Zastrzelony podczas transmisji na Facebooku. Pokazał swego zabójcę
55-letni amerykański muzyk Prentis Robinson został zastrzelony kilka chwil po opuszczeniu posterunku policji w Wingate w Karolinie Północnej. Strzały padły, gdy wracając do domu prowadził transmisję na Facebooku. Według śledczych morderstwo mogło mieć związek z współpracą Robinsona z policją w łapaniu dilerów narkotykowych.
Robinson regularnie prowadził transmisje na żywo. Na Facebooku umieszczał m.in. swoją muzykę. W poniedziałek chodził ulicami miasta, skarżył się na skradziony telefon, a nawet zamienił kilka słów z komendatem i odwiedził komendę policji.
Po opuszczeniu posterunku mężczyzna wznowił transmisję live. Po pięciu minutach zauważył mężczyznę, który szedł w jego kierunku. Robinson zaczął wołać do niego "jesteś na żywo!". Napastnik jednak nie zareagował, wyjął broń i klkukrotnie strzelił do 55-latka. W ostatnich ujęciach widać mężczyznę przebiegającego nad ciałem Robinsona.
Zamknięty uniwersytet
Strzały padły w pobliżu Uniwersytetu w Wingate. Na kampusie zarządzono alarm obawiając się, że dojdzie do masakry. Uczelnia była zamknięta przez dwie godziny.
Wingate, THIS IS NOT A DRILL!!!
— Ryan Brown (@__RyanBrown__) 26 lutego 2018
Do not go outside. Stay in your room. pic.twitter.com/HH2qF1rOg1
Policja po kilku godzinach zidentyfikowała sprawcę zabójstwa - 60-letniego Douglasa Clevlanda Colsona. Funkcjonariusze przesłuchali go w poniedziałek, ale nie aresztowali. Nakaz wydano we wtorek, po zebraniu materiału dowodowego. Mężczyzna sam zgłosił się na policję i przedstawiono mu zarzut morderstwa pierwszego stopnia.
Just in—warrants are out for Douglas Colson for the murder of Prentis Robinson in Wingate today. Police believe Colson who is from Marshville, shot Robinson on College Street today while Robinson was on Facebook Live possibly “outing” Local suspected drug dealers. pic.twitter.com/bzfBlwQsnX
— Greg Suskin (@GSuskinWSOC9) 27 lutego 2018
"Zmagał się z własnymi demonami"
Funkcjonariusze podejrzewają, że zabójstwo mogło mieć związek ze współpracą Robinsona z policją. Pomagał funkcjonariuszom identyfikować i łapać dilerów narkotykowych. Według krewnych ofiary "miał pomagać policji szukać dilerów, mimo że sam zmagał się z własnymi demonami".
- Jeżeli ktoś zalazł mu za skórę mógł być pewny, że trafi na Facebooka - przekazał reporter Fox 46 David Sentendrey, cytując wypowiedzi rodziny zmarłego.
Facebook usunął wideo dokumentujące moment ataku. Widzom oglądającym transmisję udało się jednak zapisać nagranie i wysłać je do mediów.
Według Facebooka, treści monitoruje 3 tys. pracowników, do których zadań należy m.in. kontrolowanie, aby drastyczne transmisje na żywo nie zostały przesłane do innych mediów.
Washington Post, polsatnews.pl, Charlotte Observer
Czytaj więcej