Cięcia dla Polski w unijnym budżecie mniejsze, niż zakładano
Unijny budżet na lata 2021-2027 ma być korzystniejszy dla Polski, niż wynikało to z pierwszych przecieków z KE - dowiedziała się korespondentka Polsat News w Brukseli Dorota Bawołek. W stosunku do obecnego budżetu cięcia wynikające m.in. z Brexitu na spójność wyniosą 10 proc., a na rolnictwo - 5 proc. Projekt przyszłego budżetu zostanie przedstawiony przez KE 2 maja.
Negocjacje KE nad kształtem przyszłego wspólnego unijnego budżetu trwały do późnych godzin nocnych. Zażalenie złożyło kilka państw, w tym m.in. Polska, Węgry i Francja, które uważały, że przygotowywane cięcia są zbyt drastyczne.
Francja zwróciła uwagę, że należy ograniczyć cięcia pieniędzy dla rolników, Polska i Węgry nie chciały zmniejszenia puli w ramach funduszy spójności, czyli dotyczących wyrównania poziomu życia w poszczególnych krajach członkowskich. Z tych pieniędzy tzw. nowe państwa, czyli m.in. Polska i Węgry do tej pory w największym stopniu korzystały.
Mniejsze cięcia
Według informacji korespondentki Polsat News, państwa członkowskie ustaliły, że cięcia nie będą tak duże, jak początkowo zakładano. Mają wynosić 10 proc. na spójność i 5 proc. na Wspólną Politykę Rolną.
Poprzednie symulacje budżetu zakładały nawet 15 proc. mniej na spójność i 17,5 proc. na rolnictwo.
Oznacza to, że pula pieniędzy przeznaczona dla Polski może być mniejsza o ok. 10 mld euro, a nie nawet kilkadziesiąt miliardów, jak wcześniej spekulowano.
Praworządność i dobre zarządzanie pieniędzmi
Dokładna kwota nie jest jeszcze znana, bo jak zaznacza Bawołek, będzie ona zależała przede wszystkim od warunków przyznawania tych pieniędzy. Do tej pory głównym kryterium był dochód narodowy, teraz kraje członkowskie chcą wprowadzić też czynniki społeczne, m.in. poziom bezrobocia. Oznacza to, że większy dostęp do unijnych funduszy będą miały kraje Południa, możliwe, że kosztem Europy Środkowo-Wschodniej.
Jak zwróciła uwagę korespondentka Polsat News, jednym z nowych warunków, który może zostać wprowadzony, jest uzależnienie dostępu do unijnych pieniędzy od przestrzegania zasad praworządności. Przypomniała też, że wszyscy unijni komisarze opowiedzieli się za tym, by dostęp do pieniędzy uzależnić od dowodów na to, że ich zarządzenie w krajach członkowskich przebiega w sprawny i skuteczny sposób, więc kraje są zdolne do tego, by zapobiegać defraudacji i korupcji związanej z pieniędzy europejskich podatników.
Brexit, czyli 10-15 mld euro mniej
Propozycja KE będzie dopiero punktem wyjścia do prac nad ostatecznym kształtem przyszłego budżetu, rozpocznie etap intensywnych negocjacji pomiędzy krajami członkowskimi, w trakcie którego poszczególne państwa będą starały się dojść do porozumienia, broniąc jednocześnie swoich najbardziej żywotnych interesów. Na ostateczny kształt budżetu muszą zgodzić się wszystkie kraje UE.
Jedną z głównych kwestii, które mają wpływ na tworzenie nowych wieloletnich ram finansowych, są skutki Brexitu. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE oznacza, że do unijnej kasy corocznie będzie trafiało 10-15 mld euro mniej. Biedniejsze kraje UE liczą, że ta luka może być pokryta przez najbogatszych. Płatnikami netto obok Wielkiej Brytanii są w UE Francja, Niemcy, Holandia, Belgia, Szwecja, Austria czy Luksemburg. Jednak nie wszystkie bogatsze kraje są chętne, by zwiększyć pulę środków przekazywanych do unijnej kasy.
Kością niezgody może okazać się także cel, na który trafią środki z przyszłego budżetu. Część krajów chciałoby przekierowania ich na południe Europy, do krajów, które ucierpiały z powodu kryzysu strefy euro, zmagają się z problemami gospodarczymi i bezrobociem. To oznaczałoby uszczuplenie środków dla państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Nowe priorytety
W Brukseli mówi się też o nowych priorytetach, na które powinno trafiać więcej unijnych pieniędzy, m.in. na obronność i politykę migracyjną.
Porównując unijny budżet z PKB całej Wspólnoty można powiedzieć, że są to relatywnie niewielkie kwoty. Budżet na lata 2014-2020 był wart 1 bln euro, a to zaledwie 1 proc. dochodu narodowego krajów członkowskich. Stawką jest jednak to, w jakim kierunku pójdzie europejski projekt oraz korzyści i zobowiązania wynikające z członkostwa w UE.
Według dotychczasowych zapowiedzi komisarza ds. budżetu Guenthera Oettingera, wkład krajów członkowskich powinien wzrosnąć z obecnego poziomu ok. 1 proc. DNB do 1,1-1,2 proc. Jednocześnie zmianie ma ulec struktura wydatków. I tak np. sumy przeznaczone na rolnictwo i fundusze strukturalne mają być obniżone o kilka procent, nakłady na badania zwiększone o 40-50 procent, a na program Erasmus+ - podwojone.
Zwiększenie funduszy przewidziane jest również w takich dziedzinach jak inwestycje w technologie cyfrowe, polityka migracyjna (dodatkowe środki dla krajów przyjmujących większą liczbę migrantów), ochrona granic, działania klimatyczne (wzrost z 20 do 25 procent). Nowych środków będzie wymagała również wspólna polityka bezpieczeństwa i obronności.
Przesunięcie części środków z rolnictwa i regionów na te dziedziny było dla wielu rządów warunkiem, bez którego idea nowego, zreformowanego budżetu UE byłaby trudna do "sprzedania" wyborcom krajowym, zwłaszcza w sytuacji, gdy KE domaga się zwiększenia krajowych składek.
Szef KE Jean-Claude Juncker liczy na szybkie tempo negocjacji nad nowym budżetem i na porozumienie jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które zaplanowano na maj 2019 roku. Część dyplomatów wątpi jednak, czy uda się w ogóle zawrzeć porozumienie przed końcem 2019 roku, a nawet w 2020 roku.
Polsat News, PAP
Czytaj więcej
Komentarze