Rosyjskie pociski sygnalizacyjne z okrętów podwodnych na polskich plażach. Znaleziono dwa z trzech
Pociski sygnalizacyjne rosyjskiej produkcji z okrętów podwodnych znaleziono na plażach w Jastarni, Helu i na Wyspie Sobieszewskiej - potwierdza Marynarka Wojenna. - Wiemy o trzech pociskach, ale zabezpieczone zostały dwa z nich - poinformowano.
Informację o pociskach sygnalizacyjnych z okrętów podwodnych rosyjskiej produkcji znalezionych w co najmniej trzech miejscach na polskim wybrzeżu podało RMF FM.
Takie cudo wypłynęło dziś na Helu. To nabój sygnałowy (dymny) stosowany przez rosyjskie okręty podwodne. Autor: Fotografia - Grzegorz Elmiś pic.twitter.com/MjrEb8SUDy
— meteoprognoza.pl🇵🇱 (@MeteoprognozaPL) 28 maja 2018
- Wiemy o trzech znalezionych pociskach, ale do Marynarki Wojennej, do 43. Batalionu Saperów zgłoszono znalezienie dwóch takich pocisków - poinformował kmdr ppor. Radosław Pioch z Trzeciej Flotylli Okrętów w Gdyni. Podejrzewa, że pociski są pozostałością "po zwykłych ćwiczeniach".
"Prawdopodobnie ktoś zabrał trzeci pocisk"
Pioch powiedział, że jeden z pocisków znaleziono w Jastarni, drugi na Wyspie Sobieszewskiej.
- Te dwa pociski zostały podjęte przez patrol rozminowania, są zabezpieczone i jeden już został unieszkodliwiony, a drugi zostanie unieszkodliwiony w najbliższym czasie - dodał. Trzeci pocisk - jak wynika z informacji na jednym z portali społecznościowych - został znaleziony "na Helu". - O tym pocisku nikt nie powiadomił służb, więc prawdopodobnie ktoś ten pocisk zabrał - przypuszcza Pioch.
Wyjaśnił, że pociski sygnalizacyjne, często nazywane też pławami, "noszą oznaczenia rosyjskie, są takie same, jakie znajdują się na polskim podwodnym okręcie typu Kilo, czyli na ORP Orzeł". Pocisk jest wystrzeliwany pneumatycznie z okrętu podwodnego, pływa, a w chwili styku z wodą - w wyniku reakcji chemicznej - wydobywa się z niego dym w różnych kolorach. Pioch tłumaczy, że takie pociski mogą być wykorzystywane np. w razie zagrożenia lub do określenia pozycji jednostki.
- Okręty podwodne często zachowują ciszę radiową, a mają swoją pozycję oznaczyć i wskazać miejsce, w którym się znajdują, i wtedy wykorzystują właśnie taki pocisk - tłumaczy komandor.
"Na pewno nie był to polski okręt"
Jak przypuszcza, "pociski zostały użyte podczas ćwiczeń".
- Na pewno nie był to polski okręt - dodał. Zaznaczył, że "okrętów typu Kilo na świecie jest bardzo dużo, a Bałtyk jest morzem otwartym i dużo jednostek może na nim manewrować, prowadzić ćwiczenia na poligonach morskich". "Rosjanie też mają swój poligon morski na głębi gdańskiej i albo oni, albo ktoś na ich zaproszenie mógł pociski wykorzystać" - powiedział Pioch.
Podkreślił, że "każde urządzenie, sprzęt pochodzenia wojskowego stanowi zagrożenie dla życia ludzkiego i należy go traktować jako coś niebezpiecznego". Przypomniał, że "każde tego typu znalezisko powinno być zgłoszone na policję, pod żadnym pozorem nie należy tego dotykać, przenosić, tylko jak najszybciej oznaczyć to miejsce i powiadomić policję".
PAP
Czytaj więcej