Jaki wysyła pisma przedsądowe. Trzaskowski: on żąda dziwnych sprostowań
W piątek minął termin na przeprosiny, wyznaczony przez Patryka Jakiego osobom, które zniekształciły jego propozycję ws. transportu dla powstańców warszawskich. Rafał Trzaskowski nie przeprosił. - Jaki nie potrafi nawet wytłumaczyć swoich pomysłów i żąda dziwnych sprostowań - stwierdził w "Graffiti" kandydat PO i .N na prezydenta Warszawy. - Pisma przedsądowe już wysłaliśmy - poinformował Jaki.
Jaki zapowiedział w czwartek rano, że pozwie osoby, które zniekształciły jego propozycję, aby powstańców warszawskich objąć miejskim systemem transportu dedykowanego - specjalnego.
Zapowiedział, że daje 24 godziny na sprostowanie osobom (z nazwiska wymienił m.in. posła PO Cezarego Tomczyka, związanego z PO b. członka KRRiT Krzysztofa Lufta oraz mec. Romana Giertycha), które zamiast pisać prawidłowo o jego propozycji, przekonywały w mediach społecznościowych, że chodzi o bezpłatną komunikację miejską dla powstańców, która i tak, ze względu na ich wiek, jest dla nich darmowa.
"Nikt tego nie rozumie"
- Albo mój konkurent źle opowiada o swoich pomysłach, nie potrafi o nich opowiedzieć, albo większość mediów tego nie rozumie - powiedział w Polsat News Trzaskowski i zaprezentował wydruki z portali informacyjnych, które również podały, że propozycja Jakiego dotyczy darmowego transportu publicznego.
- Patryk Jaki mówił o transporcie dedykowanym - zauważył prowadzący "Graffiti" Piotr Witwicki.
- Wie pan, ja jestem m.in. anglistą, (słowo: "dedykowany" - red.) to jest straszna kalka z angielskiego. Nikt tego nie rozumie. Patryk Jaki nie potrafi nawet wytłumaczyć swoich pomysłów i żąda jakichś dziwnych sprostowań - ocenił Trzaskowski.
Pytany w piątek o tę kwestię Patryk Jaki, przekazał, że "sprostowania nie było, więc wysłaliśmy już pisma przedsądowe".
- Te osoby dalej rozpowszechniają te kłamstwa i nie potrafią przeprosić. Jak mi zdarzały się jakieś błędy, to miałem tyle honoru, że potrafiłem przeprosić. A oni dalej kłamią. Pieniądze uzyskane z procesów przeznaczę na transport dla powstańców. Cieszę się, że z tego zła powstanie coś dobrego - stwierdził kandydat PiS na prezydenta Warszawy.
"Za Rafała"
Trzaskowski w "Graffiti" odniósł się również do sprawy spotu z Michałem Żebrowskim, który wykorzystał w kampanii do PE w 2009 roku, a o usunięcie którego apelują stołeczni radni PiS, nazywając go "skandalicznym".
Na nagraniu Michał Żebrowski, w białej koszuli, stoi pod ceglanym murem z papierosem w ustach. Młodzieniec w czarnej koszuli zasłania mu oczy opaską, zabiera papierosa, Żebrowski wykrzykuje "Za Rafała!". Następnie jest rozstrzeliwany. Na koniec spotu pojawia się plansza z pytaniem: "A ty co zrobisz dla Rafała?" oraz adresem dlarafala.pl.
Krytycy wskazywali, że spot można odebrać jako kpinę z powstania warszawskiego.
Apelujemy do kandydata PO i Nowoczesnej na prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego o usunięcie z przestrzeni publicznej "skandalicznego spotu" z eurowyborów 2009 r.; będziemy zbierać podpisy warszawiaków pod petycją w tej sprawie - zapowiedzieli radni PiS.
"Oskarżanie nas, że nie mamy szacunku dla powstańców, to podłość"
- To wyjątkowo wredna manipulacja. Wyciąganie spotu sprzed 9 lat, wyciąganie go z kontekstu, bo był to kontekst literacki, o którym Michał Żebrowski jasno mówił, służy tylko i wyłącznie szczuciu i manipulacji i to jeszcze w dzień powstania warszawskiego. To wyjątkowo ohydne - powiedział Trzaskowski.
- Mój wuj zginął w pierwszej godzinie powstania, moja ciotka walczyła w powstaniu, a dziadek Michała Żebrowskiego został skazany w procesie szesnastu (pokazowy proces polityczny przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, przeprowadzony w dniach 18–21 czerwca 1945 roku w Moskwie). Oskarżanie nas, że nie mamy szacunku dla powstańców, to jest podłość - wskazał Trzaskowski.
"Znam Rafała od 40 lat i wiem, że jest uczciwym i mądrym człowiekiem. Nie ma dziś wielu takich w polityce. Biorąc udział w tym spocie nie przypuszczałem, że 10 lat później ktoś ośmieli się próbować nadać mu inny sens" - napisał Żebrowski na Facebooku.
Podkreślił, że spot nawiązywał do jego roli w dramacie "Kordian" Juliusza Słowackiego. "Posługiwanie się kampanią sprzed 10 lat i łączenie jej z obchodami powstania warszawskiego jest wredne, przebiegłe i kłamliwe" - oświadczył.
"Trzask of ski", czyli dźwięk łamanej narty
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" aktor stwierdził natomiast, że wcielał się wówczas w różne postaci m.in. Wiedźmina.
- Dziesięć lat temu grupa znanych polskich artystów, lubianych, postanowiła wesprzeć nikomu nieznanego polityka, który był skazany na przegraną, czyli pana Rafała Trzaskowskiego, który startował z czwartego miejsca (na liście - red.). Myśmy się zastanawiali co zrobić, by trafić naszym przekazem, naszym poparciem do ludzi. I stwierdziliśmy, że wszyscy musimy się odwołać w naszych spotach artystycznych do tego, z czym jesteśmy kojarzeni widzom. Czyli ja np. z Wiedźminem - przekazał.
Dodał, że w przebrany za Wiedźmina chodził po ul. Bednarskiej i wkładał ulotki za wycieraczki samochodów.
Później grał też pijaka, który tłumaczył, co to znaczy "Trzaskowski".
- Czyli "trzask of ski", czyli dźwięk łamanej narty. Potem byłem bohaterem narodowym. Ponieważ grałem wszystkie lektury – Kordian, Konrad, Horsztyński itd., kojarzyłem się z takim bogoojczyźnianym wizerunkiem bohatera romantycznego, wszystkie maturalne klasy mnie znały. Myśmy na Mariensztacie, gdzieś na tle jakiegoś muru, nagrali jeden ze spotów dotyczących mojej skromnej osoby w tej kampanii, po to żeby dać sygnał, że dla Rafała również jestem nawet zginąć gotów. Urszula Dudziak kręciła inne spoty. Turnau inne spoty - opowiadał.
Polsat News, PAP, rp.pl
Czytaj więcej