Brytyjska szefowa MSW Amber Rudd podała się do dymisji. W tle błędy w polityce migracyjnej
Brytyjska minister spraw wewnętrznych Amber Rudd podała się w niedzielę wieczorem do dymisji ze względu na skandal dotyczący polityki migracyjnej i celów deportacyjnych przyjętych przez jej resort. Premier Theresa May przyjęła jej rezygnację ze stanowiska. To siódma rezygnacja ministra w rządzie May od lipca 2016 roku i czwarta w ciągu ostatniego półrocza.
Szefowa MSW znajdowała się w ogniu krytyki od czasu opublikowania dwa tygodnie temu przez dziennik "The Guardian" artykułu o błędach administracyjnych, w wyniku której tysiące brytyjskich rezydentów, którzy przyjechali kilkadziesiąt lat temu z Karaibów, może mieć problem ze statusem imigracyjnym, a nawet podlegać deportacji.
Jak poinformowano, osoby, które przyjechały do Wielkiej Brytanii z dawnych brytyjskich kolonii na Karaibach pomiędzy 1948 a 1971 rokiem, mogą otrzymać odmowę dostępu do publicznej służby zdrowia lub rynku pracy. Część z nich została poproszona o przedstawienie dokumentów potwierdzających ich prawo do rezydencji, mimo że byli obywatelami dawnej brytyjskiej kolonii i mieli prawo pobytu w Wielkiej Brytanii nawet bez paszportu.
Ujawniony problem dotyczył tzw. pokolenia Windrush, czyli około pół miliona osób, które po zakończeniu drugiej wojny światowej przypłynęły na pokładzie statku Empire Windrush w celu uzupełnienia siły roboczej powojennej Wielkiej Brytanii. Zgodnie z przyjętą w 1971 roku ustawą migracyjną wszyscy obywatele Wspólnoty Narodów mieszkający w kraju otrzymali bezterminowe prawo rezydencji.
Po krytyce ze strony mediów i opozycji, Rudd przeprosiła za błędy i zapowiedziała, że wszystkie osoby dotknięte tymi pomyłkami będą mogły bezpłatnie i w uproszczonej procedurze aplikować o brytyjskie obywatelstwo, które uregulowałoby ich status migracyjny. Swoje przeprosiny przekazała także jej poprzedniczka na stanowisku minister spraw wewnętrznych w latach 2010-2015, obecna premier Theresa May, za której urzędowania rozpoczęto tzw. politykę tworzenia "wrogiego środowiska" wobec imigrantów.
Opozycja oskarża o wrogie podejście wobec imigrantów
W minionym tygodniu Rudd składała szczegółowe wyjaśnienia przed parlamentarną komisją ds. polityki wewnętrznej. W trakcie zeznań odrzuciła oskarżenia o to, że jej ministerstwo operowało w oparciu o cele deportacyjne, a każda sytuacja była traktowana jednostkowo.
Liderzy opozycji oskarżali ją jednak o to, że resort świadomie stosował wrogie podejście wobec imigrantów, doprowadzając do wysokiej liczby usunięć osób o niepewnym statusie prawnym z kraju. Jak tłumaczyli, urzędnicy wykorzystywali to narzędzie do pomocy w realizacji politycznego zobowiązania Partii Konserwatywnej dotyczącego obniżenia imigracji do Wielkiej Brytanii netto (imigracja minus emigracja) do poniżej 100 tys. osób rocznie.
Po środowych zeznaniach szefowej MSW "Guardian" poinformował o raporcie Głównego Inspektora ds. Granic i Imigracji z grudnia 2015 r., który sugerował że w roku 2015 urzędnicy ministerstwa przyjęli cel doprowadzenia do co najmniej 12 tys. "dobrowolnych deportacji". Osoba objęta "dobrowolną deportacją" jest zmuszona do opuszczenia kraju, ale ma możliwość wyboru terminu i sposobu wyjazdu.
Występując w czwartek ponownie przed posłami, Rudd tłumaczyła, że "nigdy nie zgadzała się na konkretny cel dotyczący liczby osób usuniętych z kraju" i zapewniła, że "nigdy nie poparłaby rozwiązania, które przedkłada cele liczbowe nad ludzi".
Szefowa resortu tłumaczyła, że dane były zbierane w celach wewnętrznych i podkreśliła: "jeśli były używane w nieodpowiedni sposób, to chcę zapowiedzieć, że to się będzie musiało zmienić".
"Nie była świadoma celów deportacyjnych"
W czwartek "Guardian" opublikował jednak wewnętrzną notatkę MSW, skierowaną także do Rudd, która wprost mówiła o celach deportacyjnych. Rewelacje gazety wzbudziły dalszą krytykę ze strony opinii publicznej i opozycji dotyczącą tego, czy minister wprowadziła parlament w błąd lub nie miała wiedzy na temat działalności własnego resortu.
Rudd tłumaczyła w piątkowym oświadczeniu, że nie widziała rzeczonego dokumentu i przyznała, że "nie była świadoma celów deportacyjnych i przyjmuje, że powinna była - za co przeprasza". Jednocześnie zapowiedziała złożenie dalszych wyjaśnień podczas specjalnego wystąpienia w Izbie Gmin w poniedziałek.
W niedzielę wieczorem "Guardian" opublikował jednak kolejny dokument dot. skandalu: napisany w styczniu 2017 roku list Rudd do premier May, w którym informowała szefową rządu o zwiększeniu budżetu mającego na celu pomoc w realizacji zwiększenia liczby deportacji o co najmniej 10 proc.
Kilka godzin później Downing Street poinformowało o jej rezygnacji ze stanowiska.
"Nieumyślnie wprowadziłam komisję parlamentarną w błąd"
W swoim liście rezygnacyjnym do premier May, Rudd napisała, że przez weekend potwierdziła, że jej biuro otrzymało dokumenty, które bezpośrednio wspominają kontrowersyjne cele deportacyjne. "Powinnam mieć tego świadomość i biorę pełną odpowiedzialność za fakt, że nie miałam" - zapewniła.
Jak podkreśliła, "czuje, że (rezygnacja) jest konieczna, bo nieumyślnie wprowadziłam komisję parlamentarną ds. polityki wewnętrznej w błąd".
W odpowiedzi szefowa rządu przyjęła jej dymisję przyznając, że "rozumie (...) dlaczego podjęła taką decyzję", jednocześnie dziękując jej za służbę w rządzie i dotychczasowe osiągnięcia, a także życząc powodzenia w dalszej karierze politycznej.
Czołowi politycy opozycyjnej Partii Pracy ocenili jednak, że Rudd stała się kozłem ofiarnym ponoszącym odpowiedzialność za decyzje, które w dużej mierze zostały podjęte za urzędowania May w ministerstwie spraw wewnętrznych. "Widzę, że Rudd ponosi odpowiedzialność za osobę, która oryginalnie jest odpowiedzialna za ten skandal - Theresę May" - napisał na Twitterze wicelider ugrupowania Tom Watson.
Nowy szef resortu ogłoszony w poniedziałek
Z kolei minister spraw wewnętrznych w gabinecie cieni Diane Abbott napisała, że rezygnacja Rudd "była nie do uniknięcia". "Jedynym zaskoczeniem jest to, że to zajęło tyle czasu. Architekt tego kryzysu - Theresa May - musi teraz wystąpić naprzód i przedstawić pełen, szczery opis tego, jak pod jej rządami doszło do tej niewybaczalnej sytuacji" - oceniła.
Nazwisko nowego szefa resortu zostanie ogłoszone w poniedziałek. Wśród faworytów są m.in. minister ds. społeczności i samorządu Sajid Javid, minister środowiska Michael Gove, minister zdrowia Jeremy Hunt, minister ds. Irlandii Północnej Karen Bradley, były minister ds. Irlandii Północnej James Brokenshire lub zastępczyni Rudd w MSW, Caroline Nokes.
54-letnia Amber Rudd była ministrem spraw wewnętrznych od lipca 2016 roku i ministrem ds. równości i praw kobiet od stycznia 2018 roku. Wcześniej zajmowała stanowisko ministra ds. energii i zmian klimatu (2015-2016). Zasiada w Izbie Gmin od 2010 roku, gdzie reprezentuje okręg wyborczy Hastings and Rye w południowo-wschodnim hrabstwie East Sussex.
W kampanii referendalnej ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej w 2016 roku Rudd była jednym z liderów na czele kampanii za dalszym członkostwem we Wspólnocie i pozostawała zwolennikiem bliskich relacji z UE także po zaplanowanym na marzec przyszłego roku Brexicie.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze