Około 300 osób przed Sejmem. Wiec poparcia dla protestujących opiekunów osób niepełnosprawnych
- Uważam, że zasługujemy na to, żeby godnie żyć - nie po to, żeby być utrzymankami państwa i pobierać daninę od najbogatszych. Ja też chcę pracować, studiuję, chcę płacić podatki, tylko rząd musi nam w tym pomóc i nam to umożliwić - powiedziała cierpiąca na porażenie mózgowe Agata Dyjasz, która przed Sejmem wzięła udział w wiecu poparcia dla protestujących w gmachu parlamentu opiekunów i rodziców.
Wiec poparcia dla opiekunów osób niepełnosprawnych protestujących w Sejmie zgromadził około trzystu osób - także niepełnosprawnych, ich rodziców i opiekunów oraz przechodniów.
Agata Dyjasz w rozmowie z reporterem Polsat News podkreśliła, że podniesienie renty socjalnej do poziomu renty minimalnej (jeden ze spełnionych postulatów - rząd przyjął w czwartek projekt w tej sprawie) to dobry początek.
Po czwartkowym spotkaniu minister Rafalska i rodzice nie porozumieli się jednak w kwestii drugiego postulatu, który protestujący nazywają "dodatkiem rehabilitacyjnym". Oczekują, by dodatek wprowadzić najpierw w wysokości 300 zł miesięcznie, od stycznia 2019 r. - 400 zł i od czerwca 2019 r. - 500 zł.
"Bez rehabilitacji nie ma leczenia"
Dyjasz powiedziała, że 500 zł wsparcia to pomoc, która będzie naprawdę duża i pozwoli sfinansować część potrzebnych zabiegów.
- 10 zabiegów (przed operacją Agaty - red.) kosztowało ponad 2000 zł. Zrezygnowałam, bo nas na to nie stać. Pani doktor powiedziała, że "na fundusz" mogę sobie wybrać, którą nogę mogę ćwiczyć. A co z drugą nogą, co z całym ciałem? - mówiła. - Jeśli przerywam rehabilitację, to wraca przeczulica. Moja mama nie może mnie ułożyć, mam bóle. Każde przerwanie rehabilitacji to dla mnie wracanie do zera - tłumaczyła.
Dodała, że leczenie bez rehabilitacji w przypadku niepełnosprawnych nie wystarcza, żeby funkcjonować.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze