Turek bez wizy chciał wjechać do Polski w toalecie pociągu. Mówił, że jedzie do ukochanej
29-letniego Turka, który zamknięty w toalecie pociągu relacji Kijów-Przemyśl chciał wjechać na teren UE zatrzymała Straż Graniczna. Mężczyzna nie miał wizy. Został odesłany na Ukrainę. Później próbował pieszo przekroczyć tzw. zieloną granicę.
Jak poinformowała w środę PAP rzeczniczka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej (BiOSG) mjr Elżbieta Pikor strażnicy z placówki w Medyce, podczas standardowej kontroli międzynarodowego pociągu relacji Kijów-Przemyśl, natrafili na zamkniętego w toalecie Turka.
Na granicy strażnicy sprawdzali wszystkie miejsca w pociągu, w których można schować przemycane towary bądź ludzi. Funkcjonariusze usiłowali otworzyć jedną z toalet. Była ona jednak zamknięta od środka. Mundurowi poprosili o pomoc obsługę pociągu. Jednak osoba zamknięta w toalecie w końcu sama otworzyła drzwi. Okazało się, że w kabinie był 29-letni obywatel Turcji. - Nie miał on tzw. tytułu pobytowego, czyli dokumentów pozwalających na legalny wjazd i pobyt w strefie Schengen - mówiła mjr Pikor.
- Podczas rozmowy cudzoziemiec mówił, że celem jego podróży jest Warszawa, bo tam przebywa jego dziewczyna. Ostatecznie jednak przyznał, że w rzeczywistości chciał przedostać się do Szwecji i tam podjąć pracę - dodała rzeczniczka.
Po kilku godzinach próbował pieszo
Ze względu na brak wymaganych dokumentów Straż Graniczna wydała cudzoziemcowi decyzję o odmowie wjazdu do Polski i skierowała go z powrotem na Ukrainę.
- Obywatel Turcji wykazał się jednak dużą determinacją. Już po kilku godzinach został ponownie zatrzymany przez ukraińskich funkcjonariuszy. Tym razem pieszo próbował nielegalnie przekroczyć tzw. zieloną granicę i w ten sposób zrealizować swój cel - zauważyła mjr Pikor.
Podała też statystyki, z których wynika, że od początku tego roku BiOSG zatrzymał już 109 cudzoziemców, w tym około 30 obywateli Turcji, którzy najczęściej z zamiarem przedostania się do krajów Europy Zachodniej przekroczyli granicę państwową wbrew przepisom.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze