Była pracownica rosyjskiej "fabryki trolli": jest ich wielu, każdy ma przydzielone zadanie
"To zazwyczaj młodzi ludzie, mniej więcej dwudziestoletni, którzy przyszli tam do pracy, żeby zarabiać pieniądze. Można tam stosunkowo dobrze zarobić, pracuje się przez dwa dni, a potem ma się dwa dni wolne. Pracują tam także ludzie z innych miast, a nawet z Ukrainy" - powiedziała "Deutsche Welle" Ludmiła Sawczuk, była pracownica jednej z rosyjskich "fabryk trolli" w Sankt Petersburgu.
W piątek wielka ława przysięgłych (ang. grand jury) postawiła w stan oskarżenia 13 Rosjan oraz trzy rosyjskie podmioty w związku z ingerencją w wybory prezydenckie w 2016 roku - poinformowała federalna agencja śledcza U.S. Office of Special Counsel (OSC).
Rosjan oskarżono m.in. o "spisek mający na celu oszukanie USA" i oszustwa bankowe; pięciu osobom postawiono też zarzut kradzieży tożsamości. Operacje oskarżonych polegały m.in. na wspieraniu Donalda Trumpa i "ubliżaniu Hillary Clinton" - głosi uzasadnienie wyroku.
Jednym z oskarżonych jest zaufany człowiek prezydenta Władimira Putina biznesmen Jewgienij Prigożyn. Agencja RIA podaje, że Prigożyn skomentował wyrok mówiąc, iż nie jest "w ogóle zdenerwowany tym, że znalazł się na liście oskarżonych".
"Zupełnie zwyczajni pracownicy"
- Zanim zaczęłam tam pracować, znałam trzy nazwiska: Prigożin, Burczik i Bystrow (rzekomi czołowi pracownicy fabryki trolli – red). Media pisały o nich już w roku 2014. Jeżeli chodzi o innych z tych 13 oskarżonych, oglądałam ich profile na portalach społecznościowych. Są oni zaprzyjaźnieni z ludźmi, których spotkałam w fabryce trolli - powiedziała Sawczuk.
Jej zdaniem "to zupełnie zwyczajni pracownicy, jakich było wielu. Są to ludzie, którzy szybko zrobili karierę i realizowali program narzucony im od góry".
Zapytana, jak wygląda prawa w takiej fabryce, odpowiedziała: "kiedy ktoś przychodzi do pracy, na komputerze znajduje już przydzielone mu zadanie. Codziennie są nowe listy tematyczne, a Stany Zjednoczone są zawsze jednym z trzech lub pięciu top tematów".
- Kto ma zajmować się komentarzami w mediach lub na portalach społecznościowych, ten otrzymuje to zadanie ustnie - dodała.
Powiedziała, że w fabryce w Sankt Petersburgu może pracować nawet ok. 1000 osób.
"Amerykańskie oskarżenie jest słuszne"
- Nikt nie wie, jak duży był ich wpływ (na wybory w USA- red.), i nie wiadomo, jak niektórzy Amerykanie zmieniali swoją decyzję, na kogo zagłosują. Ale bez wątpienia była taka ingerencja - podkreśliła Sawczuk.
Jej zdaniem "nawet jeżeli tylko jedna jedyna osoba napisała coś za pieniądze po angielsku amerykańskim użytkownikom na mediach społecznościowych, to już byłoby to próbą ingerencji".
- Nie mam wątpliwości, że amerykańskie oskarżenie jest słuszne. Oczywiście, to nie było ani 13, ani 130 osób. Za nimi kryje się szeroko zakrojona działalność, która wciąż jeszcze ma miejsce. Sądzę, że przeciwko ludziom na tej liście jest dość materiału dowodowego, aby postawić ich w stan oskarżenia - powiedziała.
Do rosyjskich trolli dotarł także dziennik "The New York Times".
dw.com, polsatnews.pl
Czytaj więcej