Pogorszenie pogody na K2. Himalaiści wracają do bazy. Atak szczytowy możliwy w marcu

Świat

Oba zespoły: Marcin Kaczkan i Maciej Bedrejczuk oraz Artur Małek i Marek Chmielarski zeszły do C1 i wracają do bazy. Pogoda się psuje, co uniemożliwia dalszą pracę w górze - poinformował kierownik polskiej zimowej wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki. Jeżeli pogoda się poprawi, himalaiści będą próbowali atakować szczyt w marcu - powiedział przewodniczący komitetu organizacyjnego Janusz Majer.

- Wyprawę opuszcza Denis Urubko, który ma we wtorek wyjść z bazy i schodzić razem z tragarzami - powiedział Majer. Urubko sam zdecydował o rezygnacji z dalszego uczestnictwa w wyprawie.

 

"Decyzja ta została zaakceptowana przez uczestników wyprawy, którzy nie widzieli dalszej możliwości współpracy z Denisem po jego samodzielnej próbie zdobycia wierzchołka" - poinformował Wielicki.

 

Urubko miał zakaz korzystania z wi-fi 

 

"Osobiście powiadomiłem o powrocie Denisa do bazy jego żonę Olgę. Otrzymuje pełną pomoc organizatora w zejściu do Skardu, opiekę naszego agenta oraz wszystkie bilety lotnicze w drodze powrotnej" - przekazał kierownik wyprawy.

 

Potwierdził też pojawiające się informację, że po powrocie Urubki z nieudanej próby samotnego zdobycia szczytu zabronił mu używania wi-fi.

 

"Denis w czasie wyprawy wysyłał do różnych mediów krytyczne informacje o naszej wyprawie i o jej uczestnikach i nie widziałem powodu by korzystając z naszego serwisu kontynuował swoje subiektywne opinie" - uzasadnił swoją decyzję Wielicki.

 

 

 

"Nie przeprosił i nie podał ręki"

 

Urubko stwierdził, że według niego zima w Himalajach i Karakorum to okres od 1 grudnia do końca lutego. W sobotę bez jakichkolwiek uzgodnień z zespołem i kierownikiem wyprawy opuścił bazę, by podjąć próbę wejścia na wierzchołek K2. Ostatecznie zrezygnował jednak z samotnego atakowania szczytu i w poniedziałek wrócił do bazy.

 

- Denis ze mną nie rozmawiał, nie przeprosił i nie podał ręki. No cóż, jakoś to muszę przeboleć, bo przecież to ja zaprosiłem go do naszej ekipy - powiedział Wielicki.

 

 

Postawa Denisa Urubki nie jest normalna - oceniła jedna z najwybitniejszych w historii himalaistek Anna Czerwińska. Jak podkreśliła, chociaż uratował jej życie, to jednak wobec kolegów-uczestników narodowej wyprawy na niezdobyty zimą szczyt w Karakorum K2 zachował się nie fair.

 

Czerwińska przyznała, że "nikt z nas nie jest święty, każdy ma coś za uszami, i Wielicki, i ja również, ale są jakieś granice.

 

- Jeżeli decydujesz się być w zespole, którym ktoś dowodzi, to powinieneś podporządkować się decyzjom szefa, a przede wszystkim mieć na uwadze kolegów, mających tak samo jak ty, ten sam cel. Zespół musi działać jak jeden mechanizm, w którym efekty działań jednostki przekładają się na rezultaty pracy całej grupy - podkreśliła pierwsza Polka, która zdobyła Koronę Ziemi (wszystkie najwyższe szczyty każdego kontynentu).

 

"Owładnęła nim jakaś obsesja"

 

Jej zdaniem niekoleżeńska i mało odpowiedzialna decyzja Urubki, który bez uzgodnienia z kierownikiem wyprawy ruszył samotnie w górę, jest dla niej niezrozumiała, tym bardziej, że jest... żołnierzem i wie, jakie są konsekwencje niepodporządkowania się poleceniom dowódcy.

 

- Dziwię się bardzo, bo przecież Denis nie jest początkującym alpinistą. W głowie mi się nie mieści, że tak bardzo doświadczony wspinacz podejmuje tak ogromne ryzyko. W dodatku nie bierze jeszcze ze sobą radiotelefonu, wiedząc z prognoz, jak trudne warunki panują na wysokości powyżej 7000 metrów, co potem po zejściu do bazy potwierdził, że był silny wiatr, dużo śniegu, zero widoczności. Taka postawa nie jest normalna, owładnęła nim jakaś obsesja z tym końcem zimy 28 lutego - powiedziała Czerwińska.

 

PAP, polsatnews.pl

paw/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie