Studenci przekazali, że kolega pracuje nad bombą atomową. Usłyszeli wyrok

Wrocławski sąd skazał na 10 miesięcy ograniczenia wolności dwóch studentów Politechniki Wrocławskiej, którzy spowodowali niepotrzebną akcję służb specjalnych. Studenci podczas zajęć wysłali maila do Państwowej Agencji Atomistyki z nieprawdziwą informacją, że ich kolega konstruuje bombę atomową. Wyrok jest prawomocny.
Do zdarzenia opisanego w akcie oskarżenia doszło w 2016 r. podczas zajęć informatycznych na Politechnice Wrocławskiej. Kacper S. i Mateusz T. weszli na stronę internetową Państwowej Agencji Atomistyki (PAA) i wysłali do instytucji maila. Napisali, że ich kolega z grupy, który też uczestniczył w tych zajęciach, konstruuje bombę atomową; podali jego adres mailowy.
W listopadzie 2018 r. sąd pierwszej instancji skazał obu oskarżonych na sześć miesięcy ograniczenia wolności i 20 godzin miesięcznie prac społecznych. Od tego wyroku odwołał się prokurator, żądając kary pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i ustanowienie dozoru kuratora.
"Są granice żartów"
W środę przed sądem odwoławczym oskarżyciel zaproponował, by sąd wydłużył czas ograniczenia wolności dla obu skazanych. Obrona wnosiła o utrzymanie wyroku z pierwszej instancji.
Sąd przychylił się do wniosku prokuratora i wydłużył okres ograniczenia wolności dla obu skazanych do 10 miesięcy. Przez ten czas mają wykonywać prace społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Wyrok jest prawomocny.
- Są granice żartów. Ten infantylny żart spowodował kosztowne działania służb. Ekipy służb specjalnych podjechały pod miejsce zamieszkania, by zneutralizować zagrożenie. Szczęśliwie okazało się, że go nie ma - mówił w uzasadnieniu sędzia Jerzy Menzel.
Podkreślił, że skazani jako studenci informatyki szczególnie powinni zdawać sobie sprawę z tego, jaką moc i siłę informacyjną może mieć taki wpis internetowy.
"Duży stopień szkodliwości"
- Ten czyn miał duży stopień szkodliwości społecznej. I to o olbrzymim wymiarze, bo trafiał do umysłów wielu innych młodych ludzi. Wciąż słyszy się o przypadkach zgłaszania fałszywych alarmów powodujących ewakuacje różnych instytucji - mówił sędzia.
Prokuratura postawiła oskarżonym zarzuty z art. 224a Kodeksu karnego, który mówi: "Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Sąd przypomniał, że ten artykuł Kodeksu karnego znowelizowano i ustawodawca przewidział świadczenie pieniężne za zwrot kosztów akcji i minimum 10 tys. zł nawiązki od skazanych.
- Ta nowelizacja nastąpiła już po tym, jak skazani dopuścili się swego czynu. Jednak pokazuje, że możliwość zasądzania zwrotu kosztów akcji i wysokich nawiązek sprawia, iż mamy do czynienia z przestępstwem, które wymaga surowej kary - brzmiało uzasadnienie sądu.
PAP
Czytaj więcej