Zapadł wyrok w sprawie prezydent Łodzi. Hanna Zdanowska winna poświadczenia nieprawdy
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska jest winna poświadczenia nieprawdy w dokumentach w celu uzyskania kredytu przez jej partnera Włodzimierza G. - uznał w poniedziałek Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia.
Aktem oskarżenia w tej sprawie objęty był również Włodzimierz G.; zarzucono mu posługiwanie się nieprawdziwymi dokumentami w celu uzyskania kredytu. On również został znany za winnego.
"Oskarżeni to osoby wykształcone"
Prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim zarzuciła Zdanowskiej, iż w grudniu 2008 r. miała pomóc przygotować poświadczające nieprawdę dokumenty swojemu partnerowi Włodzimierzowi G. Na ich podstawie mężczyzna uzyskał kredyt w wysokości 200 tys. zł na zakup mieszkania w Łodzi od swojej partnerki. Jednym z dokumentów było poświadczenie przez Zdanowską, że otrzymała od G. 50 tys. zł tytułem zaliczki. Miał to być wkład własny, warunkujący przyznanie kredytu. Zdaniem śledczych, oskarżona nigdy tych pieniędzy nie dostała.
Aktem oskarżenia w tej sprawie objęty był również Włodzimierz G.; zarzucono mu posługiwanie się nieprawdziwymi dokumentami w celu uzyskania kredytu na zakup mieszkania. On również został w poniedziałek uznany za winnego i ukarany grzywną w wys. 25 tys. zł.
- Oskarżeni to osoby wykształcone, posiadający doświadczenie zawodowe; oskarżony jest przedsiębiorcą, pani Zdanowska w czasie popełnienia czynu była posłanką, a więc osobą, której zadaniem jest m.in. tworzenie prawa. Stopień świadomości określonych zachowań nie może być w ich przypadku oceniony tak samo jak w przypadku "zwykłych ludzi". Od nich wymagamy czegoś więcej. W tej sytuacji można uznać, że stopień ich winy był znaczny - podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Dariusz Spała.
Obrona: podpisała nieświadomie
Obrona - powołując się na wyjaśnienia złożone przez Włodzimierza G. - dowodziła w toku postępowania, że Zdanowska podpisała sporny dokument in blanco nieświadomie; miała też nie zdawać sobie sprawy, że trafi on do banku. Sama prezydent mówiła przed sądem, że zarzuty są "absurdalne", nie miała zamiaru nikogo oszukać i nie uczestniczyła w procedurze załatwiania kredytu przez partnera.
Obrońca przekonywał też sąd m.in. że sporny dokument nie był potrzebny, aby uzyskać kredyt w banku, natomiast sam kredyt jest na bieżąco spłacany przez jego biorcę.
- Przedmiotem postępowania jest występek należący do tzw. przestępstw abstrakcyjnego zagrożenia, który ma charakter formalny; dla realizacji jego znamion nie jest konieczne wystąpienie skutku np. w postaci szkody majątkowej. Społeczna szkodliwość tego typu zachowań wyraża się w samym zagrożeniu stwarzanym przez sprawcę dla dóbr chronionych prawem; przestępstwo jest już popełnione w momencie, gdy sprawca przedstawi poświadczający nieprawdę dokument - oświadczył sędzia Dariusz Spała.
Samodenuncjacja prezydent
Jak zauważył Spała, obrona oskarżonej sprowadzała się do przekonania sądu, że nieświadomie uczestniczyła ona w procedurze uzyskania kredytu przez partnera. Jednak, dodał, wyjaśnienia te są niewiarygodne, ponieważ Zdanowska wiedziała, że ubiega się on o kredyt, uczestniczyła w sporządzeniu umowy przedwstępnej i miała świadomość, że podpisane przez nią dokumenty zostaną przedłożone w banku.
Sędzia zaznaczył, że w przypadku oskarżonej doszło do tzw. samodenuncjacji, ponieważ organy ścigania zajęły się tą sprawą po tym, jak sama Zdanowska wystąpiła do ABW o dostęp do informacji niejawnych.
Wyrok jest nieprawomocny. Obrona już zapowiedziała apelację. Prokurator, który domagał się dla Hanny Zdanowskiej kary 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, a dla Włodzimierza G. 10 miesięcy pozbawienia wolności, również w zawieszeniu na rok, poinformował, że decyzję o ewentualnym odwołaniu od wyroku podejmie po uzyskaniu jego pisemnego uzasadnienia.
Zarzuty wobec Zdanowskiej nie były związane z pełnioną przez nią funkcją prezydenta miasta. Oskarżona prosiła media o podawanie jej pełnego imienia i nazwiska oraz wizerunku.
Zdanowska: będę startować w wyborach
- Wyrok przyjęłam z pokorą. Nadal twierdzę, że nie popełniłam nic złego, nie czuję się winna. Będziemy tego dochodzić w odwołaniu - powiedziała Zdanowska po opuszczeniu sądu. Jak dodała, chce zawsze mówić prawdę, ale nie zawsze prawda jest w cenie.
Zapowiedziała swój start w jesiennych wyborach samorządowych na trzecią kadencję prezydent Łodzi.
- Prawo mi tego nie zabrania. Dla mnie najważniejsze jest to, że mogę startować. Będę startowała. To łodzianie będą decydować o tym, kto będzie prezydentem. To oni zadecydują, komu powierzą dalsze zarządzanie miastem. To jest dla mnie najważniejsze - zaznaczyła.
Na swoim profilu na Twitterze Zdanowska wyjaśniła, iż "decyzja sądu oznacza, że mogę startować w wyborach samorządowych". "Cieszę się, że to mieszkańcy zadecydują o tym, kto będzie prezydentem Łodzi #lodz" - napisała.
Decyzja sądu oznacza, że mogę startować w wyborach samorządowych. Cieszę się, że to mieszkańcy zadecydują o tym, kto będzie prezydentem Łodzi #lodz pic.twitter.com/F68zzeyhrl
— Hanna Zdanowska (@HannaZdanowska) 12 marca 2018
Obrońca Zdanowskiej mec. Bartosz Tiutiunik przyznał, że jest ekspertem od prawa karnego, ale w jego opinii zgodnie z Kodeksem wyborczym, pozbawionym prawa wyborczego jest ten, kto jest prawomocnie skazanym za przestępstwo ścigane z urzędu bądź przestępstwo karno-skarbowe na karę pozbawienia wolności. - Tutaj takiego skazania nie ma. Ale podkreślam, że znam się lepiej na prawie karnym - powiedział.
PAP
Czytaj więcej