Fałszywy profesor skazany na 6,5 roku więzienia. Wykorzystywał studentki pod pretekstem badań
Sąd okręgowy w Poznaniu podtrzymał w czwartek wyrok 6,5 roku więzienia dla mężczyzny, który podając się za profesora wykorzystywał seksualnie studentki pod pretekstem przeprowadzania badań antropologicznych. Wyrok jest prawomocny.
Proces Janusza K. toczył się przed poznańskim sądem rejonowym od kwietnia ub. roku. Ze względu na charakter sprawy, został on jednak utajniony na wniosek prokuratury. Akt oskarżenia dotyczył 14 przestępstw. 73-letni obecnie Janusz K. podawał się za pracownika naukowego poznańskiego uniwersytetu i miał prosić studentki o pomoc w "badaniu antropologicznym". Kobietom, które zgodziły się na badania, przylepiał do ciała mokre karteczki, nakłaniał też je do czynności seksualnych. Według ustaleń śledczych, zdarzenia miały miejsce na terenie różnych uczelni w Poznaniu.
"Dopuścił się gwałtu"
Sprawę Janusza K. ujawniono w 2015 r. po sygnale od jednej ze studentek. W październiku 2015 r. mężczyzna został zatrzymany. Jak informowały wówczas lokalne media, mężczyzna prowadził swoje "badania" znacznie dłużej. Jedna z przesłuchanych kobiet opisała swoją historię, która miała miejsce w 1975 roku.
W trakcie śledztwa ustalono, że oskarżony siedem razy doprowadził kobiety do "innej czynności seksualnej", sześć razy usiłował do niej doprowadzić, w jednym przypadku dopuścił się gwałtu. Czyny, które obejmuje akt oskarżenia, miały miejsce w okresie od 2004 do 2015 r. Janusz K. nie przyznawał się do winy.
Apelację od wyroku wydanego w styczniu tego roku przez poznański sąd rejonowy złożyła zarówno prokuratora, jak i obrońcy oskarżonego. Sąd okręgowy częściowo uznał tylko odwołanie prokuratury, ale utrzymał wyrok sądu pierwszej instancji, czyli kary 6,5 roku więzienia. Oskarżonego nie było na sali w momencie ogłaszania wyroku.
Obrona: studentki wykonywały czynności dobrowolnie
- Sąd rejonowy w sposób prawidłowy przeprowadził w sprawie postępowanie dowodowe, wszystkie dowody rzetelnie przeanalizował i co do zasady wydał trafne rozstrzygnięcie. Jedynym błędem sądu rejonowego było przypisanie oskarżonemu dokonanie ciągu przestępstw. (...) Aby można mówić o instytucji ciągu przestępstw przyjmuje się, że muszą być one popełnione w krótkim okresie czasu - oscylującym do sześciu miesięcy. Ten warunek w tym przypadku nie został spełniony - powiedział sędzia Leszek Matuszewski.
Sąd odrzucił apelację obrony, która kwestionowała ustalenia sądu rejonowego. Jej zdaniem, zachowanie oskarżonego wobec pokrzywdzonych nie miało charakteru seksualnego, a pokrzywdzone zlecone przez oskarżonego czynności wykonywały dobrowolnie i w każdym momencie mogły je przerwać, co wyłącza przestępczy charakter takiego zachowania.
- W ocenie sądu odwoławczego seksualny charakter zachowań, do których oskarżony doprowadzał pokrzywdzone jest wręcz oczywisty. Z relacji wszystkich pokrzywdzonych wynika, że oskarżony doprowadzał lub chciał je doprowadzać do zachowań polegających na dotykaniu się po miejscach intymnych i symulowaniu zachowań polegających na masturbacji, jak i zachowań związanych z odbywaniem stosunku płciowego - podkreślił sędzia.
Obrona nie wyklucza kasacji
- Jak ustalono, część pokrzywdzonych oskarżony dotykał po miejscach intymnych. Okoliczność, że pokrzywdzone w większości przypadków wykonywały polecenia oskarżonego dobrowolnie wnika z zastosowania przez oskarżonego podstępu, tj. wprowadzenia w błąd, że jest profesorem wykonującym określone badania. Należy pamiętać, że oskarżony wyszukiwał swoje potencjalne ofiary na uniwersytecie, miał ubiór mogący przypominać pracownika naukowego, swoje "badania" zaczynał od zadawania pytań sugerujące naukowy charakter wykonywanych przez niego czynności. Mężczyzna bez żadnych skrupułów wykorzystał naiwność pokrzywdzonych wynikających z młodego wieku, braku doświadczenia życiowego i chęci pomocy - dodał sędzia
Wyrok sądu jest prawomocny. Obrona nie wyklucza złożenia kasacji do Sądu Najwyższego.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze