Śledztwo ws. odmowy otwarcia szlabanu szpitala dla karetki. Mogło dojść do narażenia życia chorej
Policjanci z Zielonej Góry prowadzą śledztwo ws. narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia kobiety, do której wysłano karetkę pogotowia. Problem pojawił się przy wyjeździe z terenu szpitala. Kierowca wyjeżdżał z placówki pod prąd, bo tak było najszybciej. Pracownik parkingu nie chciał podnieść szlabanu, przez co opóźnił dotarcie ratowników do pacjentki z objawami zawału.
Do zdarzenia doszło 18 stycznia. Jak twierdził lekarz pogotowia, parkingowy nie chciał podnieść szlabanu, choć widział światła błyskowe i słyszał, że ratownicy jadą do pacjenta.
Karetka wyjechała, bo jadący nią lekarz wyłamał szlaban.
- Wiedzieliśmy, że ta pani jest ciężko chora, że niedawno została wypisana ze szpitala i że w jej przypadku może liczyć się każda sekunda - opowiadał Robert Górski, lekarz karetki pogotowia Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
Potrzebna opinia biegłego
Po tym zdarzeniu do prokuratury wpłynęło anonimowe zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników ochrony zatrudnionych na terenie zielonogórskiego szpitala.
- Obecnie przesłuchiwani są świadkowie. Z dużym prawdopodobieństwem w najbliższym czasie w sprawie powołany zostanie biegły, który na podstawie zgromadzonych materiałów, w tym dokumentacji medycznej pacjentki, do której wzywana była pomoc medyczna określi, czy faktycznie doszło do wyczerpania znamion czynu narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia - poinformował polsatnews.pl prok. Zbigniew Fąfera rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Ochroniarz, który tego dnia obsługiwał wjazd na teren szpitala, ma być dopiero przesłuchany. Wcześniej utrzymywał, że nie miał możliwości uniesienia szlabanu.
Gazeta Lubuska, polsatnews.pl
Czytaj więcej