Przez sześć godzin skręcał się z bólu na izbie przyjęć, czekając na pomoc lekarzy
21-letni Kamil Jeż dowiedział się niedawno, że cierpi na stwardnienie rozsiane i prawdopodobniej na tężyczkę, która objawia się silnymi skurczami mięśni. Podczas jednego z ataków karetka zawiozła go na oddział ratunkowy szpitala w Wałbrzychu. Jak twierdzi jego rodzina, przez kilka godzin nikt tam nie udzielił mu pomocy, choć zwijał się z bólu. Potwierdzają to filmy nagrane przez ojca 21-latka.
U młodego mężczyzny zdiagnozowano stwardnienie rozsiane. Dodatkowo pojawiły się u niego bardzo bolesne skurcze mięśni. Lekarze podejrzewają, że Kamil choruje na tężyczkę.
Istniało zagrożenie życia
- Te ataki były coraz cięższe, zabierali mnie z parku, z ulicy, przyjeżdżała karetka. Przestałem liczyć, ile razy to już było. 20 lutego wieczorem zabrała mnie karetka. Podejrzewali tężyczkę - opowiadał 21-latek.
- Pojechaliśmy do przychodni specjalistycznej do neurologa. Kamil dostał tam bardzo silnego ataku tężyczki. Powykręcało mu ręce, nogi i pani neurolog zadzwoniła na pogotowie z hasłem: "ratowanie życia" - wspomina Ireneusz Jeż, ojciec Kamila.
Pan Kamil trafił na oddział ratunkowy wałbrzyskiego szpitala. Jak twierdzi jego rodzina, przez kilka godzin nikt z personelu medycznego nie udzielił mu pomocy. Potwierdzają to filmy nagrane przez ojca pana Kamila.
Dramatyczne sceny na SOR-rze
Pan Ireneusz: Gdzie oni są?
Lekarz: Dzwoń na policję!
Pan Ireneusz: Chłopak ma atak, a pan się tak zachowuje?! Tak się właśnie zachowują w szpitalu, gabinet konsultacyjny, chłopak dostał zapaści, tak się zachowują ratownicy! Nie wpuszczają nas do środka! Jak pana nazwisko? Są państwo nagrywani, nie chcą państwo ratować życia!
Lekarz: Nagrywacie państwo przestrzeń publiczną bez mojej zgody!
Pan Ireneusz: Proszę iść do chorego, dostał ataku!
Lekarz: Wzywaj policję.
"Chcieli mnie skierować na oddział psychiatryczny"
- Mnie to strasznie bolało, tam było tylu ludzi z personelu i lekarzy, a taka znieczulica. Nikomu tego nie życzę. Żaden lekarz nie chciał mnie zdiagnozować, zostawić na obserwację, chociaż było takie zalecenie, miałem skierowanie na oddział neurologiczny.
Wszyscy to zlekceważyli, dostałem wypis: rozpoznanie tężyczki, a drugiego dnia potrafił lekarz powiedzieć, że mam psychozę, że jestem po środkach psychoaktywnych i musi mnie skierować na oddział psychiatryczny, żeby mnie zamknęli w kaftan i w izolatce - powiedział Kamil Jeż.
- Dziecko w każdej chwili mogło się udusić, bo do krtani dochodziły mu te duszności - dodał Ireneusz Jeż.
Pan Kamil wrócił do domu. Uważa, że lekarz z oddziału ratunkowego powinien ponieść konsekwencje. Zgłosił sprawę do prokuratury. Dyrekcja szpitala na razie nie chce komentować sprawy.
Doniesienie do prokuratury
- Złożyłem doniesienie do prokuratury i tata złożył, bo na nagraniu słychać groźby lekarza, że zabije tatę, ładnie mówiąc. Wykręcił mu rękę, rzucił telefonem o ścianę, są świadkowie, którzy to widzieli, chcieli pomóc. Zachowanie lekarza było skandaliczne – stwierdził pan Kamil.
Podczas realizacji reportażu 21-latek dostał kolejnego, silnego ataku. Wezwaliśmy karetkę. Ta zawiozła go na ten sam oddział ratunkowy.
Tym razem nie musiał czekać, od razu został przyjęty na oddział neurologiczny. - Bez was by mnie tu nie przyjęli - powiedział.
Interwencja, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze