Zabili, bo nie miał na drugą butelkę wódki. Później upozorowali jego samobójstwo
W Katowicach ruszył proces oskarżonych o zabójstwo studenta. Ciało 24-latka znaleziono przy dworcu w Mikołowie. Wstępnie śledczy sądzili, że młody mężczyzna został potrącony przez pociąg. Śledztwo wykazało, że zginął, bo nie miał pieniędzy na drugą butelkę wódki. - Bardzo żałuję tego, co się stało, że się wydarzył ten wypadek. Przepraszam - mówił w środę na rozprawie jeden z dwóch oskarżonych.
Dariusz miał 24 lata. Zginął, w listopadzie ubiegłego roku. Kiedy wracał do domu spotkał na swojej drodze Bartosza J. i jego dwóch kolegów.
Uciekał, ale napastnik był szybszy
Według prokuratury to nie był wypadek, ale zabójstwo. J. chciał pieniędzy na wódkę. A chłopak miał tylko na jedną butelkę.
- Chciał od niego jeszcze jedną flaszkę, a chłopak powiedział, że nie ma. J. był w takiej agresji, że się bałem zawiadomić policję - odczytała zeznania jednego mężczyzn sędzia Beata Niedziela-Bujak z Sądu Okręgowego w Katowicach. Student uciekał, ale napastnik był szybszy.
Bartosz J. tak długo dusił swoją ofiarę aż ta straciła przytomność. Później razem z drugim oskarżonym przeciągnęli bezwładne ciało nad czynny tor kolejowy.
24-latek jeszcze żył
Według biegłych, 24-latek jeszcze wtedy żył. - Przyczyną zgonu były obrażenia, które powstały na skutek przejechania przez pociąg - powiedziała Aleksandra Domino z Prokuratury Rejonowej w Mikołowie.
- Myśmy go przesunęli tam, gdzie jeździ pociąg - odczytywała zeznania oskarżonego sędzia Beata Niedziela-Bujak.
Bartoszowi J. pomagał Daniel R. - drugi oskarżony. Obaj nie przyznają się do winy, obaj twierdzą, że byli pijani. Trzeci z mężczyzn jest w sprawie świadkiem i pokrzywdzonym, bo Bartosz J. miał go zastraszać.
Obrońca Bartosza J. Marta Palasz odmówiła komentarza.
Sama zaczęła szukać świadków śmierci brata
Pierwszą wersją, jaką przyjęli śledczy po znalezieniu ciała na torach, było samobójstwo lub wypadek.
- Nikt, kto go znał, nie wierzył w to - powiedziała Klaudia Fojcik, która na własną rękę zaczęła szukać świadków śmierci brata.
- Jedna pani była w pociągu, była świadkiem, widziała podejrzane osoby w parku, ktoś się zgłosił na policję - wyjaśnia siostra zamordowanego.
Podejrzanych zatrzymano po kilku dniach. Bartoszowi J. grozi dożywocie, Danielowi R. - do 10 lat więzienia.
Wydarzenia
Komentarze