Zwierzęta były bite i rażone prądem. Oskarżony: czasem trzeba było je "puknąć"
Przed sądem w Stargardzie (Zachodniopomorskie) rozpoczął się w czwartek proces oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami w ubojni w Witkowie. Jej pracownicy mieli podczas transportu i rozładunku m.in. kopać i razić prądem zwierzęta.
Jeden z oskarżonych zeznał, że nie bił zwierząt i nie znęcał się nad nimi. Jak dodał, oklepywał je tylko, kiedy nie chciały iść w określonym kierunku. Zeznał także, że w zakładzie nie prowadzono z pracownikami szkoleń, jak pracować ze zwierzętami.
O braku szkoleń mówił także kolejny przesłuchiwany pracownik firmy. Jak podkreślał, nie chciał zrobić krzywdy zwierzętom i nie uważa, żeby je skrzywdził. Z jego wyjaśnień wynika, że do przeganiania zwierząt służyły w firmie m.in. plastikowe rurki, ale także tzw. poganiacze elektryczne. Jak tłumaczył, zwierzę, które nie chciało iść w określonym kierunku, czasem trzeba było "puknąć".
Bili m.in. młotkiem
Pracownicy ubojni w Witkowie podczas transportu i rozładunku bili zwierzęta m.in. młotkiem i rurką, a także kopali i razili je poganiaczem elektrycznym - wynika z informacji prokuratury.
Według śledczych, zachowanie podejrzanych powodowało, że transportowane do ubojni zwierzęta były narażone na zbędne cierpienie i stres, a działań takich zabraniają przepisy ustawy z 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt.
Zarzuty usłyszało 13 osób
Prokuratura zajęła się sprawą po zawiadomieniu przez Fundację Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva!. Śledczy zgromadzili obszerny materiał dowodowy, w tym nagrania dostarczone przez fundację, zawierające sceny maltretowania zwierząt.
Zarzuty usłyszało 13 osób, które brały udział w rozładunku zwierząt. Za zarzucane im czyny grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo do 2 lat więzienia.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze