Ponad 4 mln zł kary za "fake news". Poseł Tarczyński ma pomysł na nową ustawę
- Musimy być liderami walki z kłamstwem i ja o to zadbam - zapowiedział poseł PiS Dominik Tarczyński. - Powołam się na ustawy, które istnieją w Europie. Obiecuję, że w najbliższych dniach przedstawię to marszałkowi i będziemy procedować. Jak dodał, za "fake newsy" płaci się w Niemczech do 0,5 mln euro, na Węgrzech 600 tys euro. Ja proponuję w Polsce 1 mln euro, czyli ponad 4 mln zł.
Dominik Tarczyński wielokrotnie zapowiadał już podjęcie walki z "fake newsami". Powodem obecnego przyspieszenia jego prac nad projektem ustawy jest burza, którą wywołał tekst Onetu o tym, że Biały Dom wprowadził nieformalny zakaz spotykania się prezydenta i wiceprezydenta USA z liderami polskich władz, w tym z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Mateuszem Morawieckim. Miałby obowiązywać on do czasu zmiany ustawy o IPN.
Przedstawiciele rządu twierdzą, że to "fake news".
"Manipulacyjni sekciarze"
- To, co robi Onet i inne media należące do niemieckich właścicieli niczym się nie różni od tego, co robiła esbecja i komuna. Tacy dziennikarze są tylko i wyłącznie manipulacyjnymi sekciarzami, osobami, które powinny zapłacić za kłamstwa - powiedział wpolityce.pl Tarczyński.
Jak dodał, "te jakieś notatki, dokumenty, ta próba pokazywania drugiej strony zawoalowanego kłamstwa, naprawdę mnie brzydzi".
Poseł PiS poinformował, że przetłumaczył już niemiecką i węgierską ustawę dot. karania za fałszywe informacje podawane przez media.
Karane też powielanie
- W różnych ustawach jest to różnie rozwiązane. Wszystko zależy od zasięgu, może to być internetowy portal informacyjny, gazeta, czy telewizja. Jeżeli ktoś na okładce na 1 stronie daje "fake news" i zarabia na tym milion złotych, to niech ten milion odda, który zarobił na kłamstwie i zapłaci jeszcze milion złotych kary. Taka jest moja propozycja. Uważam, że to jest rozsądne i sprawiedliwe - tłumaczył Tarczyński.
Zdaniem posła, odpowiedzialność "w połowie" powinny także ponosić media, które powielą "fake news". - W mojej ocenie (…) powielanie powinno być tak samo karane, jak oryginał. Ustawa, którą widziałem, przewiduje jednak tutaj połowę stawki - wyjaśnił.
"Będą srogo płacić"
Zapytany, czy "nie ma dla niego większego znaczenia, czy notatka, na którą Onet się powołuje, jest czy jej nie ma, bo mamy w tej sprawie oficjalne dementi", odpowiedział: "dla mnie nie ma znaczenia czy próbą usprawiedliwienia kłamstwa fake newsa jest jeden z dokumentów".
- Znaczenie ma natomiast to, co poszło w przekazie społecznym i jak społeczeństwo to odebrało. Istotne jest dla mnie to, co jest w tytule oraz w leadzie oraz to, co próbuje się w sekciarski sposób implementować w umysły Polaków i Europejczyków. I za to będą srogo płacić – powiedział.
"To określenie niejasne, trudne do udowodnienia"
W piątek rano do pomysłu Tarczyńskiego odniosła się Krystyna Pawłowicz (PiS).
"Tak, jak nie jest możliwe stworzenie prawnej definicji lewackiego zwrotu »mowy nienawiści«, tak nie jest możliwe napisanie prawnej definicji »fake news'a«. To określenie niejasne, trudne do udowodnienia umyślność i intencje. Będą nadużycia przy stosowaniu" - napisała na Twitterze.
Tak,jak nie jest możliwe stworzenie prawnej definicji lewackiego zwrotu „mowy nienawiści”,tak nie jest możliwe napisanie prawnej definicji „fake news’a”.
— Krystyna Pawłowicz (@KrystPawlowicz) 9 marca 2018
To określenie niejasne,trudna do udowodnienia umyślność i intencje.
Będą nadużycia przy stosowaniu.
wpolityce.pl, polsatnews.pl
Czytaj więcej