Bramkarz Legii reanimował rannych po wypadku. "Tracił na rękach dwa życia"
"Najechaliśmy na koszmarny wypadek. Samochód osobowy wystrzelony w powietrze przez ciężarówkę, wypadające z niego kolejne ciała" - dramatyczny opis wypadku, do którego doszło w podwarszawskiej Lesznowoli zamieściła na Facebooku żona bramkarza Legii Arkadiusza Malarza. Oboje byli świadkami tragicznego zdarzenia. Sportowiec próbował reanimować dwie osoby, ale nie udało mu się ich uratować.
Do wypadku doszło w sobotę późnym wieczorem na skrzyżowaniu ul. Słonecznej z ul. Postępu w Lesznowoli. Toyota Yaris, którą podróżowało pięć osób, zderzyła się z samochodem ciężarowym.
- Z pierwszych ustaleń wynika, że toyota jadąca ul. Postępu od strony Bobrowca nie ustąpiła pierwszeństwa nadjeżdżającemu tirowi - poinformował w rozmowie z portalem piasecznonews.pl kom. Jarosław Sawicki z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.
Dwie kobiety zmarły
W wypadku zginęły dwie kobiety, a trzech mężczyzn zostało rannych. Wszyscy jechali autem osobowym.
Ratować poszkodowanych próbował Arkadiusz Malarz, który z żoną i dziećmi wracał własnym samochodem po meczu Legii z Zagłębiem Lubin. Piłkarz Legii podjął się reanimacji rannych, do czasu przyjazdu karetki.
"Najechaliśmy na koszmarny wypadek. Samochód osobowy wystrzelony w powietrze przez ciężarówkę, wypadające z niego kolejne ciała. W moim samochodzie nasze śpiące dzieci. Arek próbujący pomóc, reanimując tracił na rękach dwa życia... " - napisała żona legionisty.
polsatnews.pl, piasecznonews.pl
Czytaj więcej
Komentarze