PKW rozmawiała z kandydatami na szefa Krajowego Biura Wyborczego
Od spotkania z Magdaleną Pietrzak rozpoczęły się w środę w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej rozmowy PKW z kandydatami na szefa Krajowego Biura Wyborczego. Komisja spotkała się także z Pawłem Szrotem oraz Mirosławem Sankiem.
W poniedziałek szef MSWiA Joachim Brudziński, zgodnie ze znowelizowanymi przepisami Kodeksu wyborczego, przedstawił przewodniczącemu PKW Wojciechowi Hermelińskiemu kandydatów na stanowisko szefa Krajowego Biura Wyborczego.
Tymi kandydatami są: urzędniczka, sekretarz powiatu łowickiego miasta Zduńska Wola i gminy Skierniewice Magdalena Pietrzak; obecny zastępca Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, b. dyrektor generalny MEN Mirosław Sanek oraz obecny wiceszef KPRM, b. legislator klubu PiS Paweł Szrot.
"Nie jestem członkiem partii"
Paweł Szrot przed wejściem na spotkanie w PKW, zapewnił dziennikarzy, że gwarantuje apolityczność wyborów.
- Moje doświadczenie zawodowe jest takie, a nie inne, niczego nie ukrywałem. Nie jestem członkiem partii. Jeśli PKW zdecyduje się powierzyć mi te zadania, będę unikał jakiejkolwiek działalności politycznej - zadeklarował.
Dodał, że jako szef KBW nie będzie faworyzował żadnej partii politycznej. - Moja osobista uczciwość gwarantuje, że nie będę preferował żadnej ze stron uczestników wyborów, jakimi są partie polityczne - powiedział Szrot.
Po spotkaniu Szrot poinformował, że rozmowa z Komisją dotyczyła głównie neutralności politycznej. Podkreślił, że "zna siebie, swoje poglądy i uczciwość i uważa, że nic nie stoi na przeszkodzie jego kandydatury". - Byłem pełnomocnikiem wyborczym podczas jednych z wyborów. Uczestniczyłem też w pracach parlamentarnych nad ustawami wyborczymi - dodał.
Szrot zaznaczył, że często współpracował z KBW i współpraca ta przebiegała dobrze. - Jeśli Komisja uzna moją kandydaturę za godną, wtedy zrezygnuję z jakiejkolwiek formy działalności politycznej i prezentowania poglądów - zapowiedział.
PKW "nie będzie stosować surowych kryteriów"
Przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński powiedział we wtorek, że PKW podczas rozmów z kandydatami na szefa KBW będzie chciała poznać poziom ich wiedzy z zakresu prawa wyborczego, a także umiejętności zarządzania ludźmi.
Zastrzegł, że PKW nie zamierza "egzaminować" kandydatów.
- Chcemy zorientować się przede wszystkim w ich poziomie umiejętności zarządzania ludźmi (...) oraz - niezależnie od tego - również z podstawami wiedzy z zakresu prawa wyborczego; to będzie bardzo istotną rzeczą - powiedział.
Dodał, że Państwowa Komisja Wyborcza chciałaby też poznać szczegóły nt. tego, czym kandydaci zajmowali się wcześniej. Szef PKW zaznaczył, że Komisja "nie będzie stosować surowych kryteriów".
Hermeliński poinformował, że na spotkanie z każdą osobą zaplanowano "prawie godzinę". Przekazał też, że rozmowy będą nagrywane.
Około godz. 15.30 zaplanowano briefing przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej.
"Może w końcu coś innego wymyślicie"
Na środowym briefingu w Sejmie politycy PSL wyrazili protest wobec zgłoszonych kandydatur. Według ludowców, osoby które aplikują na stanowisko szefa KBW, przedstawione przez MSWiA, są związane z PiS i nie gwarantują apolityczności przeprowadzenia wyborów. Politycy PSL zaapelowali do resortu spraw wewnętrznych i administracji o wycofanie tych kandydatur.
Do zarzutów PSL odniosła się w środę na Twitterze rzeczniczka PiS Beata Mazurek. "Politycy #totalnaopozycja wszędzie wietrzą spiski i szukają drugiego dna. Poczekajmy spokojnie na zakończenie wyboru nowego szefa #KBW" - napisała Mazurek.
Oceniła, że "politycy opozycji ciągle głoszą jedno hasło: żeby było tak jak było". "Może w końcu coś innego wymyślicie" - dodała rzeczniczka PiS.
"Ściśle związani z władzą wykonawczą"
W poniedziałek na konferencji prasowej szef PKW powiedział, że zgłoszeni przez ministra kandydaci są "ściśle związani z władzą wykonawczą". Jak dodał, PKW spodziewała się, że nie będą oni "stricte związani z polityką".
Zaznaczył, że "nie jest to okoliczność, która ich dyskryminuje" ale - jak mówił - "podlega ocenie". - Przede wszystkim będą się dla nas liczyły okoliczności związane z meritum, z kwestiami wiedzy, doświadczenia - dodał.
Jak zaznaczył, "liczyliśmy na to, że być może kandydaci nie będą tak ściśle afiliowani z rządzącą władzą, tylko troszkę bardziej oddaleni od tych centrów politycznych, a tak się składa, że wszyscy kandydaci mają za sobą i są w trakcie działalności zawodowej politycznej".
PAP
Czytaj więcej