Kierowcy wyszli z samochodów na drodze ekspresowej i zaczęli się kłócić. Wjechał w nich tir
W wyniku wypadku, do którego doszło na drodze S8 Białystok - Warszawa niedaleko Jeżewa, obaj kierowcy zginęli na miejscu. Kiedy uderzył w nich białoruski tir, mężczyźni przebywali poza samochodami. Miało między nimi dojść do sprzeczki, a później do gwałtownej bójki. Taki przebieg zdarzenia relacjonują świadkowie, ale ostateczną wersję wydarzeń ustala policja pod nadzorem prokuratury.
Postępowanie w sprawie piątkowego wypadku, w którym zginęli 29-letni krakowianin i 40-leni mieszkaniec Zambrowa, prowadzi Prokuratura Rejonowa w Zambrowie.
Śledczy ustalają, dlaczego kierowcy zatrzymali auta nieprawidłowo na pasie ruchu i co robili na jezdni. Według świadków, do których dotarł portal poranny.pl, przed tragedią doszło do kolizji między samochodem dostawczym i osobowym.
Pojemnik z gazem na jezdni
29-letni kierowca tego pierwszego miał wjechać w tył auta, które prowadził 40-latek. Obaj mężczyźni zatrzymali się i zaczęli "wyjaśniać" sobie zdarzenie drogowe. Po chwili doszło między nimi do kłótni, a później do bójki, która miała być bardzo gwałtowna.
Na jezdni policjanci znaleźli później pojemnik z gazem, ale nie wiadomo czy został on użyty w czasie bójki, czy wypadł z samochodu.
Białoruski kierowca tira, który uderzył w samochody i ludzi tłumaczył, że zauważył ich w ostatniej chwili i nie mógł zahamować. 40-letni Białorusin był trzeźwy i jechał prawidłowo.
Prokuratura postawiła mu zarzut dotyczący spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi osiem lat więzienia.
Osierocił troje dzieci
40-letni mieszkaniec Zambrowa, który zginął w wypadku, zostawił żonę i osierocił troje dzieci: 16-letnią Natalię, 12-letniego Oscara i niespełna 4-letniego Marcela.
Najmłodszy syn zmarłego choruje na małopłytkowość, a leczenie jest kosztowne. Rodzina organizuje w internecie zbiórkę, żeby zebrać pieniądze na terapię dla Marcela.
polsatnews.pl, poranny.pl
Czytaj więcej
Komentarze