Kluczowy świadek ws. Tomasza Komendy nie żyje. Wszczęto śledztwo
W sobotę w jednym z wrocławskich szpitali zmarła Dorota P., czyli kluczowy świadek w sprawie Tomasza Komendy. To także jedna z sześciu osób, którą uniewinniony mężczyzna obiwniał o udział w jego niesłusznym oskarżeniu. W sprawie śmierci kobiety śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa we Wrocławiu. W środę przeprowadzona zostanie sekcja zwłok.
"Kto i dlaczego doprowadził do oskarżenia, a następnie skazania Tomasza Komendy? Odpowiedzi na to pytanie od kilku tygodni szukają prokuratorzy z Łodzi. I prawdopodobnie już nigdy prawda o tej sprawie już nigdy może nie wyjść na jaw" - podaje "Fakt".
Jak informuje gazeta, "śledczy interesowali się nią (Dorotą P. - red.) od ponad roku".
- To bardzo dziwne, że Dorota zmarła akurat teraz - powiedział gazecie jeden z jej bliskich znajomych. Według ustaleń dziennikarzy, śledczy interesowali się nią od około roku. To właśnie wtedy wezwano ją po raz pierwszy na przesłuchanie. - Kilka razy ją przesłuchiwali. Opowiadała, że zabierali ją do ciemnych pomieszczeń, straszyli, a później badali wariografem, jakby chcieli coś na niej wymusić - dodał informator.
Prokuratura Rejonowa we Wrocławiu wszczęła śledztwo ws. śmierci kobiety. - Prokuratorzy prowadzą postępowanie w tym zakresie i jutro zostanie przeprowadzona sekcja zwłok - powiedział polsatnews.pl prok. Tomasz Szczepanek.
Prokurator pytany, czy śmierć Doroty P. przeszkodzi w śledztwie dot. Tomasza Komendy powiedział, że "ma nadzieje, że absolutnie tak się nie stanie".
- Ma to pewne znaczenie dla śledztwa, dlatego, że np. nie będzie można przeprowadzić ewentualnych konfrontacji - powiedział Polsat News Zbigniew Ćwiąkalski, pełnomocnik Komendy.
"Kilka miesięcy temu wspominała, że przed laty, policjanci ją szantażowali i straszyli"
Śledczym za każdym razem powtarzała, że Komendę rozpoznała sama na portrecie pamięciowym i nikt jej do tego nie nakłaniał. Informator "Faktu" mówi jednak co innego. - Kilka miesięcy temu wspominała, że wtedy, przed laty, policjanci ją szantażowali i straszyli - mówi rozmówca. Dziennik podał, że Dorota P. w latach 90. obracała się w kręgu wrocławskich policjantów i prokuratorów.
Później pojawiła się w śledztwie dotyczącym zgwałcenia i zabicia 15-letniej Małgorzaty Kwiatkowskiej, rzucając pod koniec 1999 roku fałszywe oskarżenia na Tomasza Komendę. Znała go, była sąsiadką jego babci.
Tomasz Komenda, który w 2004 r. został prawomocnie skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i zgwałcenie 15-latki, odsiadywał wyrok 25 lat więzienia w Zakładzie Karnym w Strzelinie. W połowie marca został przez sąd penitencjarny przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu warunkowo zwolniony z odbywania kary i wyszedł na wolność po 18 latach więzienia. Według prokuratury - która zgromadziła nowe dowody w tej sprawie - mężczyzna nie popełnił zbrodni, za którą został skazany. 16 maja Sąd Najwyższy uniewinnił Tomasza Komendę.
Wideo: Tomasz Komenda podczas posiedzenia Sądu Najwyższego, który w dniu 16 maja podjął decyzję o jego uniewinnieniu.
PAP, fakt24.pl
Czytaj więcej