Napadli na punkt organizacyjny "Czarnego Piątku". Niszczyli bannery, użyli gazu pieprzowego
Dwóch napastników włamało się do namiotu Stowarzyszenia Obywatele Solidarnie w Akcji rozstawionego przed Sejmem, w którym mieści się punkt organizacyjny protestu "Czarny Piątek". - Zaczęli niszczyć banery przygotowane na dzisiejszą akcję. Jeden z pikietujących został zaatakowany gazem pieprzowym - powiedział polsatnews.pl Kajetan Wróblewski. Interweniowała policja.
- Po północy czterech załogantów pikiety spało w namiocie. Dwóch młodych kiboli włamało się od tyłu, gdzie nie ma oświetlenia, pokonując płot odgradzający część techniczną pikiety - relacjonował w rozmowie z polsatnews.pl Wróblewski.
Młodzi mężczyźni zaczęli niszczyć banery przygotowane na protest. Hałas, jaki spowodowali, obudził członków stowarzyszenia.
- Maciek Bajkowski został zaatakowany gazem pieprzowym, dochodził do siebie przez pół godziny. Na szczęście, nic poważnego mu się nie stało - poinformował Wróblewski.
- Krzyczeli wulgarne hasła pod adresem kobiet i opozycji w ogóle - dodał.
Napad kibolski na namiot @OSA_w_Akcji pod sejmem, punkt organizacyjny #czarnypiątek Próba kradzieży banerów, był grany gaz pieprzowy. Zgłaszają napad na komendzie. #niezastraszycienas #strajkkobiet #StrajkWszystkich
— Warszawski Strajk Kobiet (@WarszawskiSK) 23 marca 2018
Zgłoszenie popełnienia przestępstwa
Jak poinformował, "krzyki zaalarmowały policjantów, którzy przybiegli na miejsce i ujęli napastników".
Przewieziono ich do komisariatu policji na Wilczej. Zaatakowany mężczyzna też pojechał na komisariat, gdzie złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - zakłócenia zgromadzenia publicznego, zniszczeniu mienia i naruszenia nietykalności cielesnej.
Jak powiedział Wróblewski, straty materialne nie są duże.
- Kiedy na Wilczej zgłaszali popełnienie przestępstwa, pani aspirant była bardzo zdziwiona tym, że tam w ogóle odbywa się zgromadzenie, a ono jest permanentnie zarejestrowane - zwrócił uwagę aktywistak OSA.
"Policja straszyła organizatorki marszu"
- Od pewnego czasu widzimy eskalację agresywnych zachowań ludzi, którzy przed tym marszem dzisiejszym przychodzą, werbalnie atakują uczestników pikiety, albo czasami dochodzi, niestety, do takich fizycznych ataków - podkreślił Wróblewski.
Jak dodał, policja "miała straszyć organizatorkę manifestacji na Nowogrodzkiej tym, że jeśli przyjdzie więcej albo mniej ludzi, niż zgłosiła, to zostanie podana do sądu". - To kompletny absurd - powiedział.
"To nie jest marsz dla polityków, tylko dla ludzi"
Wróblewski poinformował też, że "po napadzie na Obywateli Solidarnie w Akcji dzwonił senator Bogdan Klich z wyrazami otuchy". - Idę dziś z Wami wszystkimi i moją rodziną w Krakowie - powiedział senator.
Aktywista przykonywał, że "to nie jest marsz dla polityków, tylko dla ludzi".
Podkreślił jednak, że "jest stały zestaw odważniejszych posłów, posłanek, senatorów i senatorek", którzy wspierają działania pikietujących.
- Politykę w Polsce w tej chwili, przy takiej opresyjnej władzy, robi się na ulicy. To są ludzie, którzy wychodzą z autentycznej potrzeby serca, żaden Soros im nie płaci. Mają dość partii politycznych, a przede wszystkim władzy PiS - podkreślił Wróblewski.
W piątek o godz. 16:00 sprzed Sejmu ruszy marsz w proteście przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Później manifestanci przejdą przed siedzibę PiS na ul. Nowogrodzką.
polsatnews.pl
Czytaj więcej