Pięć frakcji Parlamentu Europejskiego chce transmisji z wysłuchania Zuckerberga
Pięć z ośmiu frakcji politycznych reprezentujących większość europosłów w Parlamencie Europejskim domaga się, by zaplanowane za zamkniętymi drzwiami spotkanie z szefem Facebooka Markiem Zuckerbergiem było transmitowane w internecie.
Prezes Facebooka ma we wtorek późnym popołudniem odpowiadać w Brukseli na pytania podczas posiedzenia konferencji przewodniczących europarlamentu w sprawie nieuprawnionego wykorzystania danych 87 mln użytkowników portalu przez spółkę Cambridge Analytica.
"Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani zmuszony przez pięć z ośmiu grup politycznych reprezentujących większość europosłów do otwarcia spotkania z Zuckerbergiem przez transmitowanie w internecie wysłuchania" - napisał w piątek na Twitterze przewodniczący frakcji liberalnej w PE Guy Verhofstadt.
Polityk ten, a także inni szefowie frakcji zapowiadali, że nie przyjdą na spotkanie, jeśli nie odbędzie się ono publicznie. "Ludzie zasługują na to, by wiedzieć, jak Facebook wykorzystuje ich dane (...) Wzywamy przewodniczącego Tajaniego do zapewnienia przejrzystości przez transmitowanie spotkania" - oświadczył w środę szef frakcji socjalistów (S&D) Udo Bullmann.
"Europejczycy zasługują na to, aby wiedzieć, jak przetwarzane są ich dane"
Wystąpienie pięciu grup w sprawie otwarcia wysłuchania może w ogóle unieważnić przyszłotygodniową wizytę Zuckerberga w PE. Pierwszy pomysł europarlamentu był bowiem taki, żeby szef Facebooka wystąpił na komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych. Jednak ostatecznie - jak podały źródła z PE, pod wpływem warunków amerykańskiego przedsiębiorcy - zgodzono się na spotkanie zamknięte.
Po tym, gdy w środę Tajani poinformował, że kierownictwo PE spotka się z Zuckerbergiem za zamkniętymi drzwiami, podniosły się głosy oburzenia na taką formę wysłuchania, zwłaszcza że prezes największego portalu społecznościowego zeznawał publicznie przed amerykańskim Kongresem.
Szpilę szefowi PE wbiła m.in. unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viera Jourova. "Szkoda, że nie będzie przesłuchania publicznego. Na FB jest więcej użytkowników z UE niż w Stanach Zjednoczonych, a Europejczycy zasługują na to, aby wiedzieć, jak przetwarzane są ich dane" - napisała na Twitterze w środę.
Jej słowa wywołały spięcie z Tajanim, który odpowiedział jej, że była to decyzja konferencji przewodniczych. "Twoją pracą nie jest kontrolowanie i krytykowanie Parlamentu Europejskiego" - odparował jej Włoch.
Ponad 20 tys. podpisów
Presja na otwarcie spotkania cały czas jednak rośnie. Uruchomiona szybko internetowa petycja zbierania podpisów, by przesłuchanie było jawne, została podpisana do piątkowego popołudnia przez ponad 24 tys. osób.
Z nieoficjalnych informacji, że poza liberałami publicznego przesłuchania domagają się też Zieloni, socjaliści, skrajnie lewicowa grupa GUE oraz skrajnie prawicowa Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej. Największa frakcja w PE - Europejska Partia Ludowa, do której również należy Tajani, nie poparła tego kroku, podobnie jak Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy.
"Konserwatyści i siły prawicowe powinny wytłumaczyć milionom europejskich użytkowników Facebooka, dlaczego ludzie nie mogą zobaczyć, jak odpytujemy Marka Zuckerberga?" - oświadczył szef S&D. Centroprawica nie ma jednak zamiaru blokować transmisji w internecie, jeśli tylko zgodzi się na nią szef Facebooka.
Co do zasady spotkania nie są transmitowane
Na razie nie jest jasne, czy spotkanie konferencji przewodniczących z Zuckerbergiem faktycznie będzie otwarte. Współpracownicy Tajaniego podkreślają, że co do zasady spotkania kierownictwa PE nie są transmitowane. Kierownictwo Facebooka nie wypowiedziało się w tej sprawie.
Poza tym, że Zuckerberg zeznawał przed amerykańskim Kongresem, przedstawiciele Facebooka zeznawali przed kanadyjskimi parlamentarzystami. W imieniu UE do tej pory działania w sprawie prowadziła komisarz ds. sprawiedliwości Jourova. Rozmawiała m.in. z dyrektor operacyjną Facebooka Sheryl Sandberg.
Kontrowersyjne praktyki firmy Cambridge Analytica były przez nią określane jako "mikrotargetowanie behawioralne". Świadcząc usługi dla swoich klientów, wykorzystywała ona dane pozyskane z Facebooka do profilowania użytkowników pod kątem preferencji wyborczych i wpływania na ich decyzje polityczne.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze