7-latek miał być gwałcony przez swojego ojca i jego kolegów. Ruszył proces
7-leni chłopiec spod Dopiewa (Wielkopolskie) miał być wielokrotnie gwałcony przez swojego ojca i jego dwóch znajomych. W poniedziałek w poznańskim sądzie mężczyźni zasiedli na ławie oskarżonych. Proces ze względu na charter sprawy toczy się z wyłączaniem jawności.
Sprawą małoletniego chłopca z okolic Dopiewa w woj. wielkopolskim zajmowała się poznańska prokuratura. Według ustaleń śledczych, dramat chłopca miał się rozgrywać kiedy chłopiec był w wieku zaledwie 7-8 lat - obecnie ma 11.
50-letni ojciec dziecka Wojciech K. i jego dwóch znajomych: 38-letni Marcin W. i 35-letni Karol K. prokuratorskie zarzuty usłyszeli w marcu ub. roku. W poniedziałek mężczyźni stanęli przed poznańskim sądem. Ze względu na charakter sprawy i dobro dziecka, proces będzie się toczył z wyłączaniem jawności.
Oskarżeni nie przyznają się do winy
Jak tłumaczyła w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Magdalena Mazur-Prus, ojcu dziecka i jego znajomemu Marcinowi W. "zarzucono popełnienie przestępstw wielokrotnego zgwałcenia, wymuszenia czynności seksualnej, przy czym oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu, ze szczególnym okrucieństwem, w celu swojego zaspokojenia prezentowali małoletniemu treści pornograficzne".
Ojcu chłopca prokuratura zarzuciła ponadto "prezentowanie dwóm innym małoletnim osobom (nie synowi) wykonywania czynności seksualnej i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji".
Trzeci z oskarżonych - Karol K. - odpowiada przed sądem za wielokrotne zgwałcenie i doprowadzenie do poddania się innym czynnościom seksualnym.
Mazur-Prus poinformowała, że oskarżeni nie przyznają się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Od kilku miesięcy przebywają w areszcie. Wszystkim trzem oskarżonym grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 5 lat.
Dramat rozgrywał się na przestrzeni kilku lat
Według informacji "Głosu Wielkopolskiego", dramat chłopca miał się rozgrywać na przestrzeni kilku lat. Pierwsze sygnały świadczące o tym, że w domu chłopca dzieje się coś niepokojącego, mieli zauważyć już w 2013 roku pracownicy socjalni. Wtedy jeszcze ojciec dziecka mieszkał wraz z chłopcem. Wojciech K. miał wyprowadzić się z domu dopiero rok później, kiedy pomoc społeczna poinformowała poznański sąd o swoich podejrzeniach. Mężczyzna jednak nadal utrzymywał kontakt z synem i zabierał go do siebie na weekendy.
Cytowana przez "Głos Wielkopolski" rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu sędzia Joanna Ciesielska - Borowiec mówiła w 2015 roku, że "kiedy ojciec zabierał chłopca do siebie, nie byli tam sami". - W mieszkaniu była jego nowa partnerka i jej rodzice. Chłopiec również niczego nie wyznał, a matka określa podejrzenia jako bzdurę. To dziecko było krzywdzone, ale złym wychowaniem, a nie wykorzystywaniem seksualnym - podkreślała sędzia.
Według informacji mediów, sprawa była umarzana m.in. z powodu braku wystarczających dowodów. Początkowo chłopiec miał także chronić ojca, ale w jednym z przesłuchań stwierdzić, że: mają tajemnicę, której nie może wyjawić, bo inaczej ojciec pójdzie do więzienie. Przełomem miało być kolejne przesłuchanie chłopca w obecności psychologa - wtedy miał wskazać swoich oprawców. Nieoficjalnie, to właśnie zeznania chłopca mają być kluczowym dowodem w sprawie i podstawą skierowania do sądu aktu oskarżenia.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze