"To nie nagrody". KGP ws. odpraw dla b. komendantów odwołanych po śmierci Stachowiaka
Odprawa nie jest nagrodą, a jej wysokość jest określona w obowiązujących przepisach - oświadczyła w poniedziałek Komenda Główna Policji odnosząc się do informacji "Gazety Wyborczej", że komendanci policji zdymisjonowani w związku ze śmiercią Igora Stachowiaka dostali "bardzo wysokie odprawy".
Gazeta napisała, że komendanci policji zdymisjonowani w związku ze śmiercią Igora Stachowiaka, "uciekli przed odpowiedzialnością dyscyplinarną na emerytury i dostali bardzo wysokie odprawy" - w wysokości sześciomiesięcznych uposażeń, czyli od 45 tys. zł (komendant miejski) do 60 tys. zł (komendant wojewódzki).
Komenda Główna Policji w komunikacie podkreśliła, że kwestia odprawy, jak i prawo do emerytury szczegółowo określają przepisy ustawy o policji oraz o zaopatrzeniu emerytalnym. Chodzi o artykuły 114, 115, 117 ustawy o policji, regulujące kwestie odpraw i uposażenia policjantów.
"Przełożony funkcjonariusza zgodnie z art.41 ust.3 ustawy o policji, jest zobowiązany obligatoryjnie zwolnić policjanta ze służby w terminie do trzech miesięcy od dnia pisemnego zgłoszenia przez niego wystąpienia ze służby" - wskazuje w komunikacie policja.
"Obecnie są cywilami i nie pełnią funkcji publicznych"
Jak podała KGP, funkcjonariusze wymienieni w artykule "Gazety Wyborczej", zostali odwołani z zajmowanych stanowisk i złożyli samodzielnie raporty o zwolnienie w związku z nabyciem prawa do emerytury.
"Obecnie są cywilami i nie pełnią funkcji publicznych. Każdemu z funkcjonariuszy odchodzącemu na emeryturę przysługuje taka odprawa. Należy podkreślić, że odprawa nie jest nagrodą, a jej wysokość jest określona w obowiązujących przepisach" - podkreśliła KGP.
"Zgoda na milczenie i polityczna korupcja"
Grzegorz Schetyna zapowiedział w poniedziałek, że PO zwróci się z zapytaniem do szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego o dokładną informację w sprawie nagród, które komendanci wojewódzcy i miejscy policji otrzymali za 2017 rok.
- Nie można pozwolić na taki proceder, który jest nie dość, że związany z tragicznymi i niewyjaśnionymi do końca sytuacjami, tragediami, to jeszcze pokazuje coś, co można nazwać wprost zmową milczenia, zgodą na milczenie i polityczną korupcją - mówił na konferencji prasowej lider PO.
Igor Stachowiak zmarł w maju 2016 r., po zatrzymaniu na wrocławskim rynku i przewiezieniu na komisariat. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Na komisariacie stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Dymisje po śmierci Stachowiaka
Przeciwko policjantowi używającemu paralizatora komendant miejski policji we Wrocławiu wszczął postępowanie dyscyplinarne, a następnie zawiesił go w czynnościach służbowych na okres trzech miesięcy; prokuratura wszczęła śledztwo.
W związku z tymi wydarzeniami ówczesny szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, są już poza policją.
Przed kilkoma tygodniami Sebastian Chmielewski z Departamentu Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej informował posłów, że śledztwo w tej sprawie "znajduje się na końcowym etapie i powinno zakończyć się do końca lutego. Jak mówił, obecnie są "prowadzone czynności poprzedzające zamknięcie śledztwa i skierowanie aktu oskarżenia".
- Cały czas uważam, że jest to zmowa policjantów - mówił w rozmowie z Polsat News ojciec Igora Stachowiaka.
PAP
Czytaj więcej