Policjanci mieli go pobić i spryskać gazem. Sąd uznał winę funkcjonariuszy, ale ich nie ukarał
Marcin Woźniak twierdzi, że policjanci najpierw go pobili, później skuli kajdankami, wrzucili do radiowozu, spryskali gazem i zamknęli auto. Sąd stwierdził, że są winni, ale nie należy im się za to żadna kara. Szczegóły tej sprawy w programie "Państwo w Państwie" w Polsat News o godzinie 19:30.
3 września 2013 roku Marcin Woźniak wyszedł ze znajomymi, aby zjeść kolację w centrum Warszawy. Nie dotarli jednak do restauracji, ponieważ zatrzymał ich patrol policji.
"Byli opryskliwi i agresywni"
- Naszą drogę zatarasował radiowóz. Wyszło z niego dwóch umundurowanych policjantów i bez podania przyczyny i podstawy prawnej przeszli do czynności. Byli opryskliwi i agresywni – relacjonuje Marcin Woźniak.
Pomiędzy policją, a mężczyznami doszło do wymiany zdań. W pewnym momencie funkcjonariusze przeszli do rękoczynów.
- Kolega upadł na ziemię, tam został jeszcze kopnięty kolanem, zostały mu założone kajdanki. Został siłą wepchnięty do radiowozu, również przy użyciu kolana – opowiada kolega obecny podczas zatrzymania.
Marcin Woźniak został przewieziony do komisariatu. Tam przed budynkiem doszło do kolejnego ataku funkcjonariuszy. Do zamkniętego, z mężczyzną w środku, radiowozu wpuszczono gaz łzawiący.
"Jakbym miał gorący nóż połknąć"
- Psiknął mi w twarz i zamknął drzwi, tak, że nie mogłem oddychać. Jak byłem w tym radiowozie, to każda próba nabrania powietrza wyglądała tak, jakbym miał gorący nóż połknąć – opowiada Woźniak.
Sprawa znalazła swój finał w sądzie. Funkcjonariusze zostali uznani za winnych, ale sąd zadecydował, że nie zostaną ukarani. Takie zachowanie policjantów sąd uznał za nieszkodliwe społecznie.
- Sąd uznał, że oskarżeni funkcjonariusze policji dopuścili się zarzucanych im czynów, jednocześnie jednak uznał, że stopień winy i społecznej szkodliwości tych czynów nie są znaczne i uzasadniają warunkowe umorzenie postępowania – tłumaczy Prezes Sądu Rejonowego Warszawa Wola Sebastian Ładoś.
Jednym z argumentów za takim rozstrzygnięciem miało być agresywne zachowanie Marcina Woźniaka w stosunku do policjantów. Problem w tym, że w tej sprawie toczyło się osobne postępowanie, w którym Woźniak został uznany za niewinnego. Sąd jasno stwierdził, że Marcin Woźniak nie był agresywny.
Musi zapłacić za uszkodzenie radiowozu
- Policjanci nie odwołali się od tego wyroku, jest on prawomocny, dlatego należy domniemywać, że nic takiego nie miało miejsca – mówi mecenas.
To nie wszystko – policjanci pozwali pana Marcina o to, że w trakcie tej sytuacji uszkodził radiowóz. Sąd nakazał poszkodowanemu zapłacić.
Byłem przypierany siłą przez czterech policjantów do tego radiowozu. Być może wtedy jakiś element tego auta został wgnieciony – opowiada bohater.
Policjantów nie spotkały żadne konsekwencje dyscyplinarne. Jeden jest już na emeryturze, drugi wciąż pracuje na warszawskich ulicach. Dlaczego? – zapytamy o to w studiu przedstawiciela policji.
Reportaż Agnieszki Zalewskiej już w najbliższą niedzielę o 19:30.
Dotychczasowe odcinki programu można oglądać tutaj.
Państwo w Państwie
Czytaj więcej
Komentarze