81-latek z Poznania wyprzedaje swoje książki, potrzebuje pieniędzy na walkę z rakiem

Polska
81-latek z Poznania wyprzedaje swoje książki, potrzebuje pieniędzy na walkę z rakiem
pixabay.com/Vnukko

- Nie chcę pomocy, książki są do czytania. Szkoda, żeby kiedyś, jak zakończę swój żywot, ktoś je wyrzucił - mówi 81-letni Zenon Fabiś. Swoją prywatną bibliotekę wyprzedaje, aby móc pokryć koszty leczenia raka prostaty. Można go spotkać na rynku Jeżyckim w Poznaniu.

81-letni Zenon Fabiś od dwóch lat choruje na raka prostaty. Od pół roku sprzedaje na rynku Jeżyckim swoje książki - za 3 zł, jak ktoś nie ma - nawet za "złotówkę". Emerytura nie wystarcza mu na leki. Co miesiąc potrzebuje dodatkowych ok. 300 zł.

 

"Nie chce litości, pomocy" - chce tylko, by ludzie kupili jego książki

 

Pana Zenona można spotkać na rynku Jeżyckim kilka razy w tygodniu. - Nie chcę pomocy. Książki są do czytania, szkoda, żeby kiedyś, jak zakończę swój żywot, ktoś je wyrzucił - podkreślił.

 

Jak powiedział, książki gromadził latami. Są wśród nich m.in. powieści, poradniki, albumy. - Kiedy zdiagnozowano u mnie chorobę zastanawiałem się skąd wziąć dodatkowe pieniądze na leki. Pomyślałem wtedy o moim księgozbiorze i stwierdziłem, że po co mają leżeć na półkach - podkreślił.

 

"Cieszę się, że jestem jeszcze sprawny, że nie jestem dla nikogo ciężarem"

 

Historię pana Zenona opisał w tym tygodniu lokalny dziennik "Głos Wielkopolski". Losy poznaniaka wzruszyły wielu mieszkańców miasta. Apele o wsparcie dla seniora zaczęły pojawiać się też m.in. w mediach społecznościowych.

 

W piątek do jego "stoiska" na rynku ustawiła się długa kolejka. Niektórzy przynosili mu też książki, które będzie mógł później sprzedać. Na rynku można go będzie spotkać ponownie za kilka dni.

 

- Choć jestem w dobrej kondycji, bo codziennie gimnastykuję się 15 minut, muszę trochę odpocząć i ochłonąć, tym bardziej, że zapowiadana jest kolejna fala upałów (...) Ale dzięki temu, że zrobiło się o mnie głośno, udało mi się odświeżyć dawne znajomości. Koledzy z całej Polski dzwonili do mnie i gratulowali odwagi. Niektórzy dziwili się, że jeszcze żyję - mówił cytowany na łamach lokalnej gazety pan Zenon.

 

PAP

las/ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie