Odnalezione dzieci mogą spędzić w zalanej jaskini kilka miesięcy. "Żaden z nich nie potrafi pływać"
- Musimy przygotować dodatkowe racje żywnościowe. Muszą wystarczyć na cztery miesiące - poinformował kapitan tajlandzkiej marynarki Anand Surawan. Eksperci przyznają, że najlepsze rozwiązanie dla odnalezionych w zalanej jaskini 13 osób, jest zabezpieczenie miejsca, w którym przebywają i stopniowe wypompowywanie wody. Podkreślają, że nauczenie nastolatków nurkowania wiąże się z ogromnym ryzykiem.
Dwunastu chłopców w wieku od 11 do 16 lat wraz z 25-letnim trenerem zaginęło 23 czerwca po południu po tym jak weszli do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang Rai w północnej części Tajlandii.
Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie, a w porze dżdżystej często są zalane. Grupa schroniła się przed podnoszącą się wodą na łasze w jednej z komór.
Dopiero po dziewięciu dniach poszukiwań specjalne siły tajlandzkiej marynarki wojennej odnalazły żywych zaginionych.
"Nurkowanie jest bardzo niebezpieczne"
- Najlepszą opcją, jest zostawienie ich na miejscu i zapewnienie im dostępu do najbardziej potrzebnych rzeczy - dodał w rozmowie z "The Guardian", przewodniczący Związku Nurków Jaskiniowych w Australii Peter Wolf. Dodał, że ważnym aspektem będzie zagwarantowanie odnalezionym dopływu świeżego powietrza.
Z kolei Edd Sorenson z International Underwater Cave and Rescue and Recovery przyznał, że dla osób bez żadnego doświadczenia ew. próby nurkowania w jaskini będą "bardzo niebezpieczne". Według brytyjskiego dziennika "The Guardian" żaden z chłopców nie potrafi pływać.
- Tak długo, jak wiemy gdzie oni są, mają dostęp do jedzenia, wody pitnej i świeżego powietrza, najlepiej będzie przeczekać tę sytuację. Próba wyciągnięcia ich z jaskini na siłę może być ekstremalnie niebezpieczna nie tylko dla dzieci i trenera, ale także dla ekipy ratunkowej - poinformował Sorenson.
- Na świecie jest naprawdę mało osób, które mogą im dostarczyć jedzenie - dodał z kolei Peter Wolf.
Instruktor: bardzo trudne przedsięwzięcie
- Po drodze jest kilka bardzo ciasnych przejść, przez które niezwykle doświadczeni nurkowie musieli się przeciskać. Wyglądali bardziej jak po taplaniu się w błocie, niż po nurkowaniu - jedno z drugim ma mało wspólnego - powiedział na antenie Polsat News Piotr Paulo, instruktor nurkowania i przewodnik po Tajlandii.
Paulo Przekonywał, że prowadzenie "jakiegokolwiek szkolenia, w takich warunkach, przy sztucznym naświetleniu" jest "bardzo trudnym przedsięwzięciem". - Szkolenie jaskiniowe trwa kilka tygodni i wymaga wcześniejszego dużego doświadczenia w tzw. wodach otwartych - mówił.
"Nikt nie jest w stanie krytycznym"
Władze podają, że większość odnalezionych osób jest w dobrym stanie, a ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Niektórzy mają lekkie, lub poważniejsze urazy, ale żaden nie jest w stanie krytycznym - powiedział gubernator regionu Narongsak Osottanakorn. Zapewnił, że gdy tylko będzie taka możliwość, odnalezionych przebada zespół lekarski.
W akcji ratunkowej uczestniczy ponad tysiąc osób, w tym brytyjscy nurkowie, amerykańscy żołnierze oraz eksperci z kilku innych krajów
Gubernator przekazał, że potrwa ona, dopóki odnalezieni nie wydostaną się bezpiecznie z jaskini i nie zostaną przewiezieni do szpitali.
O szczegółach akcji ratunkowej opowiada reporter Polsat News Bartosz Kwiatek:
polsatnews.pl, Polsat News, "The Guardian", PAP
Czytaj więcej
Komentarze