Podejrzany o skatowanie psa Fijo usłyszał zarzuty. Twierdzi, że jest niewinny
30-letni Bartosz D. z Chełmży usłyszał zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Nie przyznał się do winy i podtrzymuje wersję zdarzeń, że przewrócił się na psa - powiedziała Katarzyna Topczewska pełnomocnik Fundacji "Judyta", opiekującej się obecnie zwierzęciem. Sąd w Toruniu zgodził się tymczasowo aresztować Bartosza D.
Pełnomocnik fundacji dodała, że mężczyzna zadeklarował, że będzie chciał odzyskać psa, co jej zdaniem jest jeszcze bardziej bulwersujące.
"Pozdrawiam rodzinę"
Obrońca Bartosza D. Katarzyna Bórawska potwierdziła, że jej klient nie przyznał się do winy, ale odmówiła komentowania szerzej okoliczności zdarzenia.
- Jestem niewinny. Udowodnię wam to. Pozdrawiam rodzinę - powiedział dziennikarzom 30-letni D. przed wejściem na przesłuchanie. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności. Po przesłuchaniu krzyczał w stronę dziennikarzy, żeby zajęli się innymi, ważniejszymi sprawami. Ponownie powiedział, że jest niewinny.
Miał "przewrócić się na psa"
P.o. prokurator rejonowy Toruń-Wschód Marcin Licznerski potwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że Bartosz D. nie przyznał się do zarzucanego czynu.
- Mężczyzna wskazał, że do zdarzenia doszło na skutek jego upadku, czego konsekwencją było spowodowanie obrażeń psa. Wymaga to weryfikacji procesowej. Wyjaśnienia nie są zbieżne z materiałem dowodowym, który udało się dotychczas zgromadzić. Mając na uwadze dotychczasową postawę podejrzanego i fakt, że zbiegł po zdarzeniu - skierowaliśmy do Sądu Rejonowego w Toruniu wniosek o dalsze stosowanie tymczasowego aresztowania przez okres kolejnych trzech miesięcy - powiedział Licznerski.
W poniedziałek Sąd Rejonowy w Toruniu przedłużył Bartoszowi D. areszt o dwa miesiące.
D. wyjaśnił w poniedziałek, że ukrywał się po zdarzeniu za granicą i niedawno wrócił do Polski. - Dowody wskazują na to, że mężczyzna spowodował obrażenia ciała psa i nie mogły one powstać w taki sposób, jak on tłumaczy. W czasie tego zdarzenia podejrzany był sam z psem w mieszkaniu. Jego wyjaśnienia wskazują, że ukrywał się przez organami ścigania, bo zobaczył relację ludzi w mediach społecznościowych i obawiał się o swoje bezpieczeństwo - podkreślił Licznerski.
Najwyższy wymiar kary "za niski"
Topczewska, która opiekuje się pieskiem i jest obecnie jego właścicielem powiedziała w poniedziałek rano, że nawet najwyższy wymiar kary jest w tej sytuacji zbyt niską karą.
- Bez wątpienia będziemy wnosili w sądzie o 3 lata bezwzględnego więzienia. Mam nadzieję, że ta sprawa i wydanie listu gończego, będą precedensem i podejście do takich spraw się zmieni w Polsce. Nie wiemy jeszcze, jakie będą tłumaczenia zatrzymanego, ale wcześniej, z tego co wiem, powiedział on żonie, że przewrócił się na psa. Obrażenia szczeniaka moim zdaniem absolutnie wykluczają nieszczęśliwy wypadek - podkreśliła Topczewska.
Poszukiwany listem gończym
Policja zatrzymała Bartosza D. 9 marca w Ostaszewie k. Torunia; mężczyzna był poszukiwany listem gończym, jako podejrzany o pobicie czteromiesięcznego szczeniaka.
30-letni mieszkaniec Chełmży miał złamać ustawę o ochronie zwierząt poprzez skatowanie psa. Czteromiesięczne zwierzę miało m.in. powybijane zęby, złamaną szczękę oraz dotkliwy uraz kręgosłupa, który doprowadził do paraliżu tylnych łap, a także złamanie kości udowej
Mąż został z psem w domu
Prokurator Marcin Licznerski informował wcześniej, że następnego dnia po pobiciu zwierzęcia policję o sprawie zaalarmowała żona podejrzanego. - Ona wraz z dziećmi 27 stycznia była u krewnych. Z pieskiem w domu został jej mąż. Gdy domownicy wrócili do domu, pies był już dotkliwie pobity. Mężczyzna spakował swoje rzeczy i od tamtej pory nikt z bliskich go nie widział. Kolejnego dnia rozpoczęła się batalia policji o ustalenie jego miejsca pobytu. Sprawdzono wszystkie wskazywane lokalizacje, ale różne sygnały w tej sprawie się nie potwierdziły - mówił prokurator, dodając, że prokuratura skierowała wówczas do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny i poszukiwanie listem gończym.
Pies Fijo przeszedł już operację w Czechach, a obecnie rehabilitowany jest w Bielsku-Białej, gdzie znajduje się specjalistyczna placówka leczenia takich urazów, 9 kwietnia wyjedzie na specjalistyczne leczenie do kliniki w Portugalii.
PAP, torun.wyborcza.pl
Czytaj więcej