"Jak sypał Macierewicz, czyli lustrator ze skazą". Przeszłość b. szefa MON pod lupą dziennikarzy

Polska
"Jak sypał Macierewicz, czyli lustrator ze skazą". Przeszłość b. szefa MON pod lupą dziennikarzy
PAP/Tytus Żmijewski

W trakcie śledztwa po marcu 1968 r. Antoni Macierewicz obciążył w swych zeznaniach cztery osoby - twierdzą autorzy książki "Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana". Publikacja ma ukazać się 6 czerwca. "Oto inwigilacja życiorysu ministra obrony oparta na teczkach IPN, nieznanych depeszach amerykańskiej ambasady i na rozmowach z dziesiątkami osób" - napisało wydawnictwo na swojej stronie.

Autorami biografii b. szefa MON, którą wydał "Znak", są dziennikarze śledczy "Wprost" Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski. W artykule "Jak sypał Macierewicz, czyli lustrator ze skazą" tygodnik zapowiada książkę i publikuje jej fragmenty.

 

Z ustaleń autorów wynika, że "w trakcie śledztwa po marcu 1968 r. Macierewicz obciążył w swych zeznaniach cztery osoby. Chodzi o kolegów z opozycyjnej działalności studenckiej: Wojciecha Onyszkiewicza (późniejszego założyciela KOR), Piotra Bachurzewskiego (pasierba prof. Władysława Bartoszewskiego), a także Elżbietę Bakinowską, córkę Stefana Bakinowskiego, w czasie wojny żołnierza Armii Andersa, później współtwórcy i redaktora katolickiego miesięcznika »Więź«", oraz doc. Henryka Samsonowicza, dziś emerytowanego profesora historii".

 

Miał świadomie szkodzić

 
Dziennikarze przekonują, że Macierewicz miał świadomie szkodzić kolegom, ujawniając szczegółowe okoliczności przygotowywania i kolportowania ulotek w okresie marca 1968 r. z Onyszkiewiczem i Bachurzewskim.

 

Świadczyć o tym mają zeznania przebywającego z Macierewiczem w celi agenta o kryptonimie "Krzysztof" - twierdzą autorzy publikacji.

 

"Macierewicz opowiadał, że w trakcie i po składaniu wyjaśnień, którymi obciąża kolegów, stara się specjalnie stworzyć wrażenie wstrząsającego go przeżycia tego faktu, chcąc zachować wobec oficera śledczego »twarz«" - brzmi fragment zeznań agenta "Krzysztofa".

 

"Oprócz Onyszkiewicza i Bachurzewskiego, Macierewicz obciąża podczas swoich przesłuchań jeszcze dwie inne osoby: Elżbietę Bakinowską i docenta Henryka Samsonowicza. Potwierdza, że Bakinowska na jego prośbę ukrywała maszynę do pisania, na której sporządzał ulotki. Tymczasem ona sama, zgodnie z przyjętą wcześniej wersją, twierdziła, że maszynę kupiła na bazarze. Macierewicz mówi też o ukrywanych przed SB swoich kontaktach z doc. Samsonowiczem" - napisali autorzy publikacji o byłym ministrze.

 

Do zeznań Macierewicza kilka lat temu dotarł też historyk prof. Andrzej Friszke.

 

"Większość aresztowanych studentów mówiła wtedy za dużo. Cóż, byli młodzi, chcieli się zapewne w ten sposób ratować. Jednak Macierewicz zdradzał wątki, o których bezpieka nie mogła mieć wiedzy. Dotyczy to ulotek, które mieli kolportować Onyszkiewicz i Bachurzewski, ale też wątku maszyny do pisania. W ten sposób wsypał trzy osoby: Onyszkiewicza, Bachurzewskiego i Bakinowską. Onyszkiewiczowi wystarczyło na ukręcenie aktu oskarżenia." - powiedział Friszke w rozmowie z tygodnikiem "Wprost".

 

Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania

 

O przeszłości byłego ministra obrony napisał wcześniej dziennikarz Tomasz Piątek. W książce "Macierewicz i jego tajemnice" opisał wyniki swojego półtorarocznego śledztwa, które - jak twierdził - wykazało powiązania Macierewicza m.in. z rosyjskimi służbami wywiadowczymi i Kremlem.

 

W związku z publikacją Piątka w czerwcu 2017 r. Macierewicz złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez autora książki.

 

W marcu tego roku prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia. Uznała natomiast, że opisywane przez zawiadamiającego zachowania, można byłoby uznać za pomówienie, które zgodnie z Kodeksem postępowania karnego, ścigane jest z oskarżenia prywatnego.

 

"Wprost", polsatnews.pl

paw/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie