Sąsiad-zbieracz przegrał w sądzie. Jego mieszkanie uprzątnie spółdzielnia
Balkon i mieszkanie na parterze bloku przy ul. Rechniewskiego na warszawskiej Pradze po brzegi wypełnione są odpadami. Właściciel lokum gromadzi je od lat, od lat również walczą z nim spółdzielnia i dzielnica. Sprawa trafiła do sądu, który nakazał właścicielowi uprzątnięcie mieszkania na własny koszt. Do decyzji się nie zastosował. Na podstawie postanowienia sądowego posprząta spółdzielnia.
W poniedziałek firma zatrudniona przez spółdzielnię mieszkaniową w asyście policji, sanepidu, straży pożarnej i straży miejskiej ma wejść do mieszkania i wynieść wszystkie znajdujące się w nim śmieci.
- Mogliśmy to zrobić na podstawie postanowienia sądu z 10 stycznia, które upoważnia administrację do uporządkowania lokalu. Kilka miesięcy wcześniej Sąd Rejonowy Praga-Południe nakazał uprzątnąć mieszkanie właścicielowi na jego koszt, jednak on tego nie zrobił - powiedział polsatnews.pl Jerzy Sadowski ze Spółdzielni Mieszkaniowej "Wilga-Iskra".
We wtorek na balkonie mieszkania pojawił się mężczyzna w kominiarce oraz bluzie z logiem firmy sprzątającej. Przebierał leżące tam śmieci. Obok lokalu stała ciężarówka, do której ładowane były odpady.
Jak dowiedzieliśmy się w spółdzielni mieszkaniowej, był to właściciel mieszkania, który segregował i zabierał stamtąd niektóre odpady.
Dwa segregatory dokumentacji
Sadowski podkreślił, że sprawa lokatora-zbieracza ma swój początek w 1994 roku, a do sądu trafiła w roku 2007. - Już wtedy sąd wydał ugodę, na podstawie której mężczyzna miał uporządkować lokal. Nie robił tego przez lata, w 2016 r. sąd wydał kolejne postanowienie - do wykonania ugody do końca 2016 r. Nie zastosował się do tego, dlatego teraz znów sąd wezwał go do usunięcia śmieci. Ostatecznie nie zrobił tego, a my otrzymaliśmy do tego upoważnienie - powiedział Sadowski. Dodał, że sprawa ma dwa segregatory dokumentacji.
Jak zauważył, problemem nie jest jedynie smród unoszący się w całym bloku. Zalegające śmieci mogą stanowić zagrożenie wybuchowe dla wszystkich lokatorów budynku. - Udało nam się odłączyć gaz, prąd i wodę w tym lokalu. Wszystko z obawy o bezpieczeństwo mieszkańców - powiedział Sadowski.
Pytany, dlaczego przez tyle lat nie eksmitowano uciążliwego lokatora, który również zalega z czynszem, wyjaśnił, że problemem są "uregulowania prawne". - Gdybyśmy mogli, to zarząd już podjąłby decyzję o eksmisji. Na razie toczą się postępowania sądowe w tej sprawie - wyjaśnił.
Powracający problem
Spółdzielnia mieszkaniowa ma świadomość, że najprawdopodobniej problem wróci. Również mieszkańcy osiedla powiedzieli nam, że sytuacja co jakiś czas się powtarza - mężczyzna wynosi częściowo śmieci, ale później znosi je na nowo. - Walka trwa 25 lat. Raz było wywiezione siedem wywrotek i dalej jest to samo - powiedział jeden z mieszkańców osiedla.
Potwierdziła nam to również Joanna Węgrzyniak, oficer prasowy z Komendy Miejskiej Policji Praga-Południe.
- W poprzednich latach już takie oczyszczanie miało miejsce - poinformowała.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze