Były wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz przed komisją śledczą ds. Amber Gold
- Pod koniec 2011 r. szef KNF Andrzej Jakubiak poinformował mnie o narastającym problemie z Amber Gold, zwłaszcza w kontekście braku reakcji prokuratury na składane zawiadomienia; zapewniłem go, że przyjrzę się sprawie - mówił b. wiceszef MF Andrzej Parafianowicz we wtorek przed sejmową komisją ds. Amber Gold.
Szefowa komisji zwróciła uwagę, że służby skarbowe zajęły się sprawą 4 miesiące później - w lutym 2012 r.
Na wstępie przesłuchania świadek poinformował, że od listopada 2007 r. do grudnia 2013 r. był podsekretarzem stanu w resorcie finansów, pełnił też funkcję Generalnego Inspektora Kontroli Skarbowej oraz Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. Jak podał, w grudniu 2013 r. złożył wniosek o odwołanie, gdyż "czuł się wypalony". - Po przeszło sześciu latach w ministerstwie czułem się wypalony, zmęczony i wydawało mi się, że nie będę miał już więcej energii, pomysłów, żeby nadzorować tak skomplikowane i ogromne służby - mówił Parafianowicz.
Przesłuchiwany przez przewodniczącą komisji Małgorzatę Wassermann (PiS) często odpowiadał: "Nie pamiętam".
Wassermann pytała świadka m.in. o kwestię jego kontaktów z b. szefem KNF Andrzejem Jakubiakiem w sprawie Amber Gold.
- Jeśli dobrze pamiętam, to było pod koniec 2011 r., późna jesień, początek zimy - odpowiedział.
Dopytywany, co wówczas ustalili, Parafianowicz zeznał, że Jakubiak poinformował go o problemie z Amber Gold. - Z tego co pamiętam, mówił mi o narastającym problemie, zwłaszcza w kontekście braku reakcji prokuratury na składane zawiadomienia. Sugerował, czy służby skarbowe nie mogłyby przyjrzeć się temu tematowi - poinformował Parafianowicz.
"Moja pamięć jest zawodna"
Odpowiadając na kolejne pytania szefowej komisji, Parafianowicz zeznał, że zapewnił Jakubiaka, iż przyjrzy się temu tematowi i zorientuje się, co się dzieje.
- Jak pan się zorientował, to czego pan się dowiedział? - dopytywała Wassermann.
B. wiceszef MF oświadczył, że "wydaje mu się, że rozmawiał z przedstawicielami departamentów, prosząc o informacje, żeby zobaczyli, czy trwają tam jakieś kontrole, czy były kontrole, czy są planowane kontrole". - Takie rutynowe działanie, żeby zdobyć jakąś wiedzę, co nasze służby zrobiły lub zrobią w tym temacie - mówił Parafianowicz.
Dodał, że prawdopodobnie rozmawiał z dyr. departamentu administracji podatkowej Maciejem Młodzikowskim lub z kimś z jego zastępców. - Nie pamiętam, czy dzwoniłem wtedy do Gdańska bezpośrednio po spotkaniu - zeznał Parafianowicz.
Świadek przekonywał, że nie pamięta szczegółowo, czego się dowiedział. - Moja pamięć jest zawodna - tłumaczył.
Dopytywany przez szefową komisji, Parafianowicz zeznał, że dowiedział się, że "taki podmiot działa, że były z nim problemy, takie organizacyjne". - Znaczy zalegał z deklaracjami - opóźniał, nie składał, i że jest w tej chwili, że się tak wyrażę, pod opieką Pomorskiego Urzędu Skarbowego i że planowana jest tam kontrola - relacjonował. - Ja też mam takie wrażenie, że był pod opieką Pomorskiego Urzędu Skarbowego, jak czytam te akta - wtrąciła szefowa komisji.
- Panie ministrze, to jest niemożliwe co pan mówi. (...) 16 lutego 2012, czyli cztery miesiące później przeszedł pod tę opiekę w dziwnych okolicznościach. Ja pytam, czego się pan dowiedział 2 listopada 2011 r. po rozmowie z panem ministrem Jakubiakiem - skomentowała Wassermann.
"O Amber Gold rozmawiałem z Rostowskim wiosną 2012 r."
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann pytała świadka, czy zakup linii lotniczych OLT przez Amber Gold nie był podstawą do wszczęcia kontroli przez UKS. - Sprawę prowadziła izba i urzędy skarbowe, na tamtym etapie (to) byłoby dublowaniem, pozyskiwaliby te same informacje - powtórzył świadek.
Wassermann ripostowała, że na przełomie listopada i grudnia 2011 r. nie było prowadzonego żadnego postępowania kontrolnego wobec Amber Gold ani OLT, więc nie byłoby mowy o żadnym dublowaniu się.
Parafianowicz odpowiadał, że wiedza "chociażby szczątkowa" ws. firmy Marcina P. na tamtym etapie była w urzędzie. Podkreślał, że w listopadzie, grudniu 2011 r. nie było pełnej wiedzy o zaniedbaniach poczynionych na początku działalności Amber Gold.
Następnie Wassermann zapytała Parafianowicza, czy ktoś mu zalecił, żeby "zostawił w spokoju" firmę Amber Gold i OLT i nie zajmował się aktywnie tą grupą spółek. - Nie - odpowiedział świadek.
Przewodnicząca pytała także, czy w listopadzie 2011 r. o sprawie Amber Gold poinformował ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego. - Nie pamiętam (...) na pewno rozmawialiśmy o tym wiosną 2012 r., jak firma OLT rozpoczęła działalność i, z tego co pamiętam, dosyć intensywnie się rozwijała - powiedział Parafianowicz.
Wassermann pytała także świadka, które podmioty posiadały narzędzia do tego, aby jak najszybciej zareagować i pozyskać informacje ws. Amber Gold. Parafianowicz wskazywał m.in. na Urząd Kontroli Skarbowej i izbę skarbową.
Przewodnicząca komisji pytała, czy poprosił b. szefową gdańskiego Urzędu Kontroli Skarbowej Małgorzatę Bogumił, aby zorientowała się przy pomocy swoich służb, jakim podmiotem było Amber Gold.
- Nie pamiętam, ale to raczej nie było potrzebne, bo miałem wiedzę, że zajmują się tym izba i urzędy skarbowe. Więc proszenie o dodatkowe działanie UKS-u byłoby na tamtym etapie dublowaniem działań - powiedział świadek.
Wassermann: najistotniejsza postać jeśli chodzi o wątek skarbówki
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) oceniła, że "to najistotniejsza postać - jeśli chodzi o wątek skarbówki w sprawie Amber Gold". - Tu jest kilka ciekawych wątków - stwierdziła.
Jednym z nich na pewno będzie kwestia zeznań b. szefa Komisji Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka. Na początku 2017 r. mówił on komisji, że pod koniec 2011 r. rozmawiał z Parafianowiczem na temat firmy szefa Amber Gold Marcina P. Wiceszef MF - jak relacjonował komisji Jakubiak - poinformował go, że po Nowym Roku "wchodzą z kontrolą skarbową" do Amber Gold. - Z tego co pamiętam (...), w połowie lutego (2012 r.) zadzwonił do mnie i powiedział mi, że Marcin P. zgodził się, że wpłaci 12 mln zł - relacjonował Jakubiak.
Tymczasem były naczelnik Pomorskiego Urzędu Skarbowego Krzysztof Ptaszyński mówił komisji, że nie wie, skąd MF mogło pod koniec 2011 r. mieć wiedzę, że po Nowym Roku ma się rozpocząć kontrola w Amber Gold. Urzędnik zeznał przed komisją, że zainteresowanie resortu spółką Amber Gold zauważył "w okolicach 22 maja 2012" roku, a bliżej MF zajęło się Amber Gold w sierpniu 2012.
- Zostaliśmy jako naczelnicy trzech urzędów, w których ten podmiot się rozliczał, wezwani w trybie pilnym do Ministerstwa Finansów, żeby krótko sprawozdać, co się dzieje - zeznał. Powiedział, że odbyły się spotkania z dyr. dept. administracji podatkowej Maciejem Młodzikowskim, który poprosił o syntetyczną informację o dotychczasowych działaniach urzędu wobec Amber Gold, a także spotkanie przedstawicieli z wiceministrem Parafianowiczem.
Nagranie rozmowy Parafianowicza z restauracji Sowa i Przyjaciele
W trakcie przesłuchania Parafianowicza pojawi się też zapewne wątek rozmowy podsłuchanej w restauracji Sowa i Przyjaciele. W czerwcu tygodnik 2014 r. "Wprost" opublikował stenogram nagrania rozmowy Parafianowicza, b. ministra transportu Sławomira Nowaka i b. szefa GROM-u Dariusza Zawadki.
Podczas spotkania Nowak mówi o kontroli finansów swojej żony: "Chcą ją trzepać. Cały 2012 r. Chcą najpierw wziąć rachunek bankowy. Mam nadzieję, że to dotyczy tylko jej działalności, a nie będą chcieli crossować tego z moim rachunkiem. Bo ona jedzie od paru lat na stracie, potężnej". Parafianowicz na słowa Nowaka, odpowiada: "Ja to wszystko wiem... ale... bo ja z urzędu kontroli skarbowej... to już odkryliśmy bardzo dawno. UKS, komputery wyrzuciły (...). Zablokowałem to".
W ujawnionych nagraniach, Parafianowicz mówił też do Nowaka: "Słuchaj, tak jak mówię, próbuję się dowiedzieć od Gośki, skąd to się wzięło. Jeśli wie".
"Gośka", to b. szefowa gdańskiego Urzędu Kontroli Skarbowej Małgorzata Bogumił. Zeznając przed komisją śledczą oświadczyła, że - według relacji prokuratora, który badał sprawę taśm - Parafianowicz "wypił wtedy dużo alkoholu". Dodała, że wiceminister i tak niczego nie dowiedziałby się w UKS, bo sprawa finansów żony b. ministra transportu trafiła do urzędu skarbowego.
Przewodnicząca komisji wskazywała, że UKS W Gdańsku, którym kierowała Bogumił, podejmował "bardzo wiele kompletnie niezrozumiałych działań". - Zarówno prokuratorzy gdańscy, jak i funkcjonariusze mówili, że tak złej współpracy, jak przy sprawie Amber Gold z UKS, sobie nie przypominają. Tam, przypomnę, dochodziło choćby do odwoływania wspólnych działań, które miały być przeprowadzone przez te dwie instytucje - mówiła przed dwoma tygodniami szefowa komisji.
Ponadto - jak dodała - UKS nie podjął się kontroli Amber Gold na żadnym etapie, co - podkreśliła - jest "bardzo zadziwiające".
Miał "bardzo interesować się" sprawą Amber Gold
Podczas przesłuchania, b. dyrektor UKS w Gdańsku, powiedziała że jej urząd nie chciał kontroli w Amber Gold. W efekcie Wassermann zapowiedziała konfrontację między Bogumił a Marią Liszniańską, b. p.o. naczelnika I US w Gdańsku, która zeznała, że Bogumił nie chciała zająć się firmą Marcina P.
Zeznając niedawno przed komisją b. dyrektor Izby Skarbowej w Gdańsku Mirosław Kowalski przyznał, że choć niewiele pamięta ze sprawy Amber Gold, to przypomina sobie, iż sprawą bardzo interesował się Parafianowicz.
Podczas tego samego przesłuchania okazało się, że w sierpniu 2012 roku, czyli w czasie gdy wybuchła afera Amber Gold, doszło do spotkania w Chorwacji Parafianowicza z Kowalskim oraz Bogumił. B. szefowa UKS tłumaczyła przed komisją, że z Parafianowiczem, który był jej przełożonym, widywała się raz na kwartał w ramach narad poza urzędami oraz podczas akcji MS. Zaprzeczyła jednak, że miała spędzać z nim wakacje. Jak mówiła, do trzygodzinnego spotkania z b. wiceszefem MF doszło, gdy okazało się, że spędzają urlop w tej samej miejscowości. Podkreśliła, że spotkanie miało charakter kurtuazyjny.
"Kłamaliście w Sejmie"
Małgorzata Wassermann pytała Parafianowicza m.in. o to co resort finansów zrobił, by "zablokować tą piramidę finansową".
- Jesienią 2012 roku komisjom sejmowym został przedstawiony na piśmie pełny harmonogram, z dokładnością do jednego dnia, wszystkich czynności wykonanych przez wszystkie urzędy skarbowe i później przez "uksy" (urzędy kontroli skarbowej) w stosunku do Amber Gold - powiedział Parafianowicz.
- To jest kłamstwo co żeście przedstawili wtedy w Sejmie - stwierdziła Wasserman. Według niej, w przedstawionej informacji resort skłamał w punkcie mówiącym o tym, że "do 19 kwietnia nie posiadał żadnej wiedzy na temat podatnika Amber Gold".
Wcześniej podczas posiedzenia komisji Parafianowicz zeznał, że pod koniec 2011 r. szef KNF Andrzej Jakubiak poinformował go o narastającym problemie z Amber Gold, zwłaszcza w kontekście braku reakcji prokuratury na składane zawiadomienia.
Na pytanie Wassermann, czy Parafianowicz poinformował ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego, o tym że pracownicy resortu wiedzieli o sprawie Amber Gold już przed 19 kwietnia, b. wiceszef resortu zaprzeczył.
Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express.
Linie OLT Express ogłosiły upadłość pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
"Afera Amber Gold to bardzo przykre zdarzenie"
Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał we wtorek świadka, czy P. był słupem. Parafianowicz odparł: "Nie wiem, czy był słupem, tej wiedzy nie mam". - Natomiast wcześniejsza działalność pana P. wskazuje na inną skalę" - zaznaczył. Jak mówił, P. był pięcio czy sześciokrotnie karany za podobne przestępstwa, ale to była "zupełnie nie ta skala. - Może (to) świadczyć, że ktoś go zainspirował, albo po sześciu razach wyciągnął nauki i biznes, że tak się wyrażę, rozkręcił śmielej - mówił Parafianowicz.
Poseł Nowoczesnej chciał także wiedzieć, czy były ustalenia, skąd P. miał kapitał początkowy na rozwój działalności Amber Gold. - Jeśli chodzi o wiedzę służbowo-urzędniczą, nie mam wiedzy nt. osób współpracujących. Za czasów, kiedy odszedłem z ministerstwa, takiej wiedzy nie było - zeznał Parafianowicz.
Poseł N zapytał świadka, czy jako były podsekretarz stanu w resorcie finansów poczuwa się do odpowiedzialności za aferę Amber Gold.
- Afera Amber Gold to bardzo przykre, tragiczne dla niektórych osób wręcz zdarzenie, mnóstwo ludzi poniosło straty finansowe, trzeba jednak pamiętać, że to jest zjawisko szersze i powtarzające się. W Polsce na przestrzeni ostatnich 30 lat mieliśmy takich zdarzeń kilka dużych i szereg mniejszych - odpowiedział Parafianowicz.
"Tak na wprost nie poczuwam się do odpowiedzialności"
Jak mówił, nic nie zabroni ludziom podejmowania ryzyka, hazardu. - Mam pełne współczucie i pełne zrozumienie dla osób, które poniosły straty finansowe, jednak trzeba pamiętać, że inwestycje zwłaszcza oferujące poważne zyski, są obarczone większym ryzykiem - zwrócił uwagę świadek.
Wskazał jednak, że w żaden sposób nie umniejsza to faktu, że działania prokuratury, urzędów skarbowych, zwłaszcza w początkowej fazie działalności Amber Gold, były zbyt "opieszałe" albo, jak w przypadku prokuratury, "zaniechane".
Zembaczyński dopytywał świadka, czy poczuwa się do odpowiedzialności za wybuch i przebieg afery Amber Gold.
- Tak na wprost nie poczuwam się do odpowiedzialności, natomiast mając świadomość skali i strat ludzi, często myślę, czy mogłem coś zrobić lepiej, szybciej - powiedział Parafianowicz. Na stwierdzenie Zembaczyńskiego, że nie poczuwa się do odpowiedzialności, odparł, że w "takim sensie formalnym - nie", ale jest mu "szalenie" żal poszkodowanych ludzi.
Odpowiadając na kolejne pytania, zaznaczył, że nigdy nie odniósł wrażenia, żeby P. miał parasol ochronny ze strony jakiegokolwiek urzędu, "nawet prokuratury".
"Bywałem u pana generała"
Bartosz Kownacki (PiS) pytał Parafianowicza, czy prawdą jest, że po tym, jak został wiceministrem finansów, utrzymywał "niemalże stały" kontakt z ówczesnym szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem. - Prawdą jest, że współpracowaliśmy i bywałem u pana generała, i pan generał był także kilka razy u mnie - powiedział Parafianowicz.
Następnie Kownacki zapytał, czy prawdą jest, że stanowiska dyrektorów w MF, w jednostkach podległych Parafianowiczowi, obsadzano funkcjonariuszami ABW.
- Tak, to wynikało z porozumienia szefa ABW z ministrem finansów - powiedział Parafianowicz. Kownacki skomentował, że na niższym szczeblu to jest naturalne, ale na szczeblu dyrektora to dosyć zaskakujące. "Podkreślam, nikt z tego nie robił tajemnicy, to było oficjalnie" - wskazał świadek.
"Staraliśmy się współpracować możliwie efektywnie"
Zaznaczył, że instytucje państwowe, które walczą z przestępczością gospodarczą i finansową, muszą ze sobą blisko współpracować. - Staraliśmy się współpracować możliwie efektywnie, stąd nasze spotkania i jakieś kierunkowe rozmowy - dodał b. wiceminister finansów.
Kownacki chciał także wiedzieć, kiedy po raz pierwszy świadek rozmawiał z Bondarykiem nt. Amber Gold. Parafianowicz wskazał, że "wydaje mu się, że to było w kwietniu (2012 r.)".
Poseł PiS dopytywał, czy wcześniej Bondaryk nie wspomniał mu o sprawie Amber Gold oraz czy sam Parafianowicz o to nie pytał. - Nie przypominam sobie - powiedział świadek.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze