Zarzuty za zakrycie tablic ul. L. Kaczyńskiego. "Dlaczego nie działają tak szybko, gdy jest bójka?"
34-letni gdańszczanin usłyszał zarzuty za zasłonięcie folią pięciu tablic z napisem "ul. Lecha Kaczyńskiego". Policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie mężczyzny. "Zastanawiam się, dlaczego nie działają tak szybko gdy komuś ukradną auto. Albo gdy na mieście jest bójka. Może to dlatego, że w tak błahych sprawach nie dzwoni KGP z ponagleniem, że to priorytetowa sprawa?" - zapytał mężczyzna.
Funkcjonariusze nadal szukają osoby, która zamalowała farbą trzy inne tablice.
O ustaleniu personaliów, przesłuchaniu i postawieniu zarzutów 34-latkowi poinformowała w czwartek oficer prasowa gdańskiej policji Karina Kamińska. Wyjaśniła, że czynności te miały miejsce w środę wieczorem.
Dodała, że zarzuty dotyczyły popełnienia wykroczenia, polegającego na "uczynieniu niewidocznym znaków drogowych". Grozi za to areszt, ograniczenie wolności albo grzywna.
Kamińska wyjaśniła, że policjanci skierowali do sądu wniosek o ukaranie mężczyzny.
W czwartek po godz. 10:00 mężczyzna napisał, że "znowu został zaproszony na V Komisariat".
Poinformował, że zmieniono mu zarzuty z art. 85 kodeksu wykroczeń na art. 143 kodeksu wykroczeń, czyli "kto ze złośliwości lub swawoli utrudnia lub uniemożliwia korzystanie z urządzeń przeznaczonych do użytku publicznego, a w szczególności uszkadza lub usuwa przyrząd alarmowy, instalację oświetleniową, zegar, automat, telefon, oznaczenie nazwy miejscowości, ulicy, placu lub nieruchomości, urządzenie służące do utrzymania czystości lub ławkę,podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".
"Naprawione"
Mężczyzna miał przyznać się do zasłonięcia znaków. Tłumaczył, że jest przeciwny tzw. ustawie dekomunizacyjnej, na podstawie której wojewoda pomorski wydał zarządzenie zastępcze zmieniające nazwy kilku gdańskich ulic, w tym ul. Dąbrowszczaków na ul. Lecha Kaczyńskiego.
"Wczoraj i dziś w ramach protestu przeciwko sposobowi zmiany 7 nazw ulic w Gdańsku zasłoniłem stretchem tablice z nazwą Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i odsłoniłem te z nazwą Dąbrowszczaków. Dziś o 17:40 przyjechała po mnie policja. Przeszukali mieszkanie i samochód, po czym zabrali na przesłuchanie celem postawienia zarzutów" - napisał w środę na Facebooku mężczyzna.
Wcześniej opublikował na swoim profilu zdjęcia zasłoniętych tablic. Napisał, że je "naprawiał".
"Nie zgadzam się na zmianę ul. Dabrowszczaków w Gdańsku na ulicę Lecha Kaczyńskiego. Nie oceniam tu zasług, lub ich braku, zmarłego tragicznie prezydenta, jednak nie podoba mi się forma tej zmiany" - tłumaczył.
"Lech Kaczyński jest negatywnie postrzegany przez znaczną część Polaków"
Jak argumentował, zmiany nastąpiły wbrew mieszkańcom, Radzie Miasta i prezydentowi Gdańska. Jego zdaniem, ustawa o zmianie nazw ulic odbiera samorządom ich kompetencje określone w ustawie o samorządzie.
"Uważam, że nie powinno się honorować poprzez nadanie ich imienia miejscom publicznym, postaci niejednolitych. Z całym szacunkiem dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jest on postacią negatywnie postrzeganą przez znaczną część Polaków i zdecydowaną większość gdańszczan" - podkreślił.
Trzy tablice zamalowane
Oficer prasowa Kamińska poinformowała, że policjanci nadal pracują nad ustaleniem, kto zamalował farbą trzy inne tablice z napisem "ul. Lecha Kaczyńskiego".
O zasłonięciu i zamalowaniu kilku tablic policja została poinformowana w środę rano. Gdański Zarząd Dróg i Zieleni (ZDiZ), który odpowiada za instalację ulicznych oznakowań w mieście, wycenił straty wynikające z zamalowania tablic na 420 zł.
"Wojewoda nie ma tu nic do gadania"
W związku z tzw. ustawą dekomunizacyjną w połowie grudnia ub.r. wojewoda pomorski wydał zarządzenie zastępcze, którym zmienił nazwy kilku gdańskich ulic. W myśl zarządzenia władze Gdańska zmieniły tabliczki z nazwami. Jednocześnie zaskarżyły jednak decyzję wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku.
Według prezydenta miasta Pawła Adamowicza, zarówno sama ustawa dekomunizacyjna, jak i decyzja wojewody są sprzeczne z konstytucją. - Nadawanie nazw placów i ulic należy wyłącznie do kompetencji rad gmin. Urzędnik administracji rządowej, jakim jest wojewoda, nie ma nic tutaj do gadania, nie ma prawa swojego nosa wtrącać w nie swoje sprawy - mówił Adamowicz na konferencji prasowej zorganizowanej w styczniu.
"Moim celem nie było tworzenie konfliktu"
Wojewoda pomorski Dariusz Drelich informując media o wydaniu zarządzeń zastępczych przyznawał, że "nadawanie nazwy ulic jest przywilejem samorządów". - Nie z mojej winy Rada Miasta Gdańska przez rok nie skorzystała z tego prawa, które ma do nadania nazw ulic. (...) Moim celem nie było to, żeby tutaj tworzyć jakiś konflikt wokół tych spraw. Myślę, że te postaci (zaproponowane jako nowi patroni - red.) są na tyle ważne dla Polaków, że zostaną przyjęte, szczególnie przez władze samorządowe, ale też przez mieszkańców i te zarządzenia zostaną zrealizowane - mówił.
Zarządzenia wojewody dotyczyły ulic: Stanisława Sołdka (została zmieniona na Kazimierza Szołocha - działacza "S" w gdańskiej stoczni), Wincentego Pstrowskiego (na Henryka Lenarciaka - działacza "S" w gdańskiej stoczni i inicjatora budowy Pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku), Dąbrowszczaków (Prezydenta Lecha Kaczyńskiego), Leona Kruczkowskiego (Ignacego Matuszewskiego - ministra skarbu w II Rzeczpospolitej i żołnierza), Franciszka Zubrzyckiego (Feliksa Selmanowicza "Zagończyka" - żołnierza AK rozstrzelanego w 1946 r.), Mariana Buczka (Jana Styp-Rekowskiego - działacza narodowego, więźnia obozów koncentracyjnych) oraz Józefa Wassowskiego (na Anny Walentynowicz).
W myśl tzw. ustawy dekomunizacyjnej samorządy miały czas na dokonanie zmian nazw ulic do 2 września 2017 r. W ostatnim dniu sierpnia Adamowicz poinformował, że nie będzie podejmował działań ws. dekomunizacji nazw gdańskich ulic.
polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej
Komentarze