Nie mogła ustalić, gdzie jest córka ranna w wypadku na zakopiance. Szpitale zasłaniały się RODO
Mama jednej z dziewczynek, rannych w piątkowym wypadku drogowym na zakopiance nie mogła ustalić przez telefon, w którym szpitalu leży jej córka. Komórka dziecka była wyłączona, a w kolejnych szpitalach nie udzielano informacji zasłaniają się RODO, czyli ochroną danych osobowych. Według resortu cyfryzacji, szpitale mogą w takich sytuacjach udzielać informacji rodzicom, po wstępnej ich weryfikacji.
Sytuację opisał na Facebooku znajomy kobiety, którą zawiózł z Warszawy do Krakowa.
"Dzieci rozwieziono do 9 szpitali w różnych miejscowościach. Do Krakowa jedzie się samochodem parę godzin. Tyle też zajęło nam ustalanie, gdzie jest dziecko. Dowiedzieliśmy tego tylko dlatego, że jedna z osób miała w d.. RODO (celowo nie piszę kto) Gdyby nie to, czekałaby nas jazda od szpitala do szpitala w 4 różnych miejscowościach" - przekazał.
Mężczyzna zacytował słowa osoby ze zwołanego po wypadku sztabu kryzysowego: "Nie powinniśmy udzielić takiej informacji, ale zważywszy na okoliczności powiem, że dziecko jest w szpitalu na Rydygiera (Szpital Specjalistyczny im. Ludwika Rydygiera w Krakowie)".
"Dziesiątki telefonów, dodatkowego stresu"
Z kolei przedstawiciele szpitala im. Rydygiera przekazali matkce, że w placówce córki "na pewno nie ma, bo to nie jest szpital dziecięcy".
"Itd... Dziesiątki telefonów, dodatkowego stresu. Może warto coś zmienić w prawie w sytuacjach kryzysowych?" - podsumował zdarzenie autor wpisu.
Matce udało się odnaleźć córkę, bo osoba ze sztabu kryzysowego, która błędnie wskazała szpital im. Rydygiera na wszelki wypadek podała numer do innych, lepiej poinformowanych urzędników. - I faktycznie, tamta osoba nie miała już oporu, by wskazać właściwą placówkę - przekazał polsatnews.pl autor wpisu.
Resort zapowiada zmiany
Na wpis internauty zareagował Maciej Kawecki, szef departamentu zarządzania danymi w resorcie cyfryzacji.
"Bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że z Pana dzieckiem wszystko w porządku i przesyłam pozdrowienia i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. W imieniu Ministerstwa Cyfryzacji zapewniam, że dołożę najwyższej staranności, by szpitale uczulić na bardziej racjonalne podejście do tematu. Oczywiście, nie może być tak, że telefonicznie uzyskujemy wszelkie informacje o pacjentach, ale możliwe jest zastosowanie metod uwierzytelniających osobę dzwoniącą jako rodzica. Zwłaszcza, że w wielu przypadkach przetwarzanie takich danych uzasadnione jest tzw. ochroną żywotnych interesów osób" - napisał w komentarzu pod wpisem.
W poniedziałek w rozmowie z Polsat News podkreślił, że szpitale nie mogą wszystkim udostępniać wszystkich informacji przez telefon, ponieważ mają ograniczoną możliwość zweryfikowania tego, kto dzwoni. - Natomiast są sytuacje wyjątkowe, które przewiduje również RODO - powiedział Kawecki.
Wyjaśnił, że taka wyjątkowa sytuacja powstaje np. gdy udostępnienie danych osobowych może uratować komuś życie albo zdrowie.
- W trakcie wypadku na Zakopiance mieliśmy do czynienia właśnie z taką sytuacją. Poszkodowanych było tam kilkadziesiąt osób, to była sytuacja nadzwyczajna, a poza tym to były dzieci, a więc osoby, które nie są w stanie przekazać swoich danych, często nie wiedzą np. na co są uczulone, co na etapie hospitalizacji jest bardzo ważne - argumentował.
"Brakuje racjonalności w stosowaniu RODO"
Podkreślił, że szpital mógł zastosować przesłankę ochrony żywotnych interesów obywateli, a dzwoniącego rodzica można było w jakiś sposób zidentyfikować.
- On przecież to dziecko zna, wie np. w co to dziecko było ubrane - zauważył.
W jego opinii, brakuje racjonalności w stosowaniu RODO oraz narosło dużo mitów w tej kwestii. - Najwięcej w obszarze szkolnictwa i służby zdrowia. Ministerstwo Cyfryzacji pracuje nad powołaniem grupy roboczej ds. ochrony danych osobowych, takiego forum wymiany doświadczeń pomiędzy administracją publiczną, przedsiębiorcami i organizacjami pozarządowymi, by wspólnie wypracować stanowisko i ułatwić korzystanie z RODO - mówił.
Wśród problemów z RODO w służbie zdrowia wymienił m.in. wywoływanie pacjentów na recepcji z imienia i nazwiska, podpisywanie kroplówek czy worków z krwią. - To bardzo często w RODO jest możliwe, a zaprzestając takich praktyk możemy narazić coś o wiele ważniejszego niż ochrona danych osobowych, czyli zdrowie i życie pacjentów. Pamiętajmy o racjonalności - zaapelował.
Strach przed RODO
RODO - czyli unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych zaczęło obowiązywać na terenie całej Unii Europejskiej 25 maja. Stanowi ono, że przetwarzanie danych będzie możliwe za wyraźną zgodą tego, kogo dotyczą. Przewiduje kary za naruszenie prawa do ochrony danych - do 20 mln euro lub 4 proc. obrotu firmy.
Wiele firm w obawie przed wyciekiem danych i grożącymi za to karami do maksimum ogranicza zbieranie i przetwarzanie danych swoich klientów. W mediach społecznościowy opisane są przypadki gdy np. taksówkarz przyjeżdżając po klienta nie oczekują od niego podania nazwiska, lecz hasła.
Unijne przepisy dotyczą wszystkich podmiotów prywatnych i publicznych, które przetwarzają dane osobowe. W RODO zdefiniowano je jako dane, które pozwalają zidentyfikować osobę fizyczną. Chodzi o imię, nazwisko, numer PESEL, płeć, adres e-mail, numer IP komputera, dane lokalizacyjne, kod genetyczny, poglądy polityczne, historię zakupów.
Unijne przepisy przyznają osobom, których dane dotyczą, prawo do ich usunięcia, w tym tzw. prawo do bycia zapomnianym.
49 poszkodowanych na zakopiance
Do wypadku na zakopiance doszło w piątek w Tenczynie (woj. małopolskie). W czołowym zderzeniu autobusu i tira poszkodowanych zostało 49 osób: 6 dorosłych oraz 43 dzieci, które wracały do Warszawy z zielonej szkoły w Zakopanem. 34 osoby zostały przewiezione do szpitali.
W zdarzeniu brał udział również samochód osobowy, który zderzył się z ciężarówką, a następnie ta z autobusem wiozącym uczniów.
Na miejscu wypadku był Polsat News.
polsatnews.pl, money.pl
Czytaj więcej