Wysokie odprawy dla b. komendantów dolnośląskiej policji, których odwołano po sprawie Stachowiaka
Polska
"Po kilkadziesiąt tys. zł (od 45 do 70) na pożegnanie z mundurem dostali odwołani w ub. roku komendanci dolnośląskiej policji, którzy ukrywali okoliczności śmierci Igora Stachowiaka. Takie to ponieśli konsekwencje" - napisał w niedzielę na Twitterze dziennikarz "Gazety Wyborczej", zapowiadając więcej informacji o sprawie w poniedziałkowym wydaniu gazety.
Po ujawnieniu faktu znęcania się przez policjantów nad Stachowiakiem i okoliczności jego śmierci w maju 2016 r. na komisariacie we Wrocławiu, stanowiska stracili komendant dolnośląskiej policji, jego zastępca ds. prewencji i komendant miejski we Wrocławiu. W policji nie pracuje już żaden z funkcjonariuszy związanych ze sprawą.
Zakuty w kajdanki, rażony paralizatorem
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 r. na wrocławskim Rynku. Zakuty w kajdanki, rażony był paralizatorem i przyduszany w policyjnej toalecie. Zmarł w komisariacie.
Czterem b. już policjantom postawiono zarzuty przekroczenia uprawnień oraz znęcania się nad osobą pozbawioną wolności, za co grozi do 5 lat więzienia. Żaden z nich nie przyznał się do winy.
Biuro prasowe Komendy Głównej Policji, pytane o losy zdymisjonowanych wówczas policjantów, twierdziło, że przeszli oni na emeryturę. Okazało się jednak, że cześć nadal pracowała, a część awansowała nawet do Komendy Głównej Policji.
We wrześniu ubiegłego roku Mariusz Błaszczak mówił w Radiu Zet, że "oni uciekli na zwolnienia lekarskie". - Mają niestety takie prawo, zachowali się niehonorowo, to można powiedzieć wprost - podkreślił Błaszczak.
Gazeta Wyborcza, polsatnews.pl
Komentarze