Bezdomni "koczują w szpitalu". "Chcą się przespać, umyć, być zabezpieczeni przez oddział"
Temat bezdomnych, którzy nie mając gdzie się ogrzać, przychodzą do złotoryjskiego szpitala (woj. dolnośląskie), poruszył na sesji Rady Powiatu radny Kazimierz Niklewicz. Jak dodał, niektórzy się awanturują i piją alkohol. Ma także dochodzić do kradzieży rzeczy pacjentów. Radna, która jest lekarzem powiedziała, że boi się o swoje bezpieczeństwo.
- Mówi się o smogu. W Złotoryi wszystkie prawie lokalne kotłownie zostały polikwidowane. Jest jedna duża kotłownia niedostępna dla osób, które się zimą grzały i doszło do tego, że te osoby grzejące się, nie mające zaplecza noclegowego w mieście Złotoryja - powiem nieładnie - koczują w szpitalu - powiedział Kazimierz Niklewicz.
Zwrócił uwagę, że bezdomni przebywają w korytarzu "gdzie jest poradnia chirurgiczna, ortopedyczna, pomoc nocna i świąteczna, izba przyjęć, mamy z dziećmi malutkimi na rękach przyjeżdżają na zastrzyki".
Radny dodał, że bezdomni się "awanturują kto bliżej grzejnika będzie siedział" i piją nalewkę. Powiedział też, że wzywał w tej sprawie policję, "ale gdzie oni mają takiego człowieka zabrać".
"Panie na drugiej zmianie mają z nimi problem"
O sprawie już wcześniej informowała radna Barbara Charytoniuk, która jest lekarzem i relacjonowała, że w weekend policjanci z innego miasta przywieźli bezdomnego do złotoryjskiego szpitala tłumacząc, że "podobno u was koczują bezdomni".
- W tym tygodniu również wykąpali się na chirurgii na koszt firmy. Panie, które zostają na drugiej zmianie lub nocce mają z nimi problem - podkreśliła radna Anna Melska.
- Powiem tak: ja rozumiem położenie tych ludzi, że nie wiedzą co mają ze sobą zrobić, dokąd pójść i idą po najmniejszej linii oporu, ale jeżeli zostaje jedna pielęgniarka i zajmuje się faktycznie chorym, albo przebywa gdzieś tam w pomieszczeniu, bo musi rozdzielić leki, to nie jest w stanie kontrolować całego oddziału. Oni wchodzą sobie do osób chorych, które leżą czy śpią, bo w różnych stanach są osoby, i są okradane z bułek, napoi, tych rzeczy, które są na wierzchu - dodała.
"Takie sytuacje są trudne do wytrzymania"
Radna Barbara Kołodziej, która jest lekarzem w szpitalu w Złotoryi powiedziała, że personel myśli o rezygnacji z dyżurów. Jak dodała, istnieje obawa, że z powodu braku lekarzy i pielęgniarek szpital będzie musiał zawiesić działanie.
- Tylko w poczuciu takiego obowiązku podejmuję trud dyżurów, ale jest on naprawdę wielkim trudem. Państwo sobie nie wyobrażacie nawet sytuacji, w której o 23:00 czy 24:00 bezdomny blokuje mi dyżurkę, jestem bez żadnego wsparcia, nie mogę sięgnąć po telefon - opowiadała radna.
- Bezdomny siedzi na krześle, obraża mnie i życzy sobie żebym ja swoją władzą spowodowała przyjęcie na oddział jakikolwiek, bo on chce się przespać, on chce się umyć, on chce być zabezpieczony przez oddział - dodała.
Jak relacjonowała, gdy wezwała policję, po kilkudziesięciu minutach przyjechał zespół dwóch funkcjonariuszy, "którzy najpierw mnie przepytują, w obecności bezdomnego, co się dzieje, czy on jest agresywny, czy on mi zagraża, nie widząc, że jestem kobietą i o 23:00 czy 24:00 jestem sam na sam z lumpem, który uniemożliwia mi wykonywanie obowiązków służbowych".
- Ja nie mam do kogo krzyknąć, zadzwonić i takie sytuacje są naprawdę codziennością i są trudne do wytrzymania - dodała.
"Problemem powinno zająć się miasto"
Radny Niklewicz podkreślił, że sprawą powinno zająć się miasto. - Jakieś małe pomieszczonko z toaletą powinno być na terenie Złotoryi dla tych kilku osób - powiedział.
Radna Charytoniuk zaproponowała zorganizowanie wspólnego spotkania przedstawicieli rady powiatu, burmistrza, straży miejskiej, policji, dyrektora szpitala i MOPS.
Jak poinformował portal zlotoryja1211.pl, na terenie miasta przebywa ok. 10 bezdomnych.
Według danych z dnia 30 czerwca 2017 r. miasto liczyło 15 844 mieszkańców.
Zapis posiedzenia Rady Powiatu. Fragment o sytuacji w szpitalu zaczyna się ok. 36 min.
Druga część dyskusji o sytuacji bezdomnych w szpitalu. Początek ok. 28 min.
zlotoryja1211.pl, polsatnews.pl
Czytaj więcej