Gozdyra krótko i na temat: przyznać się do błędu
Za kilka dni wchodzi w życie ustawa, która ma bronić godności Polski. Tak jej rolę widzi premier Morawiecki. Rzecz jednak w tym, że ustawa będzie funkcjonować w obiegu prawnym, ale nie będzie działać. Coraz bardziej kontrowersyjną i mniej zrozumiałą polską polityczną rzeczywistość komentuje dla nas Agnieszka Gozdyra, autorka programów "Skandaliści" i "Tak czy Nie".
Od iluś dni pytam polityków, jak właściwie będzie wyglądało w praktyce nowe, przyjęte z takim szumem i tromtadracją prawo, karzące grzywną lub więzieniem osoby głoszące, że naród czy państwo polskie przyczyniło się do zbrodni III Rzeszy.
Od nikogo nie dostałam konkretnej odpowiedzi, nawet od tych, którzy podnieśli rękę "za". Nadal nie wiem zatem, czy zagranicznych polityków lub dziennikarzy, którzy będą łamać artykuły noweli o IPN dostarczy przed polski sąd GROM czy też jakaś inna wyspecjalizowana jednostka, czy może ograniczymy się do prośby o pomoc prawną w wydaniu nam np. Jaira Lapida, izraelskiego polityka, który opowiada wszem i wobec, że Polacy zabili 200 tys. Żydów bez udziału Niemców.
Gdy historię piszą politycy
Ustawy nie ulękła się też Fundacja Rodziny Rudermanów, która wyprodukowała film z padającym gęsto określeniem "Polish Holocaust". Więcej: film jest po prostu prowokacją, powstałą właśnie po to, by pokazać, że polskie prawo nie zadziała. To rodzaj grania na nosie - "nie zamkniecie nam ust". Na nasze nieszczęście film, choć głupi i zawierający nieprawdziwe tezy, jest świetnie zrobiony. Buduje napięcie, pokazuje pełen przekrój społeczny, zawiera nośne (choć, powtórzę - nieprawdziwe) hasła. W odpowiedzi mamy do zaoferowania przedziwne twitty Polskiej Fundacji Narodowej i jej filmik z Donaldem Trumpem.
Tak nie wygrywa się wojny o prawdę historyczną. Można ją natomiast w sposób kompromitujący przegrać. Przyczyna jest dość prosta i niestety taka sama jak zawsze. Za pisanie historii wzięli się politycy. Cóż z tego, że niektórzy są z wykształcenia historykami. Obecnie jednak ich cel jest przede wszystkim polityczny.
Na tym nie koniec, bo niektórzy z tych polityków mają z historią gigantyczny problem. Poseł Kukiz '15 Tomasz Rzymkowski, który - jeśli wierzyć doniesieniom - najbardziej zabiegał o wprowadzenie do ustawy zapisów antybanderowskich - nie chce się pogodzić z faktami dotyczącymi Brygady Świętokrzyskiej i jej współpracy z Niemcami.
Strach czytać
Sejmową koleżankę z Nowoczesnej, Paulinę Hennig-Kloskę, która mówi o tym w studiu telewizyjnym, oskarża o "podlizywanie się wrogom Polski". Komentarze pod twitterowym wpisem posła Rzymkowskiego strach czytać. Są tam między innymi zachęty "dzielnych" internautów, by poseł posłankę na sejmowym korytarzu "strzelił z liścia".
Jest Pan z siebie dumny, Panie pośle? Tak Pan chce uczyć innych historii, czy może sam Pan ma braki, tylko trudno się przyznać?
W tym rzecz: by czasem przyznać się do błędu. By nie rozsyłać prokuratorom specjalnej instrukcji od Prokuratora Generalnego, jak właściwie ma działać nowe prawo i kogo za co można czy nie można karać. Prawo ma być jasne i możliwe do wyegzekwowania. Ta ustawa taka nie jest.
Czy uzbrajanie się w niedziałające narzędzia wzmacnia naszą pozycję, czy raczej ją osłabia? Stajemy się przez to bardziej poważnym państwem, czy może narażamy na śmieszność? Odpowiedź jest oczywista.
Agnieszka Gozdyra
Czytaj więcej
Komentarze