Urodziła, udusiła, ciało próbowała spalić. Śledczy chcą kasacji "rażąco" niskiego wyroku dla matki
Kara 10 lat więzienia dla matki, która w czerwcu 2016 r. w Sokolnikach Małych na Dolnym Śląsku, udusiła swoje dziecko jest zbyt niska - uważa Prokuratura Generalna, która w poniedziałek złożyła do Sądu Najwyższego kasację w tej sprawie.
Prokuratura oskarżyła Martę S. o to, że w czerwcu 2016 r. działając z zamiarem bezpośrednim zabiła swojego nowonarodzonego syna. Do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło w miejscowości Sokolniki Małe na Dolnym Śląsku. Matka - zdaniem prokuratury - udusiła dziecko.
34-letnia, samotna kobieta urodziła noworodka w piwnicy budynku, w którym mieszkała z rodziną. Po porodzie udusiła zdrowego chłopca, zaciskając mu drogi oddechowe odzieżą i przyciskając materacem.
Następnie zwłoki próbowała spalić w nocy w ogrodowym ognisku. Nazajutrz nadpalone ciało znaleźli sąsiedzi i powiadomili policję.
W marcu 2017 r. kobieta została skazana przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu na 15 lat więzienia. W sierpniu ubiegłego roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił ten wyrok i obniżył Marcie S. karę do 10 lat więzienia.
Sędzia, uzasadniając pierwszy wyrok (15 lat więzienia) przypomniał, że biegli nie stwierdzili, by oskarżona chorowała psychicznie, czy była w jakimś wyjątkowym stanie emocjonalnym po porodzie. Wprost przeciwnie, umyła się, przebrała i szybko zaadaptowała do tych nowych okoliczności. Jej stan nie wskazywał na jakieś wzburzenie
Przypomniał uzyskane w tej sprawie dowody, m.in. odcisk buta oskarżonej na materacu, na którym stawała, by dusić dziecko, badania DNA, ginekologiczne oraz psychiatryczne.
Podkreślił też, że istotną przesłanką do oceny, iż kobieta działała z bezpośrednim zamiarem zabójstwa dziecka było też jej zachowanie w okresie ciąży.
- Oskarżona od początku ukrywała ciążę. Nikomu o niej nie powiedziała, nie chodziła na badania lekarskie, piła alkohol, paliła papierosy. Gdy poszła urodzić dziecko do piwnicy, miała ze sobą telefon komórkowy, więc do ostatniej chwili mogła zmienić swe zachowanie np. wezwać karetkę pogotowia. Jednak tego nie uczyniła - argumentował sędzia Zbigniew Muszyński:
Nie posiadała "pozytywnych wzorców zachowania"
W sądzie apelacyjnym karę obniżono do 10 lat więzienia. Według prokuratury sąd, uzasadniając decyzję stwierdził, że kobieta nie była wcześniej karana oraz, że nie posiadała "wsparcia w rodzinie oraz pozytywnych wzorców zachowania".
"Sąd ten, oceniając działanie oskarżonej jako naganne, stwierdził jednocześnie, że nie było ono wyjątkowo okrutne, ani też wyjątkowo brutalne" - podała w poniedziałek w komunikacie Prokuratura Krajowa.
Z tym orzeczeniem nie zgodziła się Prokuratura Generalna, która złożyła kasację od wyroku do Sądu Najwyższego. "W ocenie prokuratury orzeczona przez sąd kara 10 lat pozbawienia wolności jest rażąco łagodna i rażąco niewspółmierna do stopnia winy i społecznej szkodliwości czynu. Nie uwzględnia ona jednocześnie celów zapobiegawczych i wychowawczych kary" - podała PK.
"W przypadku noworodka pojęcie okrucieństwa ma inny wymiar"
Zastępca Prokuratora Generalnego prok. Robert Hernand w swojej kasacji podkreślił, że sąd apelacyjny "błędnie uznał, że działanie oskarżonej nie było wyjątkowo okrutne, ani też wyjątkowo brutalne".
"W przypadku zabójstwa noworodka pojęcia okrucieństwa i brutalności mają niewątpliwie inny wymiar, niż w przypadku przypisania sprawcy zabójstwa osoby mogącej podjąć w stosunku do jego zachowania jakiekolwiek działania obronne" - podano w komunikacie PK.
Prokuratura domaga się zatem uchylenia wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania.
PAP
Czytaj więcej