Ostatni etap podróży polskich oficerów na miejsce kaźni. Marsz Katyński w Wolsztynie
Oddanie hołdu poległym i przypomnienie o historii żyjącym - taki jest cel IV Marszu Katyńskiego, który w sobotę odbywa się w Wolsztynie (Wielkopolskie). Jego uczestnicy idą w ciszy ulicami miasta, potem pojadą pociągiem na miejsce symbolicznej egzekucji.
W tym roku do udziału w wydarzeniu zgłosiło się ponad 100 rekonstruktorów z całej Polski.
- Ideą marszu jest oddanie czci i podtrzymanie pamięci o tych 22 tys. pomordowanych osób. W Katyniu zginęło wielu wolsztyniaków, przeważnie policjantów - im oddajemy cześć w sposób szczególny - powiedział prezes Stowarzyszenia Miłośników Historii Wojskowości przy Lubuskim Muzeum Wojskowym w Drzonowie Maciej Myczka.
Uczestnicy Marszu Katyńskiego przechodzą w milczeniu ulicami miasta. Myczka podkreślił, że to właśnie towarzysząca przemarszowi cisza robi szczególne wrażenie.
W miejscach pamięci składane są kwiaty. Celebrowana jest msza św.
"Wszystko to robi niesamowite wrażenie"
Elementem rekonstrukcji jest też przejazd rekonstruktorów wagonami kolejowymi na miejsce kaźni, gdzie inscenizowany jest rozładunek jeńców i egzekucje.
- Prowadzą nas żołnierze NKWD, potem zawożą nas do miejsca zaaranżowanego na stację Gniezdowo. Pociąg - to wsiadanie, zamykanie drzwi - wszystko to robi niesamowite wrażenie. Wiedza o zbrodni katyńskiej wymaga stałego uzupełniania i pielęgnacji - stąd potrzeba organizowania takich przedsięwzięć - powiedział Myczka.
Pierwszy marsz odbył się w Wolsztynie w 2015 roku. Jak mówiła wówczas dr Agnieszka Łuczak z poznańskiego oddziału IPN, wydarzenie jest sposobem na opowiedzenie w odmiennej formie o zbrodni katyńskiej i na przybliżenie historii polskich bohaterów.
Organizatorami wydarzenia są: IPN, Stowarzyszenie Miłośników Historii Wojskowości przy Lubuskim Muzeum Wojskowym w Drzonowie oraz wolsztyński samorząd. Patronat honorowy objął metropolita poznański abp Stanisław Gądecki.
Rozstrzelali ok. 22 tys. polskich obywateli
Po sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 r., w niewoli sowieckiej znalazło się około 250 tys. polskich jeńców, w tym ponad 10 tys. oficerów, którzy trafili do sieci obozów utworzonych przez szefa NKWD Ławrientija Berię. Wiosną 1940 r. funkcjonariusze NKWD - wykonując uchwałę Józefa Stalina i jego politbiura z 5 marca 1940 r. - rozstrzelali ok. 22 tys. polskich obywateli przetrzymywanych w obozach i więzieniach na terenie ZSRR.
Wśród zamordowanych była elita przedwojennej Polski: oficerowie Wojska Polskiego, policjanci i oficerowie rezerwy: urzędnicy, lekarze, profesorowie, prawnicy, nauczyciele, inżynierowie, duchowni, literaci, kupcy, działacze społeczni. W tym samym czasie, kiedy NKWD mordowało polskich jeńców i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRR, przeprowadzonej również przez władze sowieckie.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze