Posłowi PiS wygasł mandat, ale wciąż głosował w Sejmie. "Doszło do naruszenia prawa"
- Doszło do naruszenia prawa, marszałek dopuścił osobę nieuprawnioną do udziału w posiedzeniach i uczestnictwa w głosowaniach - twierdzi konstytucjonalista dr Ryszard Balicki. Chodzi o b. posła Konrada Głębockiego, który po mianowaniu na ambasadora Polski we Włoszech wziął udział w 175 głosowaniach. Kodeks wyborczy mówi, że mandat poselski osoby mianowanej na ambasadora wygasa z dniem mianowania.
5 czerwca ówczesny poseł Konrad Głębocki został mianowany przez prezydenta Andrzeja Dudę ambasadorem Polski we Włoszech. Zgodnie z art. 103 ust. 1 konstytucji, mandatu posła nie można łączyć m.in. z funkcją ambasadora. Do tego przepisu ustawy zasadniczej nawiązuje art. 247 ust. 1 pkt 6 Kodeksu wyborczego, w myśl którego wygaśnięcie mandatu posła następuje w przypadku "powołania w toku kadencji na stanowisko lub powierzenia funkcji, których stosownie do przepisów Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej albo ustaw nie można łączyć ze sprawowaniem mandatu posła".
Z kolei art. 247 ust. 5 Kodeksu wyborczego mówi o tym, że wygaśnięcie mandatu posła powołanego lub wybranego w czasie kadencji na stanowisko lub funkcję, których nie można łączyć ze sprawowaniem mandatu, następuje z dniem powołania lub wybrania. Zaś art. 249 ust. 1 Kodeksu wyborczego stanowi: "Wygaśnięcie mandatu posła niezwłocznie stwierdza Marszałek Sejmu w drodze postanowienia".
Takie postanowienie ws. wygaśnięcia mandatu Głębockiego, marszałek Sejmu Marek Kuchciński wydał 2 lipca. "Stwierdzam wygaśnięcie, z dniem 5 czerwca 2018 r., mandatu posła Konrada Zygmunta Głębockiego" - napisano w dokumencie.
Z informacji zamieszczonych na stronie internetowej Sejmu wynika, że Konrad Głębocki jeszcze 6, 7 i 15 czerwca wziął w Sejmie udział w łącznie 175 głosowaniach (6 czerwca - 23 głosowania, 7 czerwca - 69, 15 czerwca - 83).
"Z dniem 5 czerwca mandat posła wygasł"
Konstytucjonalista dr Ryszard Balicki powiedział, że w nauce prawa dominuje pogląd, że skutek postanowienia marszałka Sejmu jest wyłącznie deklaratoryjny. Oznacza to, że mandat poselski osoby mianowanej ambasadorem, wygasa z mocy prawa z dniem mianowania, a nie dopiero z dniem wydania postanowienia przez marszałka Sejmu.
Wskazywał, że art. 247 ust. 5 Kodeksu wyborczego wprost mówi o tym, że wygaśnięcie mandatu posła następuje z dniem powołania lub wybrania. - Nawet w swoim postanowieniu marszałek Sejmu podaje datę, tam wyraźnie pada data 5 czerwca. Postanowienie marszałka Sejmu jest bardzo jednoznaczne: stwierdzam wygaśnięcie z dniem 5 czerwca. Tam nie ma dyskusji. Z dniem 5 czerwca mandat posła wygasł. Koniec, kropka - mówił dr Balicki.
- W związku z tym, sprawa jest jednoznaczna. Tutaj doszło do naruszenia prawa przez marszałka Sejmu, ponieważ dopuścił osobę nieuprawnioną do udziału w posiedzeniach Sejmu i do uczestnictwa w głosowaniach - ocenił.
"Trzeba byłoby rozważyć, czy tego głosu nie należy wycofać"
Konstytucjonalista podkreślił, że dopuszczenie osoby nieuprawnionej do głosowania nie będzie wywoływać bezpośrednich skutków, bo głos Głębockiego nie był w żadnym z głosowań głosem decydującym. - W tej sytuacji nie ma problemu z konsekwencją tych głosowań, aczkolwiek powinno się je sprostować. Trzeba byłoby rozważyć, czy tego głosu nie należy wycofać, wprowadzić adnotację, że głosowała osoba nieuprawniona - dodał.
Balicki wskazywał również, że w prawie nie ma żadnej regulacji, mówiącej o odpowiedzialności marszałka Sejmu za zaistniałą sytuację. - To wynika również z tego, że nikt nie przewidywał takiej sytuacji - mówił. - Marszałek Sejmu odpowiada za to, jako osoba, która kieruje pracami Sejmu. Winna wyjaśnić, jakie były powody takiego działania. Musi paść jakieś wyjaśnienie, dlaczego coś takiego się stało - powiedział.
CIS: głosował "w dobrej wierze"
Dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka powiedział, że Głębocki informację o mianowaniu na ambasadora Polski we Włoszech uzyskał 19 czerwca, a więc już po czerwcowych głosowaniach, w których - jak mówił dyrektor CIS - brał udział, jako "w dobrej wierze urzędujący parlamentarzysta".
- Kolejne kroki zarówno Kancelarii, jak i marszałka Sejmu, były determinowane tym opóźnieniem. Udział posła w głosowaniach - mimo, że kolizyjny w stosunku do obowiązujących przepisów - należy traktować jako aktywność, która nie miała zasadniczego wpływu na decyzje podejmowane w sali plenarnej. Głos nie był w żadnej mierze przeważający, ani decydujący dla prowadzonych rozstrzygnięć - podkreślił Grzegrzółka.
Sasin: zdarzenie bez znaczenia dla prac parlamentarnych
O sprawę Konrada Głębockiego był pytany w Polsat News szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin.
- Wszystko wskazuje na to, że doszło do pomyłki, do pewnego rozminięcia się decyzji pana prezydenta o powierzeniu panu posłowi Głębockiemu funkcji ambasadora w Rzymie z obwieszczeniem czy z przekazaniem tej informacji. Kilkanaście dni ta informacje nie była przekazana, tym samym ani pan poseł, ani marszałek Sejmu nie mieli informacji na ten temat - powiedział Sasin.
- To było zdarzenie bez znaczenia dla prac parlamentarnych, ponieważ już z tej analizy, która została przeprowadzona wynika - i o tym mówił również szef Centrum Informacyjnego Sejmu - że te głosowania posła Głębockiego nie miały żadnego wpływu na decyzje (...); ten głos nigdzie nie przeważał - podkreślił Sasin.
Platforma złoży zawiadomienie do prokuratury
Zdaniem posła PO Marcina Kierwińskiego marszałek Kuchciński nie panuje nad tym, co dzieje się w Sejmie. W jego ocenie, mamy do czynienia ze skrajnym bałaganem i "zorganizowanym procesem wpływania na wynik procesu wyborczego w polskim parlamencie".
- Mamy do czynienia z sytuacją, gdy w ważnych głosowaniach uczestniczyła osoba, której mandat z mocy prawa powinien być wygaszony, ponieważ osoba ta została ambasadorem w jednym z krajów europejskich - mówił Kierwiński. - Mamy do czynienia z gigantycznym poczuciem bezkarności, z przekonaniem, że nawet osoby nieuprawnione mogą głosować w polskim parlamencie tylko dlatego, że jest taka wola prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego lub jest taka wola marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego - dodał.
Kierwiński poinformował, że w związku z głosowaniem Głębockiego posłowie Platformy złożą w środę zawiadomienie do prokuratury. - Liczymy, że tą sprawą zajmie się prokuratura i że podejdzie do tej sprawy bardzo poważnie - dodał. Zawiadomienie do prokuratury, które ma zamiar złożyć PO, mówi o podejrzeniu popełnienia przestęptwa przez Głębockiego polegającego na użyciu dokumentu poświadczającego nieprawdę w celu oddania głosów podczas głosowań w trakcie posiedzeń Sejmu.
Platforma złoży też zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstw przez marszałka Sejmu: przestępstwa nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego poprzez dopuszczenie osoby nieuprawnionej do głosowania, przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego poprzez wydanie postanowienia ws stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Głębockiego 2 lipca - po upływie 27 dni od dnia mianowania go na ambasadora, a także przestępstwa poświadczenia nieprawdy.
PAP, Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze