Gozdyra krótko i na temat: lekcja pokory

Polska
Gozdyra krótko i na temat: lekcja pokory
Polsat News

Piątkowa scena z Sejmu powinna zapaść głęboko w pamięć (i serce!) każdemu politykowi. To scena, gdy prezydent Andrzej Duda wysłuchuje swojego nagrania z czasów kampanii, a mówi na nim, że rodzice wychowujący niepełnosprawne dzieci to bohaterowie. Gani zaś polityków, którzy nie potrafią tym ludziom pomóc.

To, co wydarzyło się w Sejmie, jest lekcją pokory. Ale także tego, że czasem warto wziąć "na klatę" sytuacje nawet najtrudniejsze.

 

Protestujące od środy w Sejmie rodziny - przede wszystkim matki - żądały spotkania z premierem Morawieckim i prezesem Kaczyńskim. Jednak wśród najważniejszych polityków w państwie jako pierwszy zjawił się prezydent Andrzej Duda. Wiedział, że nie będzie to spotkanie łatwe. Czy przewidział, że cała Polska będzie patrzeć, jak zdesperowane matki - i ich często dorosłe już dzieci - na oczach całej Polski przypomną mu słowa z kampanii? Tego nie wiem.

 

Odwaga cywilna jest w cenie

 

Wiem jednak, że zderzenie się z tą skrajnie trudną dla polityka sytuacją może wyjść na dobre. Opiekunom osób niepełnosprawnych - gdy w efekcie powstanie sensowna ustawa, poprawiająca warunki tych, którzy nie są w stanie funkcjonować samodzielnie. Bo z obietnic, złożonych w takich warunkach, naprawdę trudno się wycofać. Wyobrażam sobie bowiem, jak piątkowe nagranie jest odtwarzane w kampanii w roku 2020. Patrząc od strony wizerunkowej - sytuacja, choć ekstremalnie trudna, może poprawić notowania prezydenta, bo cywilna odwaga po prostu jest w cenie.

 

Kilka godzin po prezydencie w Sejmie pojawił się premier. Z gotowym rozwiązaniem. Szef rządu zapowiada nową - solidarnościową - daninę tak, by najlepiej zarabiający mogli złożyć się na bardziej potrzebujących. Ruch ryzykowny. Jak się bowiem okazuje - wyborcy słuchają. I słyszą, że w budżecie są pieniądze, że rządowi wystarczy na kolejne społecznej i socjalne programy, jak Wyprawka, Mama+, Dostępność. Teraz słyszą, że trzeba zabrać jednym, by dać drugim. Niby nic nowego, a jednak różni się od kampanijnego "damy radę".

 

Apetyty rosną w miarę jedzenia. Dlatego każdy rząd, obiecując, spełniając obietnice i zapowiadając nowe programy pomocowe, musi liczyć się z tym, że kolejne grupy obywateli będą wyciągać rękę po pieniądze. Z czasem może się to okazać studnią bez dna. Powstaje mechanizm zaspokajania roszczeń jednych kosztem frustracji drugich. Pieniędzy tych najbogatszych nie wystarczy bowiem na wszystko.

 

Przywrócić chorych społeczeństwu

 

Protest opiekunów osób niepełnosprawnych już po raz drugi w ostatnich latach odbywa się na oczach całej Polski. Rozpoznajemy twarze niezwykłych kobiet, które w 2014 roku pytały w sejmie Donalda Tuska "jak panu nie wstyd?", gdy tłumaczył im, że jako premier musi obliczać, której potrzebującej grupie dać pieniądze.

 

Dziś widać, że ich sytuacja nie zmieniła się i chyba wszyscy są po stronie ludzi, którzy - poszkodowani do końca życia - zmuszeni są błagać o pieniądze, bo państwo kiedyś wyznaczyło im głodowe, nieludzkie stawki na przeżycie.

 

Jednak to nie tylko kwestia pieniędzy. Także pomysłu, jak przywrócić chorych ludzi społeczeństwu, by poczuli się jego pełnowartościowymi członkami. By nie byli uwięzieni w czterech ścianach, by także ich opiekunowie mogli znaleźć wytchnienie od codziennych obowiązków lub poświęcić więcej czasu zdrowym dzieciom. Piszę to także jako córka człowieka, który ostatnich kilkanaście lat życia spędził na wózku inwalidzkim, praktycznie bez możliwości uczestniczenia w normalnym życiu.

 

Agnieszka Gozdyra

polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie