Zostawił Ukrainkę po wylewie na przystanku. Usłyszał zarzuty. Grożą mu trzy lata więzienia
Ukrainka zatrudniona nielegalnie w jednej z firm zajmujących się dystrybucją warzyw i owoców ze Środy Wielkopolskiej dostała w lutym wylewu. Jej pracodawca wywiózł ją poza firmę, położył na ławce na przystanku i wezwał policję, której przekazał, że znalazł pijaną kobietę. Właściciel firmy usłyszał właśnie zarzuty, m.in. narażenie kobiety na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia.
Oksana, obywatelka Ukrainy, pracowała w firmie "na czarno". Mieszkała w przyzakładowych pomieszczeniach. Po pracy dostała wylewu. O zdarzeniu inni pracownicy powiadomili właściciela firmy Jędrzeja C.
Położył kobietę na ławce i zadzwonił na policję
Z relacji świadków i znajomych kobiety wynika, że ten najpierw długo zastanawiał się, co zrobić, a następnie częściowo sparaliżowaną kobietę zaniósł do swojego auta.
Okazało się jednak, że nie zawiózł jej do szpitala, lecz położył na ławce na przystanku przy wjeździe do Środy Wielkopolskiej. Później zadzwonił na policję i zgłosił znalezienie pijanej osoby.
36-letni przedsiębiorca usłyszał w Prokuraturze Rejonowej w Środzie Wielkopolskiej kilka zarzutów. Najpoważniejszy z nich dotyczy nieudzielenia pomocy i narażenia Oksany K. na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Do dziś jest sparaliżowana, porusza się na wózku inwalidzkim
Zarzuty oparte są na analizie biegłych lekarzy, którzy opiekowali się Ukrainką w szpitalu. Po rozległym wylewie krwi do mózgu kobieta do dziś jest sparaliżowana i porusza się na wózku inwalidzkim. Biznesmen już wcześniej usłyszał zarzuty dotyczące nielegalnego zatrudniania ośmiu osób - także obywateli Ukrainy.
Właścicielowi firmy grozi do 3 lat więzienia. Akt oskarżenia trafił już do sądu.
Pomiędzy pełnomocnikiem poszkodowanej Ukrainki i przedsiębiorcą trwa postępowanie ugodowe, którego efekty mogą wpłynąć na wymiar ewentualnej kary w procesie karnym.
"Stan chorobowy powstał w trakcie spędzania czasu wolnego"
Jędrzej C., kilka dni po tym jak sprawa wyszła na jaw, wydał oświadczenie. "Jest mi niezmiernie przykro z powodu zdarzenia, które dotknęło panią Oksanę K." - podkreślił mężczyzna.
Później właściciel firmy oświadczył, że "stan chorobowy Pani Oksany nie miał związku z wykonywaniem przez nią pracy, lecz powstał w trakcie spędzania przez Nią czasu wolnego".
W odpowiedzi na to pełnomocnik Ukrainki Patryk Graczyk zauważył, że "gdyby pani Oksana przed rozpoczęciem stosunku pracy została przebadana przez lekarza medycyny pracy, nie miałaby zgody na podjęcie pracy w tak ciężkich warunkach". Jej praca polegała na przenoszeniu ciężkich worków z warzywami, a cierpiała na nadciśnienie.
tokfm.pl, polsatnews.pl
Czytaj więcej