"Mafia taksówkowa" znowu oskubała pasażerów. Za kurs wart 35 zł zapłacili 660
Turyści z Cypru wsiedli z trojgiem małych dzieci do "taksówki" w centrum stolicy. Za kurs na lotnisko im. Chopina spodziewali się opłaty wysokości kilkudziesięciu złotych. Gdy rachunek oburzył pasażerów, kierowca zablokował zamki i ruszył z powrotem do Śródmieścia. "Bałam się, że ukradnie bagaże, albo zawiezie do kolegów i nas skrzywdzą" - napisała pasażerka. Policja nic nie zrobiła.
"19 lutego około godziny 13:35 moi znajomi jechali ze Starówki w Warszawie na lotnisko. Kierowca powiedział, że ich podliczy zgodnie z licznikiem. I podliczył na 660 złotych" - napisała na Facebooku pani Monika.
Porwanie z lotniska i histeria dzieci
"Gdy powiedzieli, że nie mają już tyle złotówek przy sobie, kierowca zablokował drzwi i ruszył z powrotem z lotniska. Córka znajomych dostała ataku paniki, dwójka innych dzieci zaczęła płakać" - pisze dalej użytkowniczka Facebooka.
"Kiedy powiedzieliśmy "nie", "zadzwonimy po policję", zatrzasnął zamki i zaczął bardzo szybko odjeżdżać z lotniska. Nasze dzieci bardzo się przestraszyły i zaczęły płakać. Obawiałam się, że możne ukraść nasze bagaże albo zawieźć gdzieś do swoich kolegów i skrzywdzić nas" - napisała turystka z Cypru, która jechała samochodem. Jego kierowca przez całą drogę rozmawiał przez radiotelefon, tzw. walkie-talkie.
"W końcu znajomy zapytał, czy może zapłacić w euro. Kierowca łaskawie się zgodził. I odstawił ich z powrotem przed terminal" - napisała pani Monika, a turystka napisała, że zgoda na opłatę w walucie wynikała z obawy o bezpieczeństwo.
Policja nic nie może
- Poszłam prosto na policję, policjanci byli bardzo uprzejmi, ale niestety powiedzieli mi, że nic nie mogą z tym zrobić - napisała na Facebooku Rachel, Brytyjka, która mieszka na Cyprze.
Turyści zapłacili około 150-160 euro, a w internecie zamieścili rachunek, który wystawił im kierowca. Wynika z niego, że to "Przewóz osób Robert R." Na rachunku podany jest adres firmy przy ul. Rejtana w Warszawie i jej telefon. Paragon został wystawiony 19 lutego o godzinie 14:51 i opiewa na 660 zł.
Na Facebooku zamieszczone zostały zdjęcia pseudo-taksówki. Widać na nich, że srebrny samochód marki Citroen C8 nie ma koguta z napisem taxi, a pasy naklejone na karoserii jedynie przypominają oznakowanie obowiązujące w Warszawie taksówkarzy licencjonowanych.
We wnętrzu nie widać także taksometru.
Mieli jechać autobusem, ale były dzieci
"Byliśmy już w wielu krajach i nigdy nie spotkaliśmy się z taką sytuacją. Co by było, gdyby szofer zabrał studentów lub starsze osoby, jak bardzo musiałyby być przerażone" - pyta na Facebooku turystka z Cypru.
Według niej cała rodzina podjęła decyzję o wzięciu taksówki ze względu na obecność trojga małych dzieci, z których najstarsze ma 10 lat i dużą liczbę bagaży. Poszli na postój taksówek i wsiedli do największego pojazdu, który pozwalał na zabranie więcej niż pięciu osób. Chcieli uniknąć jazdy dwoma samochodami i pojechać jednym. Nie zdawali sobie sprawy, że dobrze zamaskowany pojazd to tzw. przewóz osób. Sądzili, że jadą pojazdem z licencją taksówkową.
Ratusz: walczymy z mafią taksówkową
Rzecznik warszawskiego ratusza Bartosz Milczarczyk powiedział polsatnews.pl, że miasto od wielu lat walczy z mafią taksówkową, a nieuczciwi kierowcy są poddawani regularnym kontrolom. W tym celu miasto współpracuje m.in. z Inspekcją Transportu Drogowego.
- Nie da się wyplenić wszystkich - powiedział Milczarczyk
"Co to za firma krzak nie wiem, nawet koguta na dachu nie miał. Jedno jest pewne. Złodziei i naciągaczy nie brakuje. Właśnie tacy ludzie wyrabiają nam negatywną opinię wśród odwiedzających Polskę turystów. Zresztą z tego co widziałam i przeczytałam w internecie na temat wspomnianego kierowcy warto przekazać innym, żeby omijali go szerokim łukiem" - napisała pani Monika, która zgłosiła to zdarzenie w ratuszu.
- Zgłoszenie wpłynęło i zajmie się nim Miejski Rzecznik Konsumentów - powiedział polsatnews.pl Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
Jak wyjaśnił co roku Miasto Stołeczne Warszawa zgłasza do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa problem z "przewozem osób". Milczarczyk powiedział, że problemu nie ma z licencjonowanymi taksówkami i z przedsiębiorcami z licencją na przewóz do 5 osób, bo ci ostatni mają w ustawie wpisany nakaz zawierania umowy z klientem w siedzibie firmy.
- Problem stwarzają kierowcy z licencją na przewóz od 7 do 9 osób. Ci kierowcy nie łamiąc prawa mogą łapać klientów na ulicy, a to daje pole do nadużyć - powiedział Milczarczyk. Według niego ostatni raz miasto zwracało się do resortu o zmianę tego przepisu w kwietniu 2016 roku.
- Na pewno da się zmienić ten przepis tak, aby nie ograniczać działalności gospodarczej, a przy okazji ograniczyć problem, który jest nam znany - powiedział Milczarczyk.
Wawa Taxi: kurs za 35 zł
Korporacja taksówkowa Wawa Taxi poinformowała polsatnews.pl, że gdyby podobny kurs ze Śródmieścia Warszawy w zwykły dzień roboczy na lotnisko Chopina realizowała w pełni legalna taksówka z licencją, to powinien on kosztować około 35 zł. W licencjonowanych taksówkach tej sieci za kilometr pokonanej trasy trzeba zapłacić 2,20 zł, a tzw. opłata początkowa wynosi 8 zł.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze