Ponad 18 godzin czekali w Poznaniu na lot na Rodos. "Kto może, niech wróci do domu"
Ponad 170 osób o godz. 5:30 w poniedziałek miało odlecieć z Poznania na Rodos. Ich wakacje rozpoczęły się z opóźnieniem, bo na grecką wyspę wystartowali dopiero o godz. 23:30. - Najbardziej zbulwersowała nas dezinformacja na lotnisku. Cały czas zmieniano godzinę odlotu - mówi nam Roma Dziupińska, pasażerka samolotu. Linie lotnicze twierdzą, że informowały pasażerów o opóźnieniu na bieżąco.
Roma Dziupińska, podróżująca z mężem i córką, wykupiłą wycieczkę na Rodos organizowaną przez biuro podróży TUI. Rejs realizowany był przez linie lotnicze Ryanair, miał się odbyć o godz. 5:30 w poniedziałek.
Oficjalny powód: warunki pogodowe
- Po godz. 3 na lotnisku była informacja, że wylatujemy o czasie. O 3:30 zmieniło się to na 6:40. Dostaliśmy informację, że samoloty nie mogą lądować i wylatywać - mówi nam pasażerka.
Dodaje, że od godz. 6 do 12 pasażerowie nie otrzymali żadnej informacji o opóźnieniu. Około południa z megafonów wybrzmiała informacja, że lot zostanie zrealizowany o godz. 20:30, a kto może, niech wróci do domu. - O 20:30 informacja - nie będzie wylotu ze względu na warunki pogodowe. A inne samoloty przylatywały i odlatywały bez opóźnień - zauważyła kobieta.
- Dopiero o godz. 21 otrzymaliśmy prawdziwą informację przez megafon, że nie ma załogi, która mogłaby nas zabrać - wyznała Ciesińska.
Załoga "musi odpocząć"
Inna z podróżnych, oczekujących na lot, przesłała nam nagranie dźwiękowe, na którym słychać, jak rozmawia z celnikiem. - Oni się nie wyrobili, a żeby nie było strat, polecieli sobie inne kierunki. Rodos sobie przerzucili na wieczór. Czekamy na załogę z Edynburga - mówi na nagraniu celnik.
I dodaje: - Może pani starać się o odszkodowanie od Ryanaira. Będzie wynosiło więcej, niż cała wycieczka.
Jak twierdzi kobieta, celnik miał jeszcze powiedzieć, że załoga "musi sobie odpocząć".
Vouchery na 20 zł
Jak powiedziała nam Roma Dziupińska, na lotnisku panowała "atmosfera złości i wściekłości". - Malutkie 2-3 letnie dzieci spały, gdzie popadło - dodała.
- Dostaliśmy jedynie vouchery na kwotę 20 zł. A śniadanie na lotnisku kosztuje dużo więcej. Wszyscy wydaliśmy po kilkaset dodatkowych złotych - powiedziała.
- Będziemy walczyć o odszkodowanie z biura TUI i z linii lotniczych Ryanair. Część wczasowiczów już działa z prawnikami - powiedziała Dziupińska.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze