Szczerski: negocjacje budżetowe to nie mecz między państwami a Komisją Europejską
- Unijne negocjacje budżetowe to nie mecz między państwami a KE, czy pomiędzy stolicami. obecnie mamy fazę, kiedy gdy musi wyrazić stanowisko początkowe, by na końcu uzyskać kompromis adekwatny do potrzeb Europy - powiedział szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerki.
Komisja Europejska przedstawiła we wtorek nowy projekt podziału środków na politykę spójności w budżecie UE. Zgodnie z propozycją przedstawioną przez KE Polska ma otrzymać w nowym wieloletnim budżecie 64 mld euro z funduszy spójności - o 19,5 mld euro mniej niż obecnie. Zaproponowane przez Komisję nowe zasady przydziału środków w ramach polityki spójności zakładają, że wielkość funduszy będzie nadal powiązana z bogactwem regionów, ale są też kryteria dodatkowe, takie jak bezrobocie wśród ludzi młodych, niski poziom szkolnictwa, zmiany klimatyczne oraz przyjmowanie i integracja migrantów.
"Unijne negocjacje budżetowe trochę przypominają orientalny bazar"
Z kolei w piątek Komisja Europejska zaproponowała nowy, zmniejszony budżet dla Wspólnej Polityki Rolnej (WPR). W jego ramach Polska miałaby otrzymać ok. 1 proc mniej na dopłaty bezpośrednie dla rolników i ok. 25 proc. mniej na fundusz rozwoju obszarów wiejskich.
- O funduszach unijnych rozmawia polski rząd. To są długie negocjacje. Dzisiaj jesteśmy w takiej sytuacji, że każdy musi w tej sprawie wyrazić swoje stanowisko wstępne - powiedział szef gabinetu prezydenta.
Jak dodał, "unijne negocjacje budżetowe trochę przypominają orientalny bazar". - Ktoś mówi 100, ja mówię, że to mnie obraża i dam 50 a potem się spotykamy przy 70. Tak samo jest w tym wypadku. Dzisiaj mamy taką fazę, że każdy musi wyrazić swoje stanowisko początkowe po to, żeby potem móc spotkać się tam, gdzie kompromis będzie adekwatnym do potrzeb Europy - mówił prezydencki minister.
- Ostatecznie to nie jest przecież kwestia jakiegoś meczu między państwami a Komisją Europejską, czy pomiędzy stolicami, tylko to jest pytanie, w jaki sposób europejski budżet ma wspomóc to, co jest realnie potrzebne Europie - zaznaczył szef gabinetu prezydenta.
"Solidarność powinna obejmować wszystkie elementy polityki europejskiej"
Jego zdaniem Europa potrzebuje dziś po pierwsze spójności ekonomiczno-społecznej. - A tutaj oczywistym jest, że różnice ekonomiczno-społeczne wciąż jeszcze istnieją między środkowowschodnią i zachodnią częścią UE - zaznaczył. Jak dodał, z drugiej strony są też realnie istniejące potrzeby związane z ochroną unijnych granic czy z walką z bezrobociem, "tam gdzie kraje nie poradziły sobie z kryzysem ekonomicznym, na przykład na Południu Europy".
- Rozumiemy, że solidarność europejska polega także na tym, że kraje, które sobie nie radzą ekonomicznie, na przykład na Południu Europy, muszą być wsparte. Nie jest to natomiast kwestia przesuwania środków, tylko kwestia potrzeb występujących w całej UE - powiedział Szczerski.
Jak zaznaczył, "jeśli kraje Południa liczą na solidarność Europy Środkowej (...) to ta solidarność obejmuje wszystkie elementy polityki europejskiej". - My chcielibyśmy, żeby jedność europejska nie tylko przejawiała się w tym, że trzeba realizować potrzeby krajów na Południu nieradzących sobie z problemami ekonomiczno-społecznymi, ale także chcielibyśmy, żeby ona rozciągała się na solidarność polityczną - powiedział.
"Skatalogujmy głosy, które padają w poszczególnych stolicach"
Według Szczerskiego negocjacje budżetowe, jeśli mają dobrze przebiec, muszą "pakietowo Europę jeszcze bardziej zjednoczyć". - Mamy dziś taką możliwość pokazania, że i Europa Środkowa jest w stanie okazać gest solidarności wobec Europy Południowej, a Europa Południowa powinna wesprzeć Europe w jej potrzebach - powiedział.
Jak dodał, "wtedy kraje centralne, najsilniejsze politycznie i ekonomicznie, powinny uznać ten konsensus Europy Środkowej i Południowej uznać jako możliwy do zaakceptowania". Według prezydenckiego ministra dynamika negocjacji budżetowych "pewnie tak będzie przebiegła".
- Obecnie jesteśmy na bardzo wczesnym etapie, więc na razie wysłuchajmy i skatalogujmy głosy, które padają w poszczególnych stolicach - zaznaczył szef gabinetu prezydenta RP.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze