śledztwo agencji AP
Wiele z ważnych zwycięstw, które wspierana przez USA koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej odniosła w Jemenie nad filią Al-Kaidy i które miały osłabić tę organizację, to skutek transakcji, a nie militarnych operacji - pisze w poniedziałek agencja Associated Press. Stany Zjednoczone nie finansują jednak bezpośrednio samej koalicji - zaznacza AP.
Koalicja, która walczy z rebeliantami Huti w Jemenie od 2015 roku, zawarła wiele tajnych porozumień z bojownikami Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP), płacąc niektórym za opuszczenie kluczowych miast i miejscowości oraz pozwalając im na wycofanie się wraz z bronią, sprzętem i zrabowanymi pieniędzmi; setki bojowników skłoniono do przejścia w szeregi samej koalicji - wynika z dziennikarskiego śledztwa agencji AP.
Podobne kompromisy i modele współpracy pozwoliły jemeńskiej Al-Kaidzie kontynuować walkę gdzie indziej, co grozi wzmocnieniem "najbardziej niebezpiecznej filii siatki terrorystycznej", która przeprowadziła ataki terrorystyczne w USA w 2001 roku - podkreśla Associated Press. Według osób zbliżonych do sprawy władze USA były świadome tych układów i wstrzymywały wówczas ataki dronów.
Sprzeczne interesy w dwóch konfliktach
AP powołuje się na informacje zdobyte w Jemenie oraz na rozmowy z ponad 20 źródłami, w tym z funkcjonariuszami jemeńskich sił bezpieczeństwa, dowódcami bojówek, negocjatorami plemiennymi oraz z czterema bojownikami AQAP. Większość źródeł wypowiadała się pod warunkiem zachowania anonimowości; bojówki wspierane przez Zjednoczone Emiraty Arabskie (jednego z członków koalicji) w przeszłości były oskarżane o porywanie i zabijanie swoich krytyków.
Sprawa ta ujawnia sprzeczne interesy USA w dwóch toczących się jednocześnie konfliktach w Jemenie - podkreśla AP. W jednym USA współpracują z arabskimi sojusznikami, a zwłaszcza ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, by wyeliminować ekstremistów z AQAP, ale w drugim, ważniejszym, chodzi o pokonanie wspieranych przez Iran Huti, którzy wywołali w Jemenie wojnę domową.
- Wspieranie ZEA i Arabii Saudyjskiej przeciwko czemuś, co USA postrzegają jako irański ekspansjonizm, (dla Waszyngtonu) ma wyższy priorytet niż walka z AQAP, a nawet ustabilizowanie Jemenu - powiedział ekspert Michael Horton z think tanku Jamestown Foundation.
USA nie finansują bezpośrednio samej koalicji
Wspierane przez koalicję bojówki werbują obecnych i byłych bojowników AQAP, bo uchodzą oni za zaprawionych w walce żołnierzy - ustaliła AP. Wewnętrzne siły koalicyjne w Jemenie to skomplikowana mieszanina milicji, frakcji zbrojnych, plemiennych watażków i plemion o bardzo lokalnych interesach, a bojownicy AQAP mają powiązania z wieloma z tych grup.
W ocenie Hortona wojna wypowiedziana jemeńskiej Al-Kaidzie przez ZEA i sojuszników z koalicji to w znacznym stopniu "farsa". "Po zawarciu tylu umów i sojuszy obecnie jest niemal niemożliwe rozróżnienie, kto jest z AQAP, a kto nie" - dodał.
Wspierający koalicję Waszyngton do walki z Huti rzucił broń wartą miliardy dolarów, przekazuje jej też dane wywiadowcze wykorzystywane w atakach, a amerykańskie samoloty umożliwiają tankowanie samolotów koalicji w powietrzu. USA nie finansują jednak bezpośrednio samej koalicji i - jak zaznacza AP - nie ma dowodów na to, że amerykańskie pieniądze trafiły w ręce bojowników AQAP.
Na złożonym konflikcie jemeńskim Al-Kaida tylko korzysta. Według jej własnych informacji liczebność bojowników organizacji, szacowana przez USA na 6-8 tys. osób - wzrasta. Linie frontu w walce z szyickimi Huti to dla niej dogodne miejsce werbunku. "Kiedy wysyłamy 20 (bojowników), wracamy ze 100" - powiedział agencji AP jeden z dowódców AQAP.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze