Tajemnicza śmierć studenta. Ojciec ofiary oskarża policjantów o ukrywanie przestępstwa
W Banja Luce w parlamencie Republiki Serbskiej, wchodzącej w skład Bośni i Hercegowiny, odbyła się w czwartek sesja poświęcona bezpieczeństwu w kraju po tajemniczej śmierci studenta, która wywołała trwające miesiąc protesty i oskarżenia pod adresem policji.
21-letni student David Dragiczević zaginął w marcu, a jego ciało znaleziono tydzień później w rzece Vrbas w Banja Luce, największym mieście Republiki Serbskiej.
Policja wstępnie twierdziła, że Dragiczević popełnił samobójstwo po wzięciu narkotyków i dokonaniu rabunku pobliskiego domu. Jego ojciec Davor twierdzi, że David został zamordowany.
"Sprawiedliwość dla Davida"
W mediach społecznościowych zorganizował ruch protestu "Sprawiedliwość dla Davida", którego członkowie już ponad miesiąc protestują przeciwko rządowi prezydenta Milorada Dodika. Tysiące osób uczestniczyły w demonstracjach w Banja Luce i innych miastach serbskiej części Bośni, a ponad 200 tysięcy ludzi poparło ruch w mediach społecznościowych.
Demonstracje były też wyrazem publicznego niezadowolenia z niskich standardów życia w Bośni, powszechnie panującej korupcji i rosnących napięć etnicznych ponad dwie dekady po krwawej wojnie 1991-1995, która kosztowała życie 100 tysięcy ludzi.
Davor Dragiczević, występujący na specjalnej sesji parlamentu, twierdził, według dziennika "Kurir", że jego syn został brutalnie pobity, zgwałcony i zamordowany. Oskarżył najwyższych funkcjonariuszy policji o ukrywanie przestępstwa, czemu zaprzeczają, ale nie powiedział, co jego zdaniem uzasadniało domniemane ukrywanie zbrodni.
Minister: bezpodstawne oskarżenia
Minister spraw wewnętrznych Republiki Serbskiej Dragan Lukacz odrzucał oskarżenia Dragiczevicia. Podczas wystąpienia czytał raport z autopsji, która miała wykazać, że David utonął i miał we krwi alkohol oraz narkotyki.
- Te oskarżenia o ukrywanie zbrodni są bezpodstawne. Jeśli zna pan zabójców, dlaczego pan nie ujawni ich nazwisk? - pytał ojca studenta.
Według prezydenta Dodika ruch Dragiczevicia jest wykorzystywany politycznie, aby osłabić policję w Republice i pomóc umieścić ją pod kontrolą wspólnych instytucji w Sarajewie, stolicy BiH, którym Republika Serbska jest przeciwna.
"Ani z niego ćpun, ani samobójca"
Na konferencji prasowej po sesji w parlamencie, jak pisze "Kurir", Davor Dragiczević powtórzył, że jego syn został zabity.
Podkreślił, że David "nie był narkomanem, złodziejem, samobójcą, ale honorowym, uczciwym człowiekiem, studentem wydziału elektrotechnicznego w Banja Luce i akademii technicznej w Belgradzie". - Palił marihuanę, to wiadomo. Ale ani z niego ćpun, ani samobójca - dodał. Według niego sekcja zwłok nie wykazała, aby syn zażywał narkotyki.
Po zakończonej w 1995 roku wojnie BIH została podzielona na dwie autonomiczne "jednostki państwowe": federację muzułmańsko-chorwacką (oficjalna nazwa: Federacja Bośni i Hercegowiny) oraz Republikę Serbską. Oba minipaństewka mają własnych prezydentów, rządy, parlamenty i są połączone słabymi instytucjami centralnymi.
Zarówno przywódcy bośniackich Serbów, jak i Chorwatów oraz Bośniaków, pomimo ostrzeżeń Unii Europejskiej, podgrzewają nacjonalistyczną retorykę, rozpoczynając wyjątkowo wcześnie kampanię wyborczą i wstrzymując reformy potrzebne BiH na drodze zbliżenia z UE i NATO. Wybory prezydenckie i parlamentarne w BiH mają się odbyć 7 października.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze