Pracownica Biedronki domaga się odszkodowania. Zareagowała podczas napadu, później straciła pracę
Była pracownica dyskontu w Puławach będzie domagać się w sądzie odszkodowania od firmy Jeronimo Martins. Kilka miesięcy temu kobieta próbowała obronić kolegę podczas napadu rabunkowego w sklepie. Napastnik kopnął ją w kolano i złamał łąkotkę. Kobieta sądzi, że z powodu rehabilitacji stała się w pracy "zbędna" - twierdzi "Tygodnik Powiśla". W styczniu dostała wypowiedzenie. Ale wracać nie chce.
Zdarzenie miało miejsce 4 listopada ubiegłego roku.
Do sklepu w Puławach przyszło dwóch 17-latków, podopiecznych puławskiego ośrodka poprawczego. Chcieli ukraść alkohol. Prawdopodobnie, gdy wchodzili do marketu byli już pijani i pod wpływem środków odurzających. Zachowywali się agresywnie.
Dwóch pracowników Biedronki próbowało przytrzymać jednego z chłopaków, trzeci nie mógł poradzić sobie z drugim z nich.
Kiedy nastolatek sięgnął po szklaną butelkę, którą chciał rozbić na głowie pracownika, pani Jolanta zareagowała. Napastnik mocno kopnął ją w nogę. Z powodu pękniętej łąkotki kobieta musiała wziąć trzytygodniowe zwolnienie lekarskie.
Sprawa w sądzie
Już po powrocie do pracy, 26 stycznia, pracodawca wręczył jej wypowiedzenie, w którym nie podano powodu zwolnienia.
Kobieta zapytała, czy zdarzenie z 4 listopada zakwalifikowano jako wypadek w pracy. Według lokalnej gazety - odpowiedzi nie dostała. Dlatego w sądzie pracy będzie domagać się odszkodowania w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia.
Lokalny "Tygodnik Powiśla" twierdzi, że firma Jeronimo Martins nie reagowała na liczne prośby kontaktu w tej sprawie. Portal polsatnews.pl także poprosił firmę o komentarz.
"Nie komentujemy procedur firmy"
"Poddajemy tę sprawę dokładnej analizie przez Biuro Obsługi Pracowników, działające na poziomie centrali firmy, a nie w strukturach regionu. Taki sposób jej procedowania wymaga dodatkowego czasu, ale gwarantuje obiektywny przebieg procesu sprawdzania danego przypadku" - odpisał nam rzecznik prasowy Jeronimo Martins Polska S.A.
Zadaliśmy też pytanie, czy pracowników sklepu obowiązuje procedura postępowania w razie napadu.
"Nie komentujemy wewnętrznych procedur firmy, stanowiących chronioną prawem tajemnicę przedsiębiorstwa. Podkreślamy, że zdrowie naszych pracowników i klientów jest dla nas najważniejsze" - brzmiała odpowiedź.
Rezonans, ból, płyn w kolanie
"Wiem od koleżanek, że w Biedronkach nie potrzebują pracowników, którzy mają zwolnienie lekarskie. A ja jeszcze potrzebowałam rehabilitacji. Z pewnością dlatego stałam się zbędna. Nie chcę już tam wracać, choć tak jak podkreślałam, bardzo ją lubiłam. Ale doznałam okropnej krzywdy" - powiedziała "Tygodnikowi Powiśla" pani Jolanta. Dodała, że sama zapłaciła za rezonans magnetyczny, nadal odczuwa ogromny ból, a w kolanie zbiera się płyn.
"Tygodnik Powiśla", polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze